Analizy

zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay
zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay

Dużo małych emisji i trudnych pytań

Emil Szweda, analityk portalu Obligacje.pl

  • Opublikowano: 12 maja 2023, 18:26

  • Powiększ tekst

Pod względem liczby emitentów, którzy zwrócą się do inwestorów indywidualnych z propozycją objęcia obligacji na podstawie prospektów emisyjnych, ten rok może być lepszy niż rekordowy 2017. Ale kwoty zbierane w emisjach z pewnością nie będą tak duże.

Aktualnie ważnym prospektami dysponuje dziesięciu emitentów, a rekord z 2017 r. to prospektowe emisje przeprowadzone przez jedenaście firm. Trzy kolejne zapowiedziały złożenie prospektów emisyjnych, więc rekord byłby na wyciągnięcie ręki, ale prawie na pewno dwóch emitentów z ważnymi prospektami nie przeprowadzi na ich podstawie ofert dla indywidualnych inwestorów (prospekt PCC Exol niebawem straci ważność, a Alior Bank zaprosi do book buildingu inwestorów kwalifikowanych, zresztą banki od dawna już nie celują z obligacjami w indywidualnych nabywców). Choć pod względem liczby emisji zapowiada się rok naprawdę różnorodny, to wielkość emisji jak dotąd pozostaje skromna. Największą w tym roku ofertę przeprowadził Kruk (emisja warta była 50 mln zł), pozostali emitenci (było ich jeszcze pięciu) celowali w 20-25 mln zł, Marvipol pozyskał 35 mln zł przy skromnej, 13-proc. redukcji zapisów. Tylko jedna emisja nie zakończyła się pełnym powodzeniem i choć w pozostałych zapisy redukowano, bywało, że znacznie, nie zmienia to faktu, że tegoroczne emisje – na tle historycznych danych – osiągają rozmiary raczej skromne. Licząc z uruchomioną właśnie emisją Cavatiny, nie uzbierało się jeszcze 200 mln zł. W rekordowym roku 2017 było to 1,85 mld zł.

Niemniej, trzeba podkreślić, że tegoroczne „zbiory” są efektem coraz prężniej działających niezależnych domów maklerskich. Duże, bankowe domy maklerskie, które aktywnie oferowały obligacje w 2017 r. (wtedy wynik wypracowały emisje m.in. PKN, GPW, Echa i Bestu oferowane przez DM PKO BP), na razie włączają się w pojedyncze emisje i to w małym stopniu. Zwolnioną przez nie przestrzeń starają się opanować mniejsi gracze, ale z siłą sprzedażową największych polskich banków równać się jeszcze nie mogą.

Paradoks tej sytuacji polega zaś na tym, że obligacje korporacyjne podbijały portfele indywidualnych inwestorów, kiedy WIBOR był niski, tak jak i marże płacone przez emitentów. Obecnie, kiedy zarówno WIBOR jak i marże osiągają pułapy najwyższe od lat, o pozyskanie środków od inwestorów trzeba się starać szczególnie mocno.

Konkurencją dla korporacyjnych papierów są – chyba tylko chwilowo – fundusze dłużne. Co prawda spread między rentownością papierów skarbowych i korporacyjnych rośnie w miarę jak spada rentowność skarbówek, ale na wyobraźnię inwestorów działają osiągane stopy zwrotu. A te są potężne – mija wszak pół roku od czasu, kiedy rentowność naszych dziesięciolatek zahaczyła o 9 proc. Niemniej, inwestorzy nie mogą kupić przeszłości. Kupują przyszłość. Jaką? Rentowność dziesięciolatek zgubiła kolejnych 10 punktów bazowych (teraz to już 5,7 proc.), wzrost cen obserwowaliśmy także w przypadku papierów niemieckich i amerykańskich. Rynek wpadł w poważny dysonans – bieżące dane wskazują na długo wyczekiwany spadek inflacji, spada też aktywność gospodarcza (szklanka w połowie pełna), ale silny rynek pracy wskazuje na możliwość utrzymania podwyższonej inflacji (szklanka w połowie pusta). Czy jest więc sens kupować papiery oferujące 5,7 proc. w nadziei na dalszy spadek rentowności mimo topniejących szans na prędki i głęboki spadek stóp procentowych? Jeśli myślisz, że to pytanie jest trudne, spójrz za ocean, gdzie 5 proc. płacą dziś jednomiesięczne bony USA, a dziesięciolatki 3,4 proc. Nikt już chyba nie powie, że obligacje są nudne.

Emil Szweda, Obligacje.pl

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.