Analizy

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Rynek walutowy - komentarz

źródło: Joanna Bachert, Biuro Strategii Rynkowych PKO BP

  • Opublikowano: 4 marca 2014, 08:40

  • Powiększ tekst

Poniedziałek na rynku walutowym upłynął pod znakiem nieznacznej przeceny euro wobec dolara i wyraźnie tracącej złotówki w relacji do obydwu tych walut. Nominalnie kurs EUR/USD zszedł w okolice 1,372 zaś EUR/PLN przetestował opór na 4,225. O ile przecena złotego wydaje się uzasadniona w obecnej zaostrzonej sytuacji geopolitycznej, o tyle nadal silna pozycja euro (pomimo korekty) nie jest już taka oczywista.

Najprawdopodobniej inwestorzy nad wzrost awersji do ryzyka przekładają nasilające się na rynku powątpiewania w płynne przeprowadzanie taperingu QE3 nasilone sugestiami szefowej Fed J.Yellen, iż kolejne działania będą dopasowywane do sytuacji ekonomicznej w USA. Przeszkodą na drodze do comiesięcznej (o 10 mld USD) redukcji programu wsparcia mogą bowiem stanąć dane z USA jeśli nadal będą silnie rozczarowywać.

Niewykluczone więc, że w najbliższych dniach ważniejsze od doniesień z Europy nadal pozostawać będą publikacje zza oceanu, a spośród nich na szczególną uwagę zasługują środowy raport ADP (dot. nowych miejsc pracy w sektorze prywatnym) i piątkowy raport non-farm payrolls (dot. nowych miejsc pracy w sektorze poza rolnictwem). Niemniej warto jednak zwrócić uwagę na poniedziałkowe publikacje wskaźników aktywności przemysłowej dla Europy i jej najważniejszych gospodarek, które po raz kolejny potwierdziły utrzymywanie się pozytywnych trendów.

Jak poinformowano poprawę nadal widać w Niemczech (w lutym indeks aktywności wzrósł do 52,7 pkt), we Francji (49,3 pkt wobec 48,5 wstępnie szacowanych) oraz w całej strefie euro (53,2 pkt wobec prognozowanych 53,0 pkt). Ubiegły miesiąc pokazał jednak dalsze pogorszenie sytuacji gospodarczej w Chinach (spadek PMI do 48,3 pkt – poziomu najniższego indeksu od 7-mieisęcy), co obecnie obok sytuacji na Ukrainie jest głównym czynnikiem istotnie podnoszącym awersję do ryzyka na rynkach finansowych.
Pomimo lepszych od oczekiwanych danych kondycja europejskiej gospodarki nadal pozostawia wiele do życzenia.

Na razie rynek euro/dolara nie wycenia rosnącego wśród ekonomistów przekonania, że EBC rozpocznie „drukowanie pieniędzy” zmuszony podjąć walkę z ryzykiem deflacji i pobudzić wciąż bardzo niepewny wzrost gospodarczy. Z mediany prognoz agencji Thomson Reuters rynkowych wynika, że na najbliższym, zaplanowanym na 6 marca posiedzeniu Rada EBC nie zmieni wysokości stóp procentowych. Niemniej już jedna trzecia ankietowanych (26 z 78 badanych) nie wyklucza obniżki stopy refinansowej. Z kolei 19 z 63 ankietowanych jest zdania, że EBC może wprowadzić swoją własną wersję stymulusów, tak jak zrobiła to amerykańska Rezerwa Federalna Fed, Bank Anglii, czyi Bank Japonii. W poprzedniej ankiecie tylko 8 z 64 ankietowanych dostrzegało więcej niż 50% prawdopodobieństwo podjęcia takiego działania. Większość ankietowanych spodziewa się też, że bank obniży prognozy inflacji na 2014 rok, jednocześnie utrzymując prognozy wzrostu na niezmienionym poziomie.

Po wczorajszym ruchu euro/dolara oddaliła się szansa na szybki test ważnego technicznie poziomu 1,3892 (maksimum grudnia i całego 2013 roku) w pierwszej połowie tego tygodnia. Niemniej, po publikacji słabych danych z rynku pracy w USA nie jest wykluczone, że rynek podejmie jeszcze jedną próbę osłabienia dolara.
Tak ja już wspominaliśmy, w kraju złoty nadal pozostawał wczoraj pod presją sprzedających, na parze EUR/PLN przełamując opor na poziomie 4,225. Napięta sytuacja polityczna na Ukrainie wyraźnie podnosi awersję do ryzyka. Po weekendzie wiele rynków otworzyło się ze sporymi lukami. Na wartości zyskują aktywa uważane za bezpieczne, w tym japoński jen i frank szwajcarski. Najwięcej traci zaś rubel rosyjski. O skali niepewności świadczyć może też 15% wzrost wartości tzw. indeksu „strachu” na Chicago Board Options Exchange.

W poniedziałek bank centralny w Moskwie sprzedał około 2,0% swoich rezerw w złocie i walutach zagranicznych, by wesprzeć rodziną walutę, która osiąga obecnie najniższy w historii kurs. Euro po raz pierwszy kosztowało ponad 50 rubli. Wcześniej w górę poszły też stopy procentowe Banku Rosji (+1,5 pkt. proc. dla głównej stopy procentowej do poziomu 7,0%), choć w komunikacie nie wspomniano nic o Ukrainie, a jedynie o konieczności „zapewnienia stabilności finansowej” kraju. Dramat przeżywała też moskiewska giełda, gdzie po otwarciu sesji indeks spadał o 10%, a po południu deprecjacja była jeszcze silniejsza, sięgająca ponad 12% pod koniec sesji europejskiej.

Dziś rozpoczyna się dwudniowe posiedzenie RPP. W naszej ocenie pozostanie ono bez wpływu na rynek złotego, chyba że prezes M. Belka wyraźnie podkreśli ryzyko oddalenie w czasie ewentualnych podwyżek stóp. Ale nawet wówczas silniejszy wpływ na PLN będzie miała zapewne geopolityczna nerwówka, której poddaje się nie tylko Europa, ale też i USA, gdzie w poniedziałek tamtejsze giełdy dołączyły do reszty parkietów, na których doszło wczoraj do sporych spadków.

Wczoraj indeksy na Wall Street traciły od pierwszego uderzania dzwonka, a przeceny spółek nie były w stanie powstrzymać nawet lepsze od oczekiwanych dane makro. Jak się okazało, zarówno wydatki, jak i dochody Amerykanów wzrosły w styczniu mocniej od prognoz, a dodatkowo bardziej optymistyczny od oczekiwań ekonomistów okazał się też lutowy odczyt indeksu ISM dla przemysłu.

Pomimo zaskakującego przebiegu wydarzeń na rynku głównej pary walutowej, nadal oczekujemy utrzymania się kursu EUR/PLN powyżej 4,20 na koniec 1Q14 i to nawet w sytuacji, kiedy para euro/dolar nie spadłaby w okolice 1,32 tak jak to podawaliśmy w naszym kwartalniku. Dziś od rana euro i złoty lekko odreagowują wczorajsze osłabienie (kurs EUR/PLN spadł poniżej 4,19), niemniej ryzyko kontynuacji przeceny PLN jest wysokie.

Joanna Bachert

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych