Informacje

fot. www.freeimages.com
fot. www.freeimages.com

Przepraszam, czy gdzieś tu dostarczają legalnie internet?

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 19 lutego 2015, 11:51

  • Powiększ tekst

Od dziesięciu lat Warszawa walczy z firmami, które pod osłoną nocy montują nielegalne okablowanie na mostach i drogach publicznych. - Wolą "na dziko" położyć kable, niż płacić za nie zarządcy drogi - skarżą się urzędnicy. Pod mostem Łazienkowskim, który spłonął w sobotę, także znajdowały się nielegalne kable.

Sobotni pożar mostu Łazienkowskiego spowodował utrudnienia nie tylko dla kierowców, ale także dla mieszkańców i instytucji, które zostały odcięte od internetu czy telefonów. Chodzi między innymi o Ministerstwo Obrony Narodowej.

Zniszczone przez pożar kable internetowe policji i wojska czytaj tutaj:

Zobaczcie czyje światłowody spłonęły podczas pożaru Mostu Łazienkowskiego...

To już drugi pożar na Moście Łazienkowskim. Po raz pierwszy zapalił się on 40 lat temu

Pod mostem przechodzi wiele kabli teletechnicznych, które uległy uszkodzeniu. Jak poinformowała w środę "Rzeczpospolita", większość z nich była zamontowana nielegalnie.

Pod mostem praktycznie nic nie było legalne - mówi tvnwarszawa.pl Adam Sobieraj, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich.

Most Łazienkowski to nie jedyne miejsce, gdzie kable montowano nielegalnie. Urzędnicy twierdzą, że problem ten dotyczy całego miasta.

Z tym zjawiskiem walczymy już od dziesięciu lat. Kładzenie kabli "na dziko" to generalny problem, dotyczy wszystkich dróg w Warszawie. Wiele spraw jest już w sądach - mówi Sobieraj.

Jak dodaje, chodzi o przewody telewizji kablowej, internetowe czy telekomunikacyjne.

Ustawę o drogach publicznych lekceważy wiele firm, które wolą nielegalnie położyć światłowody, niż za nie zapłacić zarządcy drogi. Są też przypadki, że informują nas o jednym, a kładą ich kilka - tłumaczy.

Koszt położenia metra kwadratowego kabla kosztuje 200 złotych. Kara za nielegalne ich położenie jest dziesięciokrotnie wyższa.

Często informacja o nielegalnym okablowaniu wychodzi na jaw dopiero w momencie remontu. -

Ktoś nas pyta, co to za kable, a my odpowiadamy, że nie wiemy i nawet nie wiemy, do kogo się z tym zgłosić - mówi Sobieraj.

Pożar mostu także pokazał samowolkę firm.

Niektóre światłowody włożone zostały do studzienek telekomunikacyjnych w nocy - mówi rzecznik.

Jak tłumaczy, kable wkładane są od spodu - pod mostem, dlatego nie zajmowane są żadne pasy jezdni.

Nie zajmuje to także całej nocy, więc ciężko kogoś złapać na gorącym uczynku - dodaje.

Po pożarze pod mostem Łazienkowskim ZDM rozpoczął inwentaryzację okablowania.

Chcemy wiedzieć do kogo należy - mówi Sobieraj.

Jedną z metod poznania właściciela jest także odłączenie kabli.

Wówczas firma się do nas zgłasza, z prośbą o odbudowanie łączy. My spisujemy protokół, a pozwolenie wydamy dopiero wtedy, kiedy uregulowany zostanie rachunek za korzystanie z pasa drogi bez zgody - tłumaczy Sobieraj.

Do ZDM sama zgłosiła się już duża firma, która chce zalegalizować wszystkie swoje światłowody.

To jedyna dobra strona pożaru - przyznaje rzecznik.

W środę o nielegalne okablowanie pytali ministra obrony narodowej dziennikarze.

Kable, które znajdowały się pod mostem, dzierżawiliśmy od państwowej firmy. Podpisaliśmy legalną umowę i nie wierzę, że państwowa firma działa nielegalnie - odpowiedział minister Tomasz Siemioniak.

Do pożaru mostu Łazienkowskiego doszło w sobotę po południu. Nikomu nic się nie stało. Akcja straży pożarnej trwała około 12 godzin. Obecnie przeprawa wyłączona jest z ruchu. Miasto nie podaje dokładnie na jak długo. Prezydent miasta poinformowała w środę, że może to potrwać od kilku do kilkunastu miesięcy.

Źródło: tvnwarszawa.pl

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych