Opinie

Fot.sxc.hu
Fot.sxc.hu

Korwin – faszysta, Lenin – w porządku gość

Krystyna Szurowska

Krystyna Szurowska

ekonomistka i publicystka

  • Opublikowano: 27 maja 2014, 19:59

    Aktualizacja: 28 maja 2014, 10:16

  • Powiększ tekst

Ale raban! Wszystkie media zastanawiają się „Kim są wyborcy Korwina?”, w domyśle pytając „cóż za durnie nie głosowali na naszych wspaniałych dobrodziejów, którzy od 25 lat nie potrafią przeprowadzić reformy służby zdrowia?!”. Ja się establishmentowi nie dziwię – pomyśleć tylko, że taki Korwin dostanie tyle kasiory, zamiast starych dobrych kumpli, też by mnie szlag trafił. Tym bardziej, że dzisiaj wyszło na jaw jakie odprawy dostają Europarlamentarzyści, którym obywatele dali czerwoną kartkę. No nic, tylko zawodzić społeczeństwo!

Ogólnoeuropejski ból wiadomej części ciała mnie strasznie bawi. W Polsce próbuje się ubliżać wyborcom Korwina, wyzywając ich od „młodych” - z prawie każdej „poważnej” analizy Korwina (czemu nikt nie analizuje, co za półgłówki głosują na PO?) płynie przekaz „no, może i Korwina wybrano, ale nie ma co go traktować poważnie, bo jego wyborcy są poniżej 40”. I teraz nie wiem, bo być może najważniejsze pismaki nad Wisłą próbują nam przekazać, że pełnię praw obywatelskich zyskiwać będziemy po czterdziestce, albo jak zawsze prezentują nam przepaść dzielącą ich teksty od zdrowego rozsądku, praw naturalnych, logiki i takich tam. Przecież jeśli wyborcy Korwina są młodzi, to oznacza, że ma on przyszłość! Drogie postkomuszki, na szczęście nie będziecie żyć wiecznie (co ostatnio dosyć obrazowo pokazał Jaruzel) i to właśnie wyborcy przed 40 będą kreować Polskę. I wiecie co postkomuszki? Skoro głosują na Korwina zapewne ukształtują ten kraj o wiele lepiej niż wy. Bo obok całej mojej antypatii do wariata Korwina, skupia on wokół siebie ludzi, którzy mają ambicje, trochę kultury, a w życiu chodzi im o coś więcej niż napchanie swojej chamskiej kabzy kradzionymi pieniędzmi.

Poza polskim „problemem Korwina” dzieją się straszniejsze rzeczy. I wcale nie mówię o węszeniu końca świata przez gazety typu The Guardian, albo The Independent, z powodu niepodważalnego faktu, że co 3 głosujący na Wyspach oddał swój bezcenny „vote” na Nigela Farage, a co gorsza we Francji co 4 reprezentant kasty głosującej postawił krzyżyk obok Marine le Pen. Szkoda, że gremialnie nie zaczęli się zastanawiać, któż to głosował na tych niezrównoważonych pajaców. Wyszłoby na to, że pewnie ludzie, którzy byli kobietami, albo mężczyznami w wieku poniżej, albo powyżej czterdziestki. I nie mówię też o niemieckich rozterkach, cóż zrobić z faktem, że Alternative für Deutschland w związku ze swoimi 7% musi zacząć być traktowana poważnie (Niemcy też się zastanawiają kto głosował na Alternatywę, jednak w sposób o wiele mniej histeryczny). Mówię o tym, że skrajna lewica przybiera na sile i nikt, ale to absolutnie nikt na to nie reaguje.

W Niemczech Alternatywa nazywana jest skrajną prawicą i porównywana do Hitlera, ale nikt nie zwrócił uwagi na to, że naprawdę skrajna, ale lewicowo partia die Linke zdobyła 7,4% (spadek o 0,1% w stosunku do roku 2009). Alternatywa w rzeczywistości nie wsławiła się niczym, co można by było określić jako skrajne – jest to partia „zdroworozsądkowa”, tworzona przez intelektualistów, którzy stosują fakty za miarę i jeśli to jest skrajność to już dłużej nie ma o czym dywagować. W przeciwieństwie do die Linke, która szczyci się, że jest „radikale Linke”! A co powiedzieć, kiedy na karcie do głosowania widzi się pozycję Marxistisch-Leninistische Partei Deutschlands?! Jak to w ogóle możliwe, aby prawnie dozwolonym było głoszenie ideologii Lenina, w dodatku w partii politycznej, której przecież celem formalnym jest dążenie do objęcia władzy w państwie?! Ciekawe, jakby nasi zachodni sąsiedzi zareagowali na Hitlerische-Himmlerische Partei Deutschlands...

W Polsce też istnieje „pewna” asymetria. Kiedy to Palikot wprowadzał do sejmu swoją wesołą drużynę składającą się z aborcyjnych terrorystek, genderowych rewolucjonistów i ekstremalnych antyklerykałów media nie biły na alarm. Pismaki nie poświęcały tuszu na rozpisanie się „cóż za idioci głosowali na Palikota”, albo o przybliżeniu się do władzy grupy głoszącej ekstremalne poglądy. Trzeba oddać Korwinowi, że wygłaszane przez niego tezy bywają skrajne. Jednak pamiętajmy, że w programie jego partii nie ma słowa o izolowaniu niepełnosprawnych od społeczeństwa, albo dopuszczeniu gwałtów w małżeństwie, ani o tym, żeby z ołtarzy zdjąć Matkę Boską. W nazwie Korwinowej partii nie pojawia się nazwisko jednego z największych zbrodniarzy w historii świata. A członkowie KNP nie chcą nikomu odebrać prawa głosu.

Jak to się stało, że w krajach, które jeszcze 30 lat temu nękała „głęboka komuna” dzisiaj bez echa przechodzą rzeczywiście skrajne lewicowe partie, podczas gdy zwykły konserwatyzm (np. AfD) traktowany jest jak „Rechts-extermismus”? Opamiętajmy się!

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych