Informacje

Zdjęcie ilustracyjne / autor: Materiały prasowe
Zdjęcie ilustracyjne / autor: Materiały prasowe

Czy skończymy walkę z wiatrakami?

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 2 września 2022, 23:00

  • Powiększ tekst

Gotowe rozwiązanie problemu bezpieczeństwa energetycznego leży na stole, a polskie firmy czekają na sygnał do startu. Kiedy nastąpi zmiana ustawy, na którą czeka ponad 80 proc. Polaków? I czy nie będzie za późno?

Skokowo rosnące ceny energii i widmo blackoutów, brak węgla i gazu oraz problemy z ogrzaniem mieszkań to tematy, o których rozmawia się w każdej z polskich rodzin od tygodni. Jeszcze nigdy tak mocno nie odczuwaliśmy zagrożenia dla stabilności naszego systemu energetycznego. Rosyjska agresja na Ukrainę to oczywiście obecnie główne źródło problemu, ale czy skutecznie rozwiązujemy inne?

Polski miks energetyczny, czyli zestawienie źródeł wytwórczych energii, w niemal 70 proc. składa się z węgla, którego zasoby w wyniku wprowadzonego w kwietniu embarga zostały ograniczone o niemal 95 proc. 10 proc. naszej energii wytwarzamy z importowanego gazu, a zaledwie 17 proc. ze źródeł odnawialnych, takich jak wiatr czy słońce. Energii z wiatru mogłoby być znacznie więcej i mogłaby ona zaspokoić nasze potrzeby wynikające z braku węgla, gdyby nie wprowadzona w 2016 r. tzw. ustawa wiatrakowa, potocznie zwana 10H, która de facto zablokowała możliwość stawiania nowych turbin w odległości mniejszej od zabudowań niż 10-krotność wysokości wiatraka. Polskie przepisy są jednymi z bardziej restrykcyjnych na świecie.

Pierwszy raz od sześciu lat pojawia się realna nadzieja na zakończenie bezsensownej walki z wiatrakami i na stopniową zmianę struktury krajowego miksu energetycznego. Procedowana właśnie nowelizacja ustawy zakłada zmniejszenie minimalnej odległości od zabudowań do 500 metrów i scedowanie decyzyjności w tym zakresie na gminy, co znacznie ułatwi procedury i dynamicznie przyśpieszy rozwój sektora onshore. W lipcu polski rząd zatwierdził i skierował do sejmu projekt nowelizacji ustawy, dzięki któremu znowu możliwa będzie budowa najtańszych źródeł energii elektrycznej. Obecnie cała branża, ale też każdy odbiorca energii, trzyma kciuki za kolejny krok, licząc na to, że powoli zbliżamy się do końca legislacyjnego dreszczowca.

Dlaczego to ma znaczenie?

Ceny energii rosną jak szalone, ale – jak wynika z analizy Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej i Instytutu Jagiellońskiego – gdyby nie prąd z wiatraków, nasze rachunki rosłyby dwukrotnie szybciej. Lądowa energetyka wiatrowa pozwoliłaby obniżyć rachunki Polaków o połowę, jednak bez możliwości budowy nowych farm wiatr będzie raczej hulał… w naszych kieszeniach.

Paliwa kopalne, jak węgiel czy gaz, na których opiera się polski system energetyczny, determinują ceny energii na rynku hurtowym. Obecnie zielonych źródeł jest zbyt mało, by mogły realnie wpłynąć na ceny. Odblokowanie ustawy 10H pomoże Polakom obniżyć ich rachunki za prąd. – mówi Paweł Średniawa, prezes ONDE SA, lidera wykonawstwa branży OZE.

Jest o co grać, bo potencjał Polska ma olbrzymi, a korzyści są jeszcze większe. Rozwój lądowej energetyki wiatrowej to poza kwestiami bezpieczeństwa również przyśpieszenie naszej transformacji energetycznej i wiele korzyści dla gospodarki oraz społeczeństwa.

Na sygnał do startu czekają też firmy z branży OZE, takie jak toruńska spółka ONDE, będąca jednym z liderów polskiego rynku wykonawstwa farm wiatrowych na lądzie. W swoim portfolio ma niemal 3 GW realizacji onshore, ponad 1 000 fundamentów turbin. Tylko w zeszłym roku rozpoczęła realizację 15 farm o łącznej mocy ok. 454 MW i zakończyła 13 o łącznej mocy 289 MW.

Skumulowany przyrost PKB szacowany na 70–133 mld zł, 490–935 mln zł dodatkowych wpływów do samorządów, ok. 80 mld zł zamówień na produkty i usługi w łańcuchu dostaw, 51 do 97 tys. nowych miejsc pracy w perspektywie do 2030 r. i zmniejszenie rocznych emisji CO2 o 42 proc. w 2030 r., w stosunku do roku 2020. Do 2030 r. powstać może nawet 10 GW nowych mocy, co oznaczałoby 18–20 GW łącznie z tym, co mamy obecnie. W ciągu kilku lat moglibyśmy zupełnie uniezależnić się od sprowadzanego z Rosji węgla czy gazu. Ta technologia zagwarantowałaby nam samodzielność wytwórczą i pozwoliła na większą konkurencyjność polskich przedsiębiorców na rynkach światowych. – wylicza Paweł Średniawa.

Czego chcą Polacy?

Jak wynika z najnowszego badania Social Changes, Polacy zdecydowanie popierają zmiany, które uwolnią wiatr na lądzie. Przeprowadzone badanie otworzyło oczy niedowiarkom i pokazało skalę społecznej akceptacji dla zielonej energii. Aż 81 proc. Polaków popiera rozwój lądowych elektrowni wiatrowych, 75 proc. uważa, że wiatraki na lądzie przyczyniają się do wzrostu bezpieczeństwa energetycznego i zmniejszenia zależności od paliw kopalnych, a 85 proc. badanych sądzi, że prawo w Polsce powinno wspierać rozwój i korzystanie z odnawialnych źródeł energii, w tym elektrowni wiatrowych.

Wśród największych korzyści wynikających z rozwoju inwestycji wiatrowych na lądzie Polacy wskazują czyste powietrze (66 proc.), tańszy prąd (66 proc.) oraz niezależność energetyczną (59 proc.). Uważają również, że wiatraki na lądzie wiążą się też z nowymi miejscami pracy (25 proc.), bezpieczeństwem (25 proc.), rozwojem polskich firm (22 proc.) i wpływami do budżetu dla gmin (22 proc.).

Jak podkreślają eksperci, rozwój energetyki wiatrowej to dziś również nasza racja stanu – wykorzystując wiatr jako źródło taniej energii, Polska stanie się niezależna energetycznie, a co za tym idzie – bezpieczna. System elektroenergetyczny oparty na rozproszonych źródłach energii, a takimi są farmy wiatrowe i inne instalacje OZE, jest też dużo odporniejszy na wszelkie zagrożenia natury militarnej.

Co ważne, akceptacja dla zielonej energii łączy niemal wszystkich Polaków, bez względu na deklarowane sympatie polityczne. Ostatnie deklaracje rządu również wskazują, że jest on w zgodzie z oczekiwaniami społecznymi.

Polacy dostrzegają potrzebę rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie i mają świadomość płynących z tego korzyści. To z jednej strony wzmacnianie bezpieczeństwa energetycznego, z drugiej – najlepsze lekarstwo na obniżenie rachunków za prąd. Energia z wiatru jest dziś pięć razy tańsza od energii ze źródeł konwencjonalnych, a nowe inwestycje w farmy wiatrowe na lądzie to więcej zielonej i taniej energii oraz niższe rachunki za prąd. Cieszymy się, że tę potrzebę dostrzegają także rządzący – przyjęta przez rząd nowelizacja ustawy odległościowej, która zakłada liberalizację niesławnej zasady 10H, pozwala na ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe – mówi nam Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Skończyliśmy walczyć z wiatrakami?

Kluczowy krok do zliberalizowania ustawy oraz odblokowania onshore został zrobiony i wszystko wskazuje na to, że możemy liczyć na kolejne. Pamiętajmy jednak, że nowelizacja niekorzystnego prawa to dopiero początek drogi do rozwoju energetyki na lądzie w Polsce. Pierwszych pozwoleń na budowę możemy się spodziewać w ciągu dwóch–trzech lat.

Jak mówią przedstawiciele branży OZE, część inwestorów nie zasypiało gruszek w popiele i ma zabezpieczone projekty na miejscowych planach zagospodarowania z warunkami przyłączenia, spełniające kryteria zliberalizowanej ustawy. I mowa tu nawet o 4 GW potencjalnych mocy. Pełen strumień nowych projektów wiatrowych ruszy jednak dopiero za cztery–pięć lat od podpisania ustawy przez prezydenta, bo tyle mniej więcej trwa cały proces przygotowania inwestycji.

Kiedy jest szansa na zmianę regulacji?

Trwają sejmowe wakacje, ale wszyscy liczą na to, że projekt nowelizacji trafi pod głosowanie na pierwszych wrześniowych obradach. Jeśli w kolejnych latach nie chcemy stać przed dylematem, czym ogrzewać mieszkania, odpowiedź przywieje nam wiatr. Zapewnienie nam bezpieczeństwa i niezależności w dostępie do prądu oraz ciepła to strategiczne zadanie, przed którym stają dziś zarządzający polskim systemem energetycznym. Polski wiatr to nie tylko tanie, czyste i odnawialne źródło energii, miejsca pracy i szansa na rozwój krajowej gospodarki, lecz także niezależność i wolność.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych