Informacje

fot. Wikimedia Commons
fot. Wikimedia Commons

Wiceszef Jobbik o finansach Sorosa: Organizacje pozarządowe są elementem politycznego nacisku w Europie Środkowej

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 23 maja 2017, 15:54

    Aktualizacja: 23 maja 2017, 16:18

  • 3
  • Powiększ tekst

W ostatnim czasie rząd Węgier podjął działania wobec fundacji oraz organizacji pozarządowych (NGO) finansowanych między innymi przez miliardera George'a Sorosa i wspierających politykę migracyjną UE. Jednak opozycyjna partia Jobbik uważa działania rządu za zbyt słabe i domaga się ostrzejszej reakcji a także finansowej lustracji całej klasy politycznej. O tym czy taka lustracja jest naprawdę konieczna, jaki wpływ mają NGO na region Europy Środkowej a także dlaczego Jobbik widzi w Polsce lidera regionu i chciałby tworzyć z Rzeczpospolitą nową UE mówi Márton Gyöngyösi, wiceszef klubu parlamentarnego Jobbik

Arkady Saulski: Jobbik właśnie zadeklarował, że administracja państwowa na Węgrzech powinna przyjrzeć się funduszom otrzymywanym przez polityków z prywatnych źródeł. I chce taką finansową lustrację pociągnąć aż do 1989 roku - czego spodziewają się Państwo znaleźć?

Márton Gyöngyösi: Zacznę od rysu historycznego - teraz nikogo nie dziwi informacja, że liderzy Partii Komunistycznej, zarówno jej węgierskiej inkarnacji jak i tych z reżimów innych państw socjalistycznych z lat 80-tych realnie byli przygotowani na upadek tego systemu. Dawni liderzy tamtych ugrupowań nie zaprzeczają gdy są pytani o to czy celowo rozmontowali w krytycznym momencie zbrodniczy system i stworzyli nowy, podobny, na co przychylnie patrzyli partnerzy z zachodu. Ale gdy mowa o finansach ci politycy zachowują rezerwę, nie chcą mówić o władzy ekonomicznej jaką wtedy otrzymali, w rzekomo nowym systemie, w "wolnych" państwach. Przecież nowe inkarnacje dawnej partii komunistycznej powstawały bardzo szybko, także dzięki temu, że dawni liderzy reżimu zachowali kontrolę nad gospodarką i finansami państwa. Tak więc gdy mowa o Węgrzech można powiedzieć, że system wielopartyjny powstał za zagraniczne pieniądze. 27 lat później mamy prawo pytać o to czy gdy "klient płacił to i wymagał" i czy zagraniczni "fundatorzy" przekazując fundusze stawiali też jakieś warunki do realizacji. Naszą główną regułą jest transparentność, wierzymy, że Węgry nie mogą wejść do XXI wieku w sensie politycznym jeśli nie będzie jawności w sferze politycznej. W innym wypadku nieważne jak mocno zmienimy godło kraju, flagę czy konstytucję - mentalnie będziemy krajem sowieckim.

Ale cała akcja, którą Państwo prowadzą ma swój początek w osobie George'a Sorosa, który przekazywał fundusze na rzecz organizacji pozarządowych, które to organizacje następnie atakowały grupy i partie prawicowe, wspierały politykę otwartych drzwi dla islamskich migrantów etc. W Polsce mamy do czynienia z podobnymi sytuacjami - pojawiają się pytania o fundusze pana Sorosa, ale czy Państwa zdaniem problem realnie jest tak poważny?

Przede wszystkim pozwolę sobie nie zgodzić się z Panem w kwestii tego, iż problem zaczął się niedawno. Pan George Soros nie rozpoczął swej działalności wczoraj, tylko lata temu, nawet przed tzw. przemianami ustrojowymi. Soros już wtedy wspomagał niektórych politycznych graczy albo finansowo albo poprzez zaproszenia na prestiżowe zagraniczne stypendia i szkolenia. Nawet Fidesz otrzymał takie wsparcie, bowiem partia ta - założona przez młodych liberałów otrzymywała finanse od Sorosa pod koniec lat 80-tych. Obecny premier Viktor Orbán, Marszałek Parlamentu László Kövér, MEP József Szájer, szef parlamentarnego zespołu spraw zagranicznych Zsolt Németh, nawet prezydent Węgier János Áder - wszyscy oni kończyli studia dzięki grantom z fundacji należących do George'a Sorosa. Naszym zdaniem to wsparcie miało swoją cenę, podejrzewamy też, że tą ceną było wprowadzenie do polityki ekipy ukierunkowanej na zachód, tak by powiązać gospodarczo nasz region z potęgami euro-atlantyckimi, realnie osłabiając nas gospodarczo. Ten proces zakończył się w połowie pierwszej dekady lat dwutysięcznych. Owszem - teraz ci politycy stają przeciwko swoim dawnym sponsorom, odcinają się od nich, ale my jako ugrupowanie zastanawiamy się na ile ta zmiana frontu wynika z przekonań tych polityków a na ile z oportunizmu...

Ale obecnie Europa stoi przed wyzwaniami, z których największym wydaje się niekontrolowana migracja z państw muzułmańskich. Węgry i Polska należą do państw które najmocniej sprzeciwiają się polityce otwartych drzwi forsowanej przez UE. Ale też wewnątrz naszych państw znajdują się NGOsy, które wspierają tę politykę, forsują pomysł otwarcia się na migrację. Pytanie - dlaczego? Czy Państwa zdaniem te organizacje naprawdę wierzą w to, że islamska imigracja poprawi sytuację gospodarczą UE?

Jesteśmy przekonani, że zachodnie elity, do których zaliczamy zarówno czynnych polityków jak i takich małych "polityczków" z organizacji NGO są po prostu krótkowzroczni. A działania pro-imigracyjne wspierają i elity polityczne, i wielki biznes, lobby przemysłowe liczące na tanią siłę roboczą wreszcie lewicowe media. Doktryna otwartych drzwi i multikulturalizmu to ich główne "wyznanie". Zauważmy też, że jawne sprzeciwianie się tej propagandzie to dla osoby, środowiska czy partii równoznaczne z popełnieniem społecznego i politycznego samobójstwa, przynajmniej na zachodzie.

CZYTAJ TEŻ: Na wjazd do Europy czeka ponad 6 milionów islamskich imigrantów

Dlaczego tak się dzieje? Naszym zdaniem winny jest odwrót od religii, tradycji, odcięcie się tych państw od korzeni - po prostu elity ale także i zachodni Kościół już nie identyfikują się z dawnymi tradycjami, które przecież zbudowały potęgę Europy.

Polska i Węgry sprzeciwiają się niekontrolowanej migracji. Skoro, jak Pan mówi, zachodnie elity myślą irracjonalnie, tylko minimalnie kierując się interesem społeczeństw czy gospodarki, lub widząc ten interes błędnie to może czas na to by państwa naszego regionu rozpoczęły własną realpolitik, zacieśniły więzy? Pojawia się postulat stworzenia "nowej UE", także i polski prezydent ma koncepcję Międzymorza. Polska i Węgry miałyby być liderami takiej kooperatywy. Pytanie czy Państwo jako Jobbik w ogóle to popieracie?

Ja powiem więcej - Jobbik jest właśnie głównym adwokatem kooperacji w Europie Centralnej, bo taka współpraca jest nam potrzebna jak nigdy przedtem! Znów spójrzmy w historię - nasze państwa zawsze były wprasowane między interesy Wschodu a Zachodu. Nasz region musiał ścierać się z najeźdźcami przez całą swą historię. W XX wieku padaliśmy ofiarą to Niemieckiej to Rosyjskiej hegemonii, zarówno w sferze militarnej jak i politycznej. A gdy się z niej wyzwoliliśmy znowu najechał nas Zachód, tym razem gospodarczo. Teraz jest podobnie, nawet biorąc pod uwagę, iż karabiny i bagnety zostały zastąpione niekorzystnymi dla nas umowami ekonomicznymi i ustaleniami finansowymi.

CZYTAJ TEŻ: Polska powinna pomóc uchodźcom - katolicyzm zobowiązuje

Dlatego naszym zdaniem współpraca to jedyna szansa na wyrwanie się z tego zaklętego kręgu. Ludy od Bałtyku do Adriatyku mają wspólnotę doświadczeń historycznych, mamy też w wielu sferach zbliżone problemy, w tym migrację czy ciągłe odstawanie od reszty Unii Europejskiej. Dlatego właśnie Jobbik wraz z szeregiem ośrodków w Europie Centralnej rozpoczął kampanię na rzecz Unii Celnej, wiążącej nasz region a w dłuższej perspektywie - zrównania naszych potencjałów gospodarczych. Ale taka kooperatywa ma szanse na sukces tylko pod warunkiem, że przewodniczyć jej będzie Polska. To ważne, bo Wasz kraj jest najsilniejszy w regionie i powinniście korzystać z atutów które macie by przez lata budować pozycję regionalnego lidera.

CZYTAJ TEŻ: „Nieprzestrzegająca praworządności” Polska przyciągnęła 10 mld dolarów zagranicznych inwestycji

Zamiast tego jednak w ostatnich latach staraliście się być tylko ubogim krewnym, który zasiada przy stole ze znamienitszymi gośćmi - Niemcami, Francją czy Wielką Brytanią.

Wracając do tematu funduszy i polityków - czy po ujawnieniu transferów finansowych Jobbik będzie chciał by miejsce miały kolejne działania? Na przykład prawne?

Przede wszystkim zależy nam na czystości i przejrzystości sfery publicznej. Na Węgrzech niestety mamy dość kiepskie prawo dotyczące NGOsów: tego typu instytucje są niedofinansowane a ich działaniom brakuje przejrzystości. A przejrzystość jest ważna, bowiem organizacje NGO stały się elementem politycznej soft-power i są wykorzystywane przez rządy państw ościennych do wywierania wpływu na swoich partnerów. Ale pamiętajmy też, że nie chodzi o kwestie zewnętrzne. Nawet Fidesz korzysta z "usług" NGOsów po to by promować swoją wizję polityczną, czasem też wykorzystuje je przeciwko przeciwnikom politycznym - tutaj także brakuje przejrzystości, działanie organizacji jest niejasne, albo bowiem mamy do czynienia z korupcją polityczną albo w najlepszym wypadku - z negatywnym oddziaływaniem na życie publiczne. Jeżeli Jobbik kiedykolwiek obejmie władzę na Węgrzech powiemy twarde "nie" takiemu wykorzystywaniu NGO a organizacje, które wykonywały podejrzane operacje poniosą konsekwencje prawne.

Rozmawiał Arkady Saulski.

Powiązane tematy

Komentarze