Informacje

Patrycja Kotecka, członek Zarządu Towarzystwa Ubezpieczeniowego LINK4 SA / autor: materiały prasowe LINK4
Patrycja Kotecka, członek Zarządu Towarzystwa Ubezpieczeniowego LINK4 SA / autor: materiały prasowe LINK4

TYLKO U NAS

Patrycja Kotecka: ryzyko nas zmobilizowało

Gazeta Bankowa

Gazeta Bankowa

Najstarszy magazyn ekonomiczny w Polsce.

  • Opublikowano: 9 września 2020, 16:30

  • Powiększ tekst

W LINK4 – zaryzykuję tezę – wygrywamy z koronawirusem. I to pod wieloma względami – mówi „Gazecie Bankowej” Patrycja Kotecka, członek Zarządu Towarzystwa Ubezpieczeniowego LINK4 SA w rozmowie z Grażyną Raszkowską

Epidemia koronawirusa uderzyła z impetem we wszystkie światowe gospodarki. Wtargnęła też w przemiany, jakie niesie rewolucja przemysłowa 4.0 związana z rozwojem nowych technologii i sztuczną inteligencją. Pandemia wyhamowała, ale po zniesieniu obostrzeń zdaje się wracać z jeszcze większą siłą. Jak to wpłynęło na sektor ubezpieczeń? Jak LINK4 poradził sobie z pandemią? Czy to było dla was duże zaskoczenie?

Patrycja Kotecka: Firmy ubezpieczeniowe początkowo odczuły spore spadki, głównie w marcu, kwietniu. Wówczas spadła sprzedaż nowych aut w Europie, a w Polsce zamknięte granice uderzyły w rynek sprowadzanych samochodów. Od maja sytuacja zaczęła się poprawiać, a obecnie – można powiedzieć – branża bardzo szybko nadrabia straty.

W LINK4 – zaryzykuję tezę – wygrywamy z koronawirusem. I to pod wieloma względami, z których każdy, gdyby nie przedsięwzięte środki ostrożności oraz zastosowane rozwiązania, mógł narazić nas na duże straty. Byliśmy zaskoczeni, owszem, samym zagrożeniem, bo to „wróg” niewidzialny, nieznany, ale nie byliśmy też bezbronni, bo mieliśmy scenariusze na różne nadzwyczajne ryzyka. Jak każda poważna firma zatrudniająca setki osób mieliśmy wręcz obowiązek przygotowywać się na różne zagrożenia, nie tylko natury epidemicznej. I właśnie z myślą o tym nieznanym ryzyku już od lat testowaliśmy możliwość przejścia pracowników na pracę zdalną i przestawienia systemów, na ile pozwalają na to względy bezpieczeństwa informacji, w tryb „rozproszony”. Testy pokazały, że taki „switch” jest możliwy. I – jak się okazało niedawno – stał się konieczny.

Sama „przeprowadzka” do domów, pobieranie sprzętu – to zajęło praktycznie dwa dni. Doszlifowywanie komunikacji, optymalizacja procesów biznesowych odbywały się już płynnie i stopniowo. Klient LINK4 nawet nie miał możliwości poczuć, zorientować się, że nastąpiła taka zmiana, gdyż nie było żadnej przerwy w świadczeniu usług sprzedażowych czy likwidacji szkód. Na taką rysę na wizerunku firma ubezpieczeniowa, podobnie jak bank czy szanowany producent oprogramowania, nie ma prawa sobie pozwolić.

Praca zdalna, która dominowała w czasie pandemii nie tylko w wielkich firmach, w ogromnym stopniu już z nami pozostanie. Jakie regiony kraju mogą skorzystać na zachodzących zmianach?

Wiele na to wskazuje, że tak będzie, choć oczywiście nie wszyscy pracownicy np. LINK4 docelowo powinni pracować z domów. Kryzys epidemiczny pokazał jednak, że istniejące już możliwości technologiczne, połączone z odpowiednim zarządzaniem pracą i kontrolą jej jakości, mogą z powodzeniem umożliwić taką pracę z domów milionom zatrudnionych.

W przypadku Warszawy na przykład, gdzie w biurowej, znanej z notorycznych korków ulicznych dzielnicy Służewca mieści się siedziba naszej spółki, praca z domu okazała się wręcz zbawienna dla wielu zatrudnionych. Oszczędzają na dojazdach nawet po trzy godziny dziennie, nie marnują pieniędzy na paliwo (środowisko też na tym zyskuje), wreszcie niektórzy z nich pracują np. z domów swoich rodziców czy innych miejsc. Wystarczy stabilny i odpowiednio szybki internet, a wyniki będą jeśli nie porównywalne, to wręcz lepsze – bo kosztem dojazdów pracownik dostaje dodatkowe godziny odpoczynku czy czasu dla siebie lub bliskich, oszczędza też na paliwie, dojazdach, a jeśli może pracować spoza stolicy – oszczędza również na kosztach mieszkania.

Jest więcej niż pewne, że niegdysiejszy wymuszony koniecznością realnej obecności specjalistów w danym obszarze trend „aglomeracyjny” będzie ewoluował w kierunku swoistego rozproszenia kadr. To już się dzieje, co mogliśmy widzieć jeszcze przed pandemią w przypadku np. centrów obsługi okołobiznesowej – lokowanych w „tańszych” strefach kraju.

To duża szansa dla mniej zamożnych regionów na odczuwalny wzrost dochodów pracujących zdalnie i bardziej zrównoważony rozwój, wpisujący się w generalne strategie gospodarcze. Trudno tu wskazać jakieś konkretne, gdyż uboższych ekonomicznie okolic jest wiele nawet w teoretycznie, ale tylko statystycznie, bogatym centrum Polski.

Tak jak dziś kto tylko może i ma nieruchomość oraz środki na start, korzysta z dotacji na energię fotowoltaiczną czy pozyskiwanie deszczówki, tak samo działa i praca zdalna. Oczywiście pod warunkiem, że jest to praca, a nie pobyt w domu i markowanie pracy. Na szczęście dysponujemy już zautomatyzowanymi systemami, które pozwalają ocenić skuteczność wykonywanych obowiązków i czas poświęcony pracy.

Można powiedzieć żartem, że kiedyś słowo „chałupnictwo” miało znaczenie pejoratywne, wręcz uwłaczające, dziś staje się swoistym luksusem, a w przyszłości będzie oznaką prestiżu: bo przecież tylko najlepsi, najpewniejsi, najbardziej odpowiedzialni pracownicy będą mieli dar wygodnej pracy z domu, ci mniej zorganizowani zaś będą musieli dopiero sobie na to zapracować.

Marketing, tak jak wszystkie najważniejsze działy w firmach, musiał się zmierzyć w czasach epidemii z nowymi okolicznościami. Jak można określić najważniejsze wyzwania? Na czym polegają zmiany?

Marketing mierzy się z nowymi wyzwaniami w coraz szybszym tempie, nie tylko za sprawą koronawirusa, lecz przede wszystkim w związku z wdrażaniem nowych technologii, umożliwiających coraz szersze, coraz bogatsze w treści oraz wprowadzające nowe formy działań możliwości przekazu do klientów. Jeśli chodzi o czas pandemii, przyśpieszył on i tak coraz bardziej znamienny proces odchodzenia odbiorców od absorpcji treści na tradycyjnych nośnikach – chodzi tu o prasę drukowaną, reklamę outdoorową, skurczyły się też możliwości oddziaływania na konsumentów przy okazji rozmaitych eventów: od wielkich sportowych imprez, po „małe zachęty” w postaci ulotek, upominków czy gadżetów rozdawanych np. w centrach handlowych.

Przyczyna tych zmian jest oczywista: reklama „szuka” klienta, więc skoro ten został w domu, gros działań marketingowych skierowano, dzięki możliwościom technologicznym, do odbiorców tam, gdzie w danej chwili się znajdują: na ich komórki, komputery, telewizory, a nawet nowoczesne zegarki – smartwatche. Marketing generalnie już dawno przeniósł się do internetu jako środka dystrybucji. I to z kilku względów. Po pierwsze, umożliwia to dotarcie z dopasowanym, wręcz spersonalizowanym, przekazem do tych klientów, do których chcemy dotrzeć – i to za pośrednictwem różnych urządzeń. Po drugie, wyniki kampanii prowadzonych przez internet można mierzyć, co nie było wykonalne np. w wypadku stojących przy drogach billboardów.

Dzięki tym zanonimizowanym, ale szczegółowym, pomiarom firmy reklamowe pokazują swym zleceniodawcom swoiste „ścieżki zachowań” konsumentów, stykających się z reklamą. To pozwala szybko reagować, alokować środki na skuteczniejsze przekazy, ograniczać nakłady na te mniej popularne. Dla firm, w tym z sektora ubezpieczeń, to wielka oszczędność – nie marnotrawią środków na reklamy, które i tak nie odniosą skutku, bo zostały źle „zaadresowane”.

To możliwe dzięki przetwarzaniu wielkiej liczby gromadzonych danych i informacji. Big Data to tylko szansa czy też zagrożenie dla firm szczególnie w kontekście marketingu internetowego? Jak „opanować” te dane?

Big Data ma znaczenie fundamentalne – nie tylko dla marketingu, lecz także innowacji, promocji, pozyskiwania środków na inwestycje, start-upy, na rozwój światowej gospodarki w ogóle. Bez Big Data wyhamowałyby i badania naukowe, i medyczne, nie mówiąc już o marketingu, reklamie, budowie czy ochronie wizerunku firm oraz ich osiągnięć.

Dzięki Big Data niewyobrażalne wręcz ilości pakietów informacji o zachowaniach konsumenckich dają się przetworzyć i poddać analizie. Względy bezpieczeństwa i zasady etyki są tu oczywiście kwestią podstawową: uczciwe firmy nie inwigilują, ale przetwarzają informacje związane z odbiorem ich reklam. A ponieważ reklama dziś często prowadzi od razu – często przez kilka kliknięć – do zakupu, istotne jest jak najlepsze zabezpieczenie i poufnych danych bankowych, i danych osobowych konsumentów. Tu odpowiedzialność spada i na reklamodawców, i na sprzedających, i na samych użytkowników internetu – którzy muszą i mogą świadomie decydować, jakie „ślady” i dane pozostawiają lub udostępniają w sieci.

(…)

Jak odniesie się pani do alarmistycznych doniesień niektórych mediów, że polska gospodarka właściwie już jest w rozsypce po koronawirusie, że nastąpi gigantyczny wzrost bezrobocia, upadną inwestycje, a rodzimy kapitał nie będzie w stanie stawić czoła żadnym ambitnym projektom bez know-how i środków z zagranicy?

To symptomatyczne, że to czarnowidztwo nie tylko gospodarcze tak usilnie wskazuje nam zagranicę jako złoty środek na szczęście i dobrobyt. Uważam, że takie przekazy to może nie wojna informacyjna, ale swoista reklama i „urabianie” obywateli w przekonaniu, że jesteśmy gorsi, głupsi i biedniejsi od Zachodu pod każdym względem. To oceny całkowicie niesłuszne.

Proszę zauważyć: polska gospodarka w porównaniu z innymi krajami radzi sobie całkiem dobrze. Dane Komisji Europejskiej wskazują, że w Polsce spadek PKB może wynieść 4,6 proc., a np. w Hiszpanii – 16 proc. Działania Polski są doceniane przez instytucje międzynarodowe, m.in. przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

W kraju rozwija się rodzima myśl techniczna, rośnie innowacyjność. Co prawda nie budujemy statków kosmicznych, bo na to stać tylko największe mocarstwa i prywatne konsorcja, ale na dniach zaprezentowano np. polskie prototypy samochodów elektrycznych. Można? Można.

Rozmawiała Grażyna Raszkowska

Pełny tekst wywiadu z Patrycją Kotecka z LINK4 oraz więcej informacji i komentarzy o światowej i polskiej gospodarce i sektorze finansowym znajdziesz w bieżącym wydaniu „Gazety Bankowej” - do kupienia w kioskach i salonach prasowych

„Gazeta Bankowa” dostępna jest także jako e-wydanie, także na iOS i Android

Szczegóły, jak zamówić e-wydanie „Gazety Bankowej”, kliknij tutaj

Okładka Gazety Bankowej / autor: Fratria
Okładka Gazety Bankowej / autor: Fratria

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych