Informacje

autor: fot. Pixabay
autor: fot. Pixabay

Miasta potrzebują powietrza

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 27 lutego 2019, 08:44

  • Powiększ tekst

Brak klinów napowietrzających powoduje zaleganie w miastach szkodliwych dla człowieka cząsteczek, szczególnie tych emitowanych przez transport drogowy - mówi prof. Cezary Pałczyński, alergolog z UM w Łodzi. Dodał, że wiążą one na swojej powierzchni np. metale ciężkie czy alergeny.

Prof. Cezary Pałczyński z Kliniki Chorób Wewnętrznych, Astmy i Alergii Uniwersytety Medycznego w Łodzi podkreślił znaczenie klinów napowietrzających w miastach, których zadaniem jest poprawienie przepływu powietrza na terenach zabudowanych.

W latach 50. i 60. XX wieku wyjątkowo dbano o to, żeby miasta były przewietrzane. Wiązało się to z możliwością wybuchu wojny nuklearnej. Opad radioaktywny, który by wystąpił, miał być wywietrzony, dlatego w okresie komunistycznym zwracano na to uwagę” - mówił.

W kolejnych latach - jak podkreślił - temat ulegał zapomnieniu, a korytarze zaczęły być zabudowywane. „W ten sposób miasta się zaczęły dusić albo przynajmniej były o wiele słabiej przewietrzane” - tłumaczył.

Alergolog zwrócił uwagę, że cząsteczki, szczególnie te emitowane przez transport drogowy, np. przez samochody z silnikami Diesla, przebywając dłużej w przestrzeni miejskiej mają więcej możliwości na związanie na swojej powierzchni innych substancji jak m.in. metali ciężkich, węglowodorów, endotoksyn bakteryjnych, wolnych alergenów.

Taka cząsteczka, która przebywa w przestrzeni miejskiej przez dłuższy czas (…) jest o wiele bardziej szkodliwa dla człowieka, niż taka, która przebywa w niej krótko i zaraz będzie wywietrzona” - tłumaczył i dodał, że należy walczyć nie tylko z emisją spalin, ale należy również pamiętać o wentylacji miast.

Druga rzecz, o której musimy pamiętać - jak zaznaczył - to przeciwdziałanie zjawisku miejskiej wyspy ciepła. „Pomiędzy centrum miasta a przedmieściami w Polsce różnice temperatur przekraczają nawet 10 stopni, czyli miasta są przegrzewane. W tym momencie reakcje chemiczne zachodzą łatwiej. Co więcej, przegrzane miasto sprzyja temu, żeby występował smog typu filadelfijskiego” - mówił.

Smog filadelfijski jest nazywany także smogiem ozonowym. Ozon to alotropowa, reaktywna odmiana tlenu. Jest niebieskawym gazem o charakterystycznej woni. W naturze pełni ważną rolę ochronną, pochłaniając część promieniowania ultrafioletowego dochodzącego ze Słońca do Ziemi. Występuje również blisko Ziemi, w troposferze, gdzie powstaje podczas wyładowań elektrycznych i wskutek reakcji tlenków z organicznymi związkami węgla (pod wpływem słonecznego światła). Do powstania ozonu w takich reakcjach niezbędne są związki obecne w zanieczyszczeniach (np. w spalinach).

Jak podkreślił prof. Cezary Pałczyński wysokie stężenia ozonu przyziemnego może powodować podrażnienia dróg oddechowych, trudności w oddychaniu oraz uszkadzać płuca. „W wyniku reakcji fotochemicznych, które zachodzą w atmosferze, wytwarzają się aldehydy, w tym np. formaldehydy czy inne bardzo szkodliwe substancje, m.in. nadtlenek acetylu, azotany itd.” - wymienił.

Minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński podkreślił w rozmowie z PAP, że resort pracuje nad nowymi zasadami budowania, które zapewnią m.in. korytarze napowietrzające miasta.

Kwieciński dodał, ze resort zamierza podnieść także wymogi dotyczące urbanistyki. „Chcemy zapobiegać chaotycznemu rozlewaniu się miast. Chcemy również zapewnić lepsze standardy, żeby na przykład w miastach mogło swobodnie przepływać powietrze”. Kwieciński dodał, że będzie to miało wpływ na napowietrzanie miast - ważne dla zapobiegania smogowi.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych