Informacje

Wojsko Polskie / autor: fot. Fratria
Wojsko Polskie / autor: fot. Fratria

Doktryna wojenna: Jak będzie bronić się Polska?

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 12 stycznia 2023, 08:00

  • Powiększ tekst

Doktryny nie wskazują linii obrony w konkretnym terenie, np. na Wiśle; takie założenia robi się przy ćwiczeniach i grach wojennych, w których można przyjmować obronę stałą lub elastyczną – powiedział były dowódca Wojsk Lądowych, gen. broni rez. Waldemar Skrzypczak.

O odejściu od założeń obrony na Wiśle i o konieczności obrony całego terytorium mówili wielokrotnie przedstawiciele MON w kontekście doświadczeń z Ukrainy, gdzie rosyjskie wojska dopuszczały się zbrodni na ludności cywilnej terenów zajętych przez najeźdźców.

Nie ma żadnej doktryny, która mówiłaby o tym, że odchodzimy do Wisły. W doktrynach wojennych nie mówi się, czy odejść na Bug, Wisłę czy jakąkolwiek inną rzekę” - powiedział PAP Skrzypczak, który w latach 2001-02 był szefem Zarządu Doktryn i Szkolenia Sił Zbrojnych w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego. „Pierwsze słyszę o takiej doktrynie, a doktryny wojskowe znam dość dobrze; być może politycy wiedzą więcej” – dodał. Wyjaśnił, że „temat odchodzenia na Wisłę pojawiał się w scenariuszach ćwiczeń, w grach wojennych jako jeden z wariantów”. „Były prowadzone takie, w których zakładano obronę granicy za wszelką cenę, i takie, które mówiły o elastycznym manewrowaniu wojskami” – powiedział.

Przypomniał zorganizowane w 2020 r. ćwiczenie dowódczo-sztabowe Zima-20, w którym rozegrano scenariusz odejścia wojsk na linię Wisły. „To wywołało u wszystkich zaskoczenie, u mnie też, ale - podkreślam – to gry wojenne, a nie doktryny” – dodał gen.

Zaznaczył, że „w grach wojennych, autor zakłada jakieś rozwiązanie i do niego doprowadza”. „W ćwiczeniu Zima-20 założono, że uderzenie rosyjskie będzie tak silne, że polskie wojska zostaną zmuszone do stopniowego wycofania się. To dopuszczalne, w ćwiczeniach wszystko jest możliwe, wszystko zależy od tego, co autor chce osiągnąć. W związku z tym zakładamy różne scenariusze. Obrona stała nie przewiduje odwrotu, obrona manewrowa – owszem” – powiedział Skrzypczak.

Zwrócił uwagę, że „przy założeniu, że Rosja szykuje się do inwazji, operacją obronną w tej strefie NATO dowodziłby dowódca strategiczny odpowiedzialny za działania na teatrze od Karpat do krajów bałtyckich, np. do Zatoki Fińskiej”, ponieważ Finlandia na razie pozostaje poza Sojuszem.

Dowódca miałby do dyspozycji wojska sojusznicze, w tym polskie. Strategiczna operacja obronna składałaby się z operacji cząstkowych – innej na terenie Polski, innej na terenie państw bałtyckich” – dodał. Zwrócił uwagę, że „pewne rzeczy zapisuje się nie w doktrynie, lecz w dyrektywie”. „Moim zdaniem pomylono pewne pojęcia” – ocenił. „Jako szef zarządu doktryn i szkolenia implementowałem doktryny natowskie do polskich. Doktryny są przygotowywane na poziomie NATO. Formułują ogólne zasady prowadzenia operacji, nie odnoszą się natomiast do terenu” – dodał.

W czerwcu ub. roku szef MON Mariusz Błaszczak mówił, że „upadła teza, do której przez lata przekonywali nas politycy PO i sprzyjający jej generałowie”, według których ” wojsko powinno stacjonować na zachodzie kraju i w razie ataku na Polskę odbijać tereny, które zajął wróg”. „Taki scenariusz oznaczałby powtórkę z ukraińskiej Buczy. My od początku mówiliśmy, że wojsko musi być liczne przede wszystkim na wschodzie kraju i powinno w razie ewentualnego konfliktu walczyć o każdy skrawek Polski i o każde życie ludzkie” – mówił minister.

O błędnym założeniu, jakim byłaby obrona na linii Wisły, wicepremier, szef MON mówił także we wtorek nawiązując do zapowiedzi formowania kolejnej dywizji Wojsk Lądowych, która ma działać głównie na Podlasiu. O konieczności obrony całego terytorium mówił także jego zastępca Wojciech Skurkiewicz. „Zmieniliśmy te wszelkie doktryny, które jeszcze kilka lat temu, za rządów naszych poprzedników, mówiły, że oddajmy wschodnią część kraju, linię obrony ustalamy na Wiśle i będziemy najeźdźcę wypierać na wschód” - mówił wiceminister.

Gen. Skrzypczak z zadowoleniem przyjął zapowiedź powołania piątej dywizji w polskim wojsku. W poniedziałek wicepremier, minister obrony Mariusz Błaszczak przedstawił zamiar powołania 1.Dywizji Piechoty Legionów, której jednostki mają stacjonować w województwach podlaskim i mazowieckim. Nowy związek taktyczny ma być uzbrojony m.in. w koreańskie czołgi K2 i amerykańskie Abrams oraz armatohaubice Krab i K9.

Dobrze się stało, mówiłem kilka lat temu, że potrzebujemy pięciu dywizji” – powiedział Skrzypczak. Zaznaczył, że był przeciwny rozformowaniu 1. Dywizji Zmechanizowanej. Podkreślił, że była ona „w tamtym czasie dobre ukompletowana”, a jej rozwiązanie oznaczało zwolnienia kadry. „Bardzo dobrze, że zostaje powołana nowa dywizja. Jako lądowiec i pancerniak bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że wystarczy dla niej sprzętu i ludzi” – powiedział. Zaznaczył, że uzbrojenie powinno być jednolite. „Nie powinno się mieszać w jednej dywizji sprzętu. Dowodziłem taką dywizją, to była katastrofa logistyczna. Trzeba się nad tym zastanowić” – dodał.

Według Skrzypczaka, „tempo formowania dywizji powinno być skorelowane z tempem dostaw sprzętu, żeby się nie okazało, że sformują brygadę, nadadzą jej sztandar, a żołnierze będą mieli tylko karabiny, a na sprzęt trzeba będzie czekać kilka lat” – powiedział, wskazując na perspektywę dostaw nowego uzbrojenia.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych