PORADNIK DLA ZADŁUŻONYCH: Jak uwolnić się od długów? Odcinek 1. Czy można pokonać swoje długi?
Czy można pokonać swoje długi?
Kilka popularnych blogów, skierowanych dla osób nadmiernie zadłużonych, zawiera w swoim tytule „pokonywanie długów”. Takie określenie uważam za nietrafne. Dlaczego? Bowiem niewłaściwie definiujemy wroga. Dług można spłacać lub nie spłacać, zrestrukturyzować. Ale wszak nie wyzwiemy go na pojedynek. Identyfikując w ten sposób nasz problem finansowy, czyli jako pokonywanie długów, gubimy sedno sprawy. Kojarzy mi się to z … walką z wiatrakami, czyli z przeciwnikiem nierzeczywistym.
Tytuł tegoż Poradnika określa kierunek moich działań - pomoc klientom przy oddłużaniu. Celem prowadzonych przeze mnie działań jest pomoc w uwolnieniu się danej osoby od długów, lub doprowadzenie do sytuacji, kiedy zobowiązania te przestaną być koszmarem. Może mieć to miejsce m.in. poprzez ich restrukturyzację i (lub) częściowe umorzenie.
Te osoby, które doświadczyły na własnej skórze windykacji lub egzekucji niespłacanych zobowiązań, wiedzą, że najczęściej bez walki się jednak nie obejdzie. Zgadzam się z powyższym. Ale wówczas wrogiem nie jest dług, tylko – wierzyciel. Jeśli jest to niespłacany kredyt, „przeciwnikiem” wtedy jest bank, parabank, lub firma windykacyjna, która kupiła nasz dług od wierzyciela.
Błędnie także definiujemy wroga w osobie komornika: nie on jest stroną sporu, tylko egzekutorem długu. Walka z komornikiem jest konieczna wyłącznie w sytuacji, kiedy nadużywa on swoich uprawnień. Ale w kwestii zasadności, czy wysokości długu: stroną jest wyłącznie wierzyciel. Moją specjalnością jest rozwiązywanie problemów w sytuacjach, kiedy wierzycielami są instytucje finansowe.
I tu dochodzimy do odpowiedzi na pytanie, gdzie szukać pomocy w sytuacjach znaczącego przekredytowania, które wydają nam się pułapką bez wyjścia. Moja sugestia – szukajmy doradców wyłącznie wśród osób, mocno związanych z bankowością. Rozumieją one język nazywany przeze mnie „bankomową”, znają bankowe procedury, ale także - absurdy spotykane dość często w tej dziedzinie. Dzięki posiadanej wiedzy i doświadczeniu, tacy doradcy po prostu umieją się dobrze poruszać w bankowej „dżungli”: dzikiej i bardzo nieprzyjaznej dla człowieka…
Bo w dżungli, aby nie zginąć z głodu lub od ukąszenia jadowitego gada, musimy mieć - przede wszystkim - lokalnego przewodnika, dla którego dżungla ta nie stanowi tajemnic.
Dlatego też, częstym błędem jest powierzanie sprawy na etapie próby restrukturyzacji długu kancelariom prawnym. Zwykle, jak pokazują to liczne sprawy z mojej praktyki, kończy się taka próba mocnym skonfliktowaniem stron. A przecież zupełnie nie o to chodzi.
Część z osób czytających ten wpis pewnie sobie pomyśli: to nie dla mnie rozwiązanie, rozmowy z bankami to strata czasu. Kredyty już dawno wypowiedziane, kilku komorników na karku, brak dochodów. Jedyne co pozostaje – w opinii takiej osoby - to używki, które pozwolą zapomnieć o swym marnym losie. Wzorem do naśladowania jest więc pijak z „Małego Księcia”.
Szanowny Czytelniku, jeśli jesteś w podobnej do opisanej sytuacji powyżej: właśnie Ty możesz najwięcej wygrać, starając się swoje problemy rozwiązać!
Konkretnie – możesz wygrać swoje życie, na którym, być może, postawiłeś już kreskę. Nie pozwól, aby także Twoi najbliżsi przestali w Ciebie wierzyć.
Co w takiej sytuacji możesz zrobić? Walcz! Nigdy się nie poddawaj!
Może nie zostaniesz z dnia na dzień Rockefellerem (i bardzo dobrze – ta rodzinka to wyjątkowo paskudny element!), ale możesz wrócić do „żywych”. Oczywiście nad tym trzeba popracować, nie zrobimy tego w jeden dzień.
Zapraszam do lektury kolejnych odcinków mojego Poradnika.
Krzysztof OPPENHEIM ekspert finansowy od kredytów hipotecznych, restrukturyzacji i konsolidacji zobowiązań, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się także w upadłości konsumenckiej oraz w doradztwie przy oddłużaniu. Założyciel Fundacji Praw Dłużnika „Dłużnik też Człowiek”.Obecnie także Prezes Zarządu „Nieruchomości Boża Krówka”