Informacje

Fot.wikimedia.org
Fot.wikimedia.org

Na Ukrainie zarabiają trzy razy mniej od nas, a ceny te same. RAPORT

Money.pl

  • Opublikowano: 21 lutego 2014, 17:49

  • Powiększ tekst

Ukraińska gospodarka jest dziś warta 176 miliardów dolarów. Tyle, co polska 14 lat temu. Państwo rozwija przestarzały model ekonomiczny oparty na przemyśle ciężkim, utrzymuje i dopłaca do nierentownych kopalń i wspiera biznes oligarchów, a tracą na tym zwykli ludzie.

Tylko w ciągu tygodnia wartość ukraińskiej hrywny w stosunku do dolara spadła o 10 procent. Trend spadkowy trwa już od dekady, ale tak dynamiczny nie był jeszcze nigdy.

- Szacuje się, że w ciągu tygodnia Ukraińcy wycofali około miliard dolarów z banków. Ukraiński bank centralny nałożył bardzo ostre ograniczenia na operacje walutowe. Żeby kupić dolary i euro przedsiębiorstwo ukraińskie musi złożyć wniosek i zaczekać siedem dni. To bardzo niekorzystnie wpływa na gospodarkę, która jest mocno zależna od wymiany z zagranicą - tłumaczy portalowi Money.pl Jewgen Worobiow, ekspert do spraw Ukrainy z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

- Jeśli sytuacja się jeszcze zaostrzy, ukraińska waluta może przestać być wymienialna. Na pewno ucierpi na tym handel z Polską, ale też nasze inwestycje na Ukrainie, których wartość sięga prawie miliarda dolarów. W przypadku niekontrolowanej eskalacji konfliktu może to być strata na majątku, jeśli przykładowo ucierpią nieruchomości należące do polskich firm. Ale może też dojść do przepadku mienia, a także na przykład do utraty informacji o posiadanych przez polskie podmioty spółkach i utraty nad nimi kontroli - dodaje Patryk Toporowski z PISM.

Niepokojący jest też spadek rezerw banku centralnego Ukrainy z 36 mld dolarów we wrześniu 2013 roku do niecałych 20 mld dolarów w styczniu 2014 roku.

- Gospodarka Ukrainy opiera się na paradoksie. W miarę normalne funkcjonowanie państwa zapewniają bowiem mało rentowne sektory, jak przemysł metalowy i chemiczny. Ukraińskie produkty nie mają dużej wartości dodanej i nie można ich sprzedać z dużym zyskiem na rynkach światowych. Rząd wydaje olbrzymie środki na subsydiowanie największych zakładów, takich jak kopalnie węgla kamiennego. A oligarchom się to opłaca - twierdzi Patryk Toporowski.

To, co Ukraina wyprodukuje, w większości jedzie do krajów byłego Związku Radzieckiego. Według najnowszych danych opublikowanych przez ukraiński urząd statystyczny, od stycznia do listopada 2013 wartość produktów wysłanych w tym kierunku wyniosła 20,3 miliarda dolarów, czyli aż 35 procent wielkości całego eksportu. Największym odbiorcą jest oczywiście Rosja (gdzie pojechały towary za prawie 14 mld dolarów), kolejne są pozostałe kraje z rosyjskiej unii celnej: Kazachstan (2 miliardy) i Białoruś (1,8 miliarda).

Wartość eksportu na zachód od stycznia do listopada 2013 roku wyniosła 15,3 mld dolarów. Wśród największych europejskich partnerów handlowych Ukrainy są Polska (ponad 2,2 mld dolarów), Włochy (2,1 mld ), a także Niemcy i Węgry (ponad 1,4 mld dolarów każdy z krajów).


Źródło: ukrstat.gov.ua


Na wymianie handlowej z zagranicą Ukraina wychodzi na minus. W porównaniu z eksportem na poziomie 57 miliardów dolarów, kraj ten importuje towary o wartości 70 miliardów dolarów. Import z krajów byłego bloku radzieckiego i z Europy jest niemal identyczny i w obu przypadkach ma wartość 25 miliardów dolarów.

Jak podaje ukraiński urząd statystyczny, PKB per capita z roku na rok cały czas rośnie. Od 2009 roku do 2012 roku z 2,5 tysiąca dolarów do prawie 3,9 tysiąca. To przekłada się na średnie zarobki rzędu 400 dolarów miesięcznie, co - jak zaznaczają eksperci - nie jest dużą sumą w porównaniu z kosztami utrzymania.

Według oficjalnych statystyk bezrobocie na Ukrainie sięga zaledwie ośmiu procent. Niezależni eksperci jednak patrzą na nie sceptycznie. - Realny poziom stopy bezrobocia jest co najmniej dwa razy wyższy - uważa Jewgen Worobiow. Wszystko dlatego, że żeby zostać zarejestrowanym jako bezrobotny, trzeba przebić się przez mur administracyjnej biurokracji. Rejestracja w urzędzie pracy trwa kilka miesięcy. Później trzeba jeszcze czekać na przyznanie zasiłku, którego wartość to ledwie trochę ponad sto dolarów. - Dlatego wiele osób nawet nie zawraca sobie tym głowy - wyjaśnia w Money.pl Worobiow.

Szczególnie skomplikowana jest sytuacja na wsi. Każdy, kto ma kawałek ziemi, nie kwalifikuje się do pobierania zasiłku, mimo że tak naprawdę nie ma pracy, z której może się utrzymać. To dlatego mimo pozornie niskiego bezrobocia jedna czwarta Ukraińców - jak mówią dane CIA - żyje poniżej progu ubóstwa .

Żeby mieć z czego żyć, Ukraińcy do niebotycznych rozmiarów rozbudowali szarą strefę. Według szacunków Friedricha Schneidera i Colina C. Willimas z brytyjskiego think tanku IEA, w 2007 roku sięgnęła ona prawie 47 procent wartości PKB. Jeszcze odważniejszy w szacunkach jest Business Week, który w 2010 roku podał, że wielkość szarej strefy jest równa aż 58 procent PKB. To szósty najgorszy wynik na świecie. W tym niechlubnym rankingu Ukrainę wyprzedziły tylko Tanzania, Peru, Azerbejżdżan, Boliwia i Gruzja.

Tomasz Sąsiada, Money.pl

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych