Ostatnią rzeczą, której potrzebuje Ameryka, jest kontynuacja polityki prezydenta Obamy
Jest to jedna z najbardziej rozczarowujących kampanii prezydenckich w historii USA. Wszystko przez pomysły, które prezentują kandydaci. Ostatnią rzeczą, której potrzebują obecnie Stany Zjednoczone, jest kontynuacja polityki prezydenta Baracka Obamy.
Przyniosła ona wzrost liczby etatów, ale zmniejszyła także ilość posiadanych pieniędzy przez obywateli. 52% Amerykanów nie posiada żadnych oszczędności w bankach i żyje z miesiąca na miesiąc. Jest to problem społeczny, którego nie można zlekceważyć w tych wyborach.
Według mnie, najgorszym scenariuszem byłoby przejęcie kontroli przez Clinton nad Białym Domem, Senatem i Izbą Reprezentantów. Jeśli bowiem jeden obóz polityczny kontroluje wszystkie te instytucje, to staje się on niebezpieczny ze względu na brak ograniczeń. W przypadku Białego Domu dla Clinton i Senatu lub Izby Reprezentantów w rękach Republikanów, mielibyśmy więcej równowagi, także wobec rynku. Trzy wygrane obozu Clinton byłyby dla rynku najgorszym scenariuszem.
Moim zdaniem, w dniu wyborów okaże się, że sytuacja jest bardziej wyrównana niż się obecnie zdaje. Rynek lekceważy fakt, że wielu wyborców w USA jest rozczarowanych obecną sytuacją państwa – w chwili głosowania, gdy pójdą do urn, mogą dać upust swojemu gniewowi.
Chciałbym jednak podkreślić, że nie jest najważniejsze, czy wygra Trump czy Clinton. Bez względu na to, kto wygra, należy rozwiązać problem największej ekonomicznej nierówności w historii, a także wykluczenia politycznego.
Niezależnie od wyniku wyborów, jedno jest pewne – w 2017 czekają nas wielkie zmiany.