Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Ataki na polskie firmy we Francji i krajach UE. Polska ma zareagować

Ewa Tylus

Ewa Tylus

Dziennikarka "Gazety Bankowej" i "wGospodarce.pl"

  • Opublikowano: 14 marca 2014, 13:49

    Aktualizacja: 16 marca 2014, 13:27

  • Powiększ tekst

Donosy, kary i kontrole wymierzone w polskie firmy to elementy nagonki wymierzonej w polskie przedsiębiorstwa stanowiące konkurencje na europejskich rynkach – przyznaje Polska Izba Handlu i motywuje polskie instytucje do podjęcia konkretnych działań. Obrońcy praw polskich przedsiębiorców za granicą twierdzą, że we Francji nagonka na Polaków jest nakręcana przez państwowe instytucje oraz lokalne związki zawodowe i jest odczuwalna coraz bardziej. Polskie firmy świadczące usługi transgraniczne w krajach UE podlegają szczególnej presji i praktykom dyskryminującym w największym stopniu we Francji, gdzie konkurencja na rynku zaostrzyła się, ale przypadki prześladowania polskich firm mają miejsce też w Belgii, Niemczech i Austrii.

Problem naświetlili w czwartek na konferencji prasowej w PAP przedstawiciele Polskiej Izby Handlu wraz z Hanną Stypułkowską-Goutierre, prezes Polskiej Izby Handlowo-Przemysłowej we Francji, prezesem Inicjatywy Mobilności Pracy Stefanem Schwarzem i Wojciechem Durajem, przedsiębiorcą, który zrezygnował z działalności swojej firmy budowlanej we Francji ze względu na kary finansowe, jakie otrzymał od urzędu skarbowego.

- Sytuacja jest niedopuszczalna i oczekujemy w tej sprawie działań dyplomatycznych

- powiedział Waldemar Nowakowski, prezes Polskiej Izby Handlu. Podczas konferencji podano przykład, że Francuska Federacja Budowlana rozsyłała do swoich członków pisma, w których zachęcała do składania donosów do inspekcji pracy na sytuacje, gdzie odbywały się prace za pomocą wykonawcy z zagranicy. Nie było jasności, że chodzi dokładnie o firmy polskie, ale wiadomo, że najwięcej właśnie polskich firm podlega kontrolom. Polska Izba Handlu potwierdza, że kontrole i kary wymierzane są celowo, a polscy przedsiębiorcy odczuwają, że są niechciani na rynku, pomimo tego, że ich działalność jest doceniana.

-  Coraz częściej zdarzają się praktyki, które są absolutnie nie do przyjęcia

-  mówiła Hanna Stypułkowska-Goutierre.

Prelegenci podkreślali, że nagonka we Francji dotyczy uczciwie działających polskich firm i nie ma związku z łamaniem praw pracowników, ale jest wynikiem działań w celu wyeliminowania konkurencji. Polscy przedsiębiorcy skarżą się także na prowadzone wobec nich absurdalne postępowania prawne. Hanna Stypułkowska-Goutierre  broni polskich przedsiębiorców w sądach. Przytoczyła problem firmy przewozowej, której po kontroli z urzędu społecznego we Francji (przeprowadzonej prawdopodobnie po donosie) nakazano zapłacić składki  z okresu do 5-ciu lat wstecz na łączną kwotę 5 mln euro twierdząc, że przedsiębiorstwo ma przedstawicielstwo na terenie tego kraju i w związku z tym musi odprowadzać podatki. Firma jedynie wynajmowała mieszkania w celu zapewnienia wypoczynku swoim pracownikom. - Działaliśmy bardzo intensywnie na rynku, aby bronić przedsiębiorców. Powiedziano nam, poufnie - od urzędnika, który przeprowadzał tę kontrolę, że „instrukcje dostał z ministerstwa” – zdradziła na konferencji Stypułkowska-Goutierre.

Podobnie ukarano Wojciecha Duraja, którego firma pracowała we Francji 7 lat. W ubiegłym roku urząd skarbowy zarzucił, że firma posiada w kraju biuro, w związku z tym powinna była płacić podatek vat. Mimo tego, że kontrahenci odprowadzali vat od prac, które wykonywała jego firma, to nakazano przedsiębiorcy zapłacić, łącznie z karami 3 mln euro. Roczny zysk firmy wynosił ok. 1 mln euro, więc polska firma zdecydowała zejść z rynku. Dodatkowo kontrahenci obawiali się kontroli i nalegali na pana Wojciecha, aby koniecznie „coś zrobił”. Firma Durmet nie miała biura we Francji, a jedynie zatrudniała na zlecenie  tłumaczkę z Francji.

13 marca w Ministerstwie Pracy odbyło się spotkanie, podczas którego PIH przekazała informacje o przypadkach dyskryminacji polskich firm oraz o nagonce na polskie firmy delegujące pracowników. Izba otrzymała informację, iż Ministerstwo zajmie się problemem. W sprawę ma być włączony również MSZ. Celem PIH jest przedstawienie, drogą dyplomatyczną informacji i kontekstu kontrowersyjnego zjawiska odpowiednim urzędnikom w krajach, gdzie mają miejsce przypadki niesprawiedliwego traktowania polskich przedsiębiorców.

Nagonka jest odczuwalna w sytuacjach, gdy np. generalni wykonawcy inwestycji nie chcą współpracować z Polakami, przedsiębiorcom wytyka się, że nie płacą podatków we Francji albo w sądzie słyszy się stwierdzenie: „A dlaczego właściwie pracujecie z firmą polską?”. W prasie francuskiej natomiast dosyć często (nawet co tydzień) ukazują się artykuły na temat delegowanych pracowników z innych krajów UE. Prelegenci konferencji podkreślali, że francuskie media przedstawiają w sposób niezgodny z prawdą działalność firm delegujących i osób wykonujących swoje zadania na ich rzecz, co pogłębia negatywne nastawienie społeczne do pracowników cudzoziemców - zwłaszcza z Polski.

- Nagłaśnianie przez media tylko negatywnych aspektów prowadzi do licznych kontroli i praktyk dyskryminacyjnych. W rezultacie sytuacja taka może doprowadzić do zablokowania przepływu usług i pracowników - podstaw funkcjonowania UE, upadku polskich przedsiębiorstw i utraty legalnych miejsc pracy przez polskich pracowników

– podkreśla PIH.

- Co się stało z wolnością równością i braterstwem we Francji?

- mówiła  Hanna Stypułkowska-Goutierre podczas konferencji. Jak powiedziała, związki zawodowe we Francji ostro działają w celu wykluczenia firm zagranicznych i strzeżenia interesów rodzimych przedsiębiorstw uciekając się do protekcjonizmu.

- Media francuskie mają w tym dużą rolę. Niemal co tydzień w prasie pojawiają się hasła: „nieuczciwa konkurencja” i „dumping społeczny”

- mówiła.

W marcu i kwietniu w Parlamencie Europejskim odbędą się dwa ostatnie głosowania w sprawie implementacji unijnej dyrektywy wdrożeniowej ws. delegowania pracowników w ramach świadczenia usług opracowana przez polski rząd.

- To był jeden z najbardziej kontrowersyjnych aktów prawnych UE

– mówił na konferencji Stefan Schwarz. Polska jest największym eksporterem usług w Europie, a polskie firmy mogą świadczyć usługi na terenie całej Europy bez ograniczeń. Dyrektywa ma m. in. ograniczyć samowolne kontrole wobec pracowników z zagranicy.

- Ta dyrektywa jest dobra i Polska tak naprawdę wygrała o nią bitwę, ponieważ ze względu na twarde postulaty związków zawodowych, nacjonalistów i organizacji pracodawców Starej Europy mogło nastąpić ograniczenie obecności polskich firm w takich krajach jak Francja, Niemcy i Belgia. Omal nie wszedł do dyrektywy przepis, który mówił, że można delegować jednego pracownika tylko raz i tylko w jedno miejsce. Uważamy, że dyrektywa zmniejszy dyskryminację polskich firm na szczeblu prawnym

– mówił Schwarz. Polskie usługi są potrzebne w Europie, a gospodarka UE ma problemy z konkurencyjnością względem reszty świata. Usługi, zwłaszcza budowlane i transportowe są jedną z największych przewag konkurencyjnych Polski w Europie.

Dane PIH pokazują, że wpływy budżetowe w Polsce z tytułu pracy pracowników delegowanych zagranicą wynoszą ok. 2 mld zł rocznie (z tytułu składek na ubezpieczenie społeczne i podatków). Delegowanie pracowników generuje obroty na poziomie 5-6 mld zł rocznie i daje legalną pracę zagranicą ponad 250 000 Polaków, których jakość pracy jest oceniana wyżej niż pracowników lokalnych.

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.