Informacje

fot. materiały prasowe KWK Bogdanka
fot. materiały prasowe KWK Bogdanka

Jak w Bogdance przejmują „dobre praktyki” firmy-matki

Maria Szurowska

Maria Szurowska

Dziennikarka "Gazety Bankowej"

  • Opublikowano: 23 stycznia 2016, 10:03

  • Powiększ tekst

Pod koniec października ubiegłego roku doszło do przejęcia spółki Lubelski Węgiel Bogdanka przez pozostającą pod kuratelą Skarbu Państwa Eneę. Dla Bogdanki to niewątpliwa okazja do zaczerpnięcia bezcennego know-how. Już na wstępie przejęli od Enei „dobre praktyki” nepotyzmu i zatrudniania na eksponowane stanowiska miernych, biernych ale wiernych.

Polski sektor górniczy to kopalnia problemów i patologii. Przez błędne strategie rządowe, księstwa prezesów, kółka wzajemnej adoracji związkowców, synekury familijno-polityczne, Polska pomimo posiadania największych zasobów węgla w Unii Europejskiej rok rocznie dopłaca do wydobycia. W 2014 roku było to 5,5 mld złotych.

Pośród firm branży węglowej nierentownych, błędnie zarządzanych, rozdających dobrze opłacane stanowiska dla najczęściej niekompetentnych krewnych i znajomych, lubelska KW Bogdanka świeciła przykładem. Efektywność na poziomie 2555 ton przypadających na pracownika to światowe standardy, a działająca w oderwaniu od rządowej „strategii” na sektor górniczy i nieobarczona koniecznością utrzymywania fikcyjnych stanowisk przynosiła ogromne zyski (w 2014 roku 272,35 mln zysku netto), co skutkowało dobrymi notowaniami na giełdzie.

Problemy Bogdanki zaczęły się w pierwszej połowie ubiegłego roku, kiedy nie tylko spadły ceny węgla, ale też Kompania Węglowa zaczęła oferować kontrahentom lubelskiej spółki dumpingowe ceny. Sprawa skończyła się w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), ale wycena Bogdanki spadła na łeb na szyję. Lubelska spółka zaczęła obawiać się wrogiego przejęcia.

Do przejęcia doszło, ale nie było ono aż tak wrogie. Na pewno było tanie, bowiem można było odnieść wrażenie, że cały sektor pracuje nad obniżeniem wyceny lubelskiej spółki. Tak czy inaczej w rękach Enei – spółki sektora energetycznego pozostającej pod kuratelą Skarbu Państwa – znalazło się 65 proc. akcji Bogdanki. Wraz z pakietem kontrolnym do spółki weszły nowe zasady, kalkowane wprost z najgorszych praktyk w śląskich spółkach wydobywczych i w firmach, gdzie zagnieździli się tamtejsi „działacze” jak np. Enea.

Spółka energetyczna Enea działa jak magnes na ludzi, których nazwiska przewijają się przez kartotekę Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA). Były poseł z ramienia PSL i sekretarz stanu w Ministerstwie Skarb Państwa w rządzie Donalda Tuska, Jan Bury, „umiłował” sobie właśnie ten podmiot.

Traf chciał, że w zarządzie spółki Enea Wytwarzanie, obsługującej elektrownie w Kozienicach, zasiadali sami dobrzy znajomi Burego. Inny traf chciał, że wszystkie przetargi na dostawę biomasy do tejże elektrowni wygrywały tylko firmy należące do innych kolegów posła PSL. A kiedy ktoś zbliżał się do kozienickich interesów, był w mniej lub bardziej elegancki sposób wyproszony. Sprawę szeroko opisywał miesięcznik „Uważam Rze” w artykule „Gra w zielone”.

W momencie przejęcia spółki LW Bogdanka prezesem Enea S.A. był Krzysztof Zamasz, odwołany 7 grudnia zeszłego roku. Zamasz wywodzi się z kręgu biznesowych wychowanków Tomasza Tomczykiewicza, nieżyjącego już barona Platformy Obywatelskiej na Śląsku. Były prezes spółki Enea był również tematem podsłuchanej rozmowy Jana Burego z przedstawicielem Tauronu, w której ludowiec stwierdził, że Zamasz „zerwał mu się ze smyczy i nie wie z kim on tam chodzi”.

„Zerwany ze smyczy” Zamasz zaczął z rozmachem działać w Bogdance. W Radzie Nadzorczej umieścił Dalidę Gepfert, byłą wiceprezes ds. finansowych w spółce Enea, której przypisuje się zasługi akwizycji Bogdanki. Obok niej, w RN zasiadł Paweł Orlof (podał się do dymisji 9 grudnia ubiegłego roku), Bartosz Krysta – nadal piastujący funkcję prezesa zarządu spółki Enea Trading, a także prawnik Krzysztof Matana.

Mecenas Matana urodził się w 1983 roku. Karierę w spółce Enea rozpoczął trzy lata temu, w kwietniu 2013. Zaczął z wysokiego „c” – dyrektor departamentu prawnego. Rok później powołano go do Rady Nadzorczej spółki Enea Serwis, gdzie zasiada do dzisiaj. Od września 2015 roku piastuje funkcję dyrektora departamentu zarządzania operacyjnego w Enei i jednocześnie od listopada Rada Nadzorcza spółki Bogdanka wzbogacona jest o jego nieprzeciętne kompetencje. Czym parał się wcześniej? Edukacją. Otóż, mecenasowi Matanie udało się zdać egzamin adwokacki dopiero trzy lata temu, w wieku 30 lat i na miesiąc przed objęciem stanowiska dyrektora departamentu prawnego spółki Enea. Zdolniacha…

To jednak nie koniec błyskotliwych karier krewnych i znajomych królika związanych z Bogdanką. Jeden z synów prezesa zarządu lubelskiej spółki, absolwent historii na UCMS, skończywszy studia otrzymał posadkę w Łęczyńska Energetyka sp. z o.o. – spółce zależnej od Bogdanki. Świeżo upieczony magister historii okazał się być najodpowiedniejszym kandydatem na stanowisko specjalisty oceny ryzyka.

Takie to know-how czerpie Bogdanka od swojej spółki-matki.

MS

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych