Łódź ma nowy sposób na walkę z dopalaczami. Czy milionowe kary zatrzymają śmiertelny proceder?
Zdawało się, że władze Łodzi próbowały już wszystkiego, włącznie z wymuszonym remontem chodnika akurat tuż przed sklepem z dopalaczami. Nic nie pomogło. Czy pomoże nowa metoda?
Łódź wytacza właśnie najcięższe, jak dotąd, działa w walce ze sprzedawcami dopalaczy, którzy w cyniczny sposób omijają prawo i demoralizują lokalną młodzież. Na co tym razem wpadły władze miasta?
Nowy pomysł na walkę z odurzającymi, chemicznymi proszkami – które mimo fatalnego wpływu na zdrowie wciąż pozostają w Łodzi bardzo popularne – ma uderzyć bezczelnych sprzedawców po kieszeni. Miliona stu tysięcy złotych domagają się władze miasta od właścicieli nieruchomości, w których prowadzony jest śmiertelny proceder.
Pierwszy pozew w tej sprawie wpłynął już do łódzkiego sądu. Łódzcy włodarze chcą w ten sposób wymusić na właścicielach nieruchomości, w których sprzedawane są dopalacze, by dokładniej sprawdzali, komu wynajmują lokale.
— Wychodzimy z założenia, że jeżeli w danym budynku jest sklep z dopalaczami, to cierpią na tym nie tylko mieszkańcy, ale też obniża się wartość majątku miasta – w taki sposób nowy pomysł na walkę z dopalaczami tłumaczy sekretarz miasta Barbara Mrozowska-Nieradko.
Kolejne pozwy są już w drodze. Władze Łodzi sprawdzają obecnie adresy, pod którymi mogą być sprzedawane śmiertelnie groźne substancje.
/mk /polskieradio.pl
>> Czytaj również: Wenezuelczycy są tak głodni, że muszą kraść jedzenie, by przetrwać