Informacje

Mieszkania zdrożeją, a deweloperzy odpłyną z Ukraińcami

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 24 października 2017, 13:27

  • Powiększ tekst

Gościem Marka Siudaja w telewizji wPoslce.pl był Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich

Pojawiają się sygnały, że grozi nam wzrost cen mieszkań. Czy rzeczywiście tak jest? Zdaniem gościa „Wywiadu Gospodarczego” - tak. W 2007 roku ceny były szalone, bo deweloperzy nie nadążali za popytem. Teraz, po wielu latach życzeniowego myślenia branży deweloperskiej, ceny faktycznie mogą znacząco wzrosnąć, bo tym razem nałożyć się może na siebie kilka czynników, na które ciężko wpłynąć. Pierwszym może problemem będzie brak ziemi.

Po pierwsze od wielu miesięcy obserwujemy, szaleńcze wręcz, ceny gruntów i tych gruntów budowlanych brakuje w całym kraju - powiedział Konrad Płochocki z PZFD. Z jednej strony wynika to z dobrego popytu w całym kraju, z drugiej z ograniczeń w handlu ziemią rolną, a można do tego jeszcze dodać ostatni ruch, czyli wstrzymanie sprzedaży ziemi przez Skarb Państwa i przez spółki skarbu państwa. Tych terenów budowlanych jest mało, co już dzisiaj widać trochę w rosnących cenach mieszkań, natomiast z drugiej strony – co zaczęło się stosunkowo niedawno, ale powoli zaczyna się przekładać w te projekty inwestycyjne, które będą oddawane do użytkowania za dwa lata – okazuje się, że sama cena wykonawców bardzo rośnie, bo brakuje pracowników na budowach, że to jest kolejny czynnik wzrostu cen.

Czy powodem braku rąk do pracy jest otwarcie się Unii Europejskiej na Ukraińców?

Częściowo tak. Z drugiej strony winna jest dobra sytuacja na rynku pracy, choć należy się z niej cieszyć u nas w Polsce, oczywiście - mówi Konrad Płochocki. Przez ostatnie lata bardzo ładnie uzupełnialiśmy niedobór pracowników na budowach pracownikami z Ukrainy, którzy dosyć dużym strumieniem płynęli do Polski i rzeczywiście udało się to uzupełnić. W czerwcu otworzono granice europejskie w ten sposób, że obywatele Ukrainy mogą podróżować bez wiz. Po czerwcu na wielu naszych budowach pracownicy odchodzili, czy po prostu nie pojawiali się w pracy w poniedziałek na swojej zmianie, bo okazywało się, że wyjechali za zachodnią granicę, gdzie stawki są wyższe, niż w Polsce.

Rząd w tym czasie ułatwił trochę zatrudnianie Ukraińców – skrócił potrzebne formalności, ale w opinii gościa Wywiadu nowy napływ pracowników z Ukrainy to napływ niewykwalifikowanej siły roboczej.

Rzeka nowych pracowników z Ukrainy cały czas płynie, ale mamy problem z wykwalifikowanymi pracownikami. Dzisiaj trochę patrzymy na Białoruś i coraz więcej jest Białorusinów pracujących, którzy – co ciekawe – są drożsi, niż Ukraińcy, ale dają się poznać jako bardzo solidni pracownicy, ale bez daleko idących ułatwień dla zatrudniania Ukraińców, Białorusinów, a może jeszcze jakichś innych narodowości, które są w naszym kręgu kulturowym, bo tak by było najłatwiej, to mamy ryzyko wzrostu cen wykonawców.

W przyszłym roku ruszają też inwestycje infrastrukturalne. Zapotrzebowanie będzie jeszcze większe i spora część pracowników pracujących na budowach mieszkań przeniosą się na budowy dróg.

Problem z gruntami będzie się tylko nasilał. Skarb państwa i spółki skarbu państwa wstrzymały sprzedaż swoich gruntów. Stało się tak ze względu na nowy cel, pod jaki potrzebny są grunty, czyli Krajowy Zasób Nieruchomości, w którym mają być budowane mieszkania pod wynajem. Czy w takim razie deweloperzy nie będą chcieli budować mieszkań w rządowym projekcie mieszkań na wynajem? Dyrektor Polskiego Związku Firm Deweloperskich twierdzi, że deweloperzy prędzej uciekną za ukraińskimi pracownikami za granicę, niż wezmą udział w tym projekcie.

Rozumiemy potrzebę i absolutnie ją popieramy, bo powinniśmy zwiększyć udział mieszkań na wynajem w krajowym rynku – tych mieszkań absolutnie brakuje, to pogarsza nasza elastyczność w przemieszczaniu się za pracą i za szkołą, natomiast dzisiejsze warunki jakie są proponowane prywatnym inwestorom w naszej ocenie są tak trudne do spełnienia, że prywatni inwestorzy szybciej przestaną inwestować w branżę deweloperską i się przebranżowią na rynki zagraniczne - mówi Konrad Płochocki. Już widzimy, że część polskich firm już zaczyna rozglądać za granicą. Już na początku tego roku mieliśmy całą falę ogłoszeń, że kolejna firma kupuje działkę za granicą, bo właśnie widzi pogarszające się warunku inwestowania w Polsce i patrzy na zagraniczne rynki, więc niestety spodziewamy się, że inwestorzy nie będą w stanie spełnić tych warunków.

Dlaczego? Zdaniem gościa Wywiadu, największym problemem jest dziś kredytowanie.

Bo z jednej strony oznacza to dla nich konieczność zamrożenia pieniędzy na co najmniej 30 lat – taki jest okres dojścia do własności, gdyby najemca powiedział, że chce kupić to mieszkanie z dojściem do własności. Na żądanie najemcy inwestor nie może powiedzieć „te mieszkania nie są przeznaczone na dojście do własności, one są przeznaczone tylko na wynajem” - ustawa dzisiaj mówi, że musi się zgodzić. Czyli realnie inwestor musi założyć, że część budynku będzie spłacał przez 30 lat. Te pieniądze musi skądś wziąć. Dzisiaj nie ma banków, nie ma instytucji, która dałaby pieniądze na 30 lat, więc to jest tak naprawdę prywatne ryzyko inwestora, a polskie firmy jeszcze są zbyt biedne, żeby na 30 lat zamrozić poważne środki, bo ich po prostu nie stać. Nie mają tyle pieniędzy. Dzisiaj branża deweloperska w Poslce, porównując do światowej, to są cały czas bardzo małe, rodzinne firmy - ocenia Płochocki.

Drugim problemem są stawki na wynajem. Deweloperzy twierdzą, że nie są w stanie wyliczyć czynszów w przyszłości i tego, czy będą w stanie odzyskać pieniądze.

Czy lepszym rozwiązaniem byłaby sytuacja, gdy deweloper sprzedaje np. połowę mieszkań jakiejś instytucji po cenie produkcji, a ta wynajmuje? Zdaniem gościa „Wywiadu” jest to również niemożliwe. Nikt nie bedzie chciał inwestować w nieswoją właśność.

Raczej powinno być tak i cały świat tak działa, że jeżeli jakiś inwestor, np. fundusz REI, czy fundusz inwestycyjny kupuje mieszkanie na wynajem, to on zawsze żąda całego budynku. Chce mieć 100 proc. Własności, m.in. po to, żeby po 20 latach dokonać generalnego remontu… to jest jakbyśmy mieli jeden pokój w mieszkaniu. Chcemy mieć całe mieszkanie, żeby nad nim panować. Tak samo to działa na całym świecie.

Może to oznaczać, że, jeśli program budowy mieszkań na wynajem ma się udać, konieczne będzie powołanie osobnej instytucji celowej dla budowy mieszkań pod wynajem.

MW

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.