Informacje

„Gazeta Bankowa”: Czy banki stracą swój przywilej?

Izabela Kordos

Izabela Kordos

Dziennikarka "Gazety Bankowej"

  • Opublikowano: 18 marca 2013, 14:22

  • Powiększ tekst

Piekielne narzędzie w rękach banków, które zniszczyło niejedną firmę, a setki Polaków doprowadziło na skraj bankructwa? A może skuteczny sposób na odzyskiwanie niespłacanych długów?

Chodzi o bankowy tytuł egzekucyjny. Zapowiada się gorący bój o jego likwidację, do czego szykują się właśnie posłowie opozycji. Pytanie tylko, czy banki dadzą się pozbawiać instrumentu, który choć jest reliktem minionej epoki, niewątpliwie stawia je w uprzywilejowanej pozycji wobec innych firm.

Któż z nas nie słyszał o makaronach Malma? Zachwalała je w reklamach sama Sophia Loren. Dziś na próżno szukać Malmy na sklepowych półkach, firma musiała wstrzymać produkcję. Jak do tego doszło? Początek całej historii to rok 1991 – wtedy to Michel Marbot, absolwent m.in. INSEAD, jednej z najbardziej prestiżowych szkół biznesu w Europie, kierujący przed laty bankami w Grecji i Włoszech, przyjeżdża do Polski, by zacząć nowy biznes. Kupuje największą w kraju fabrykę makaronu w Malborku, a potem jeszcze zakład we Wrocławiu. Dużo inwestuje, bo chce zbudować w Polsce silną markę. Sprowadza z Kanady specjalną odmianę pszenicy na mąkę.

Interes się kręci, choć głównie za kredyty. W 2003 roku Pekao SA proponuje Malmie 130 mln zł pożyczki na spłatę wcześniej zaciągniętych przez Marbota zobowiązań. Właściciel Malmy na to przystaje i jak dziś twierdzi – wpada w pułapkę. Po trzech latach bank żąda od niego spłaty całego długu. Daje mu na to dwa tygodnie. To początek upadku makaronowego potentata. Bank wydaje bankowy tytuł egzekucyjny. Do akcji wkracza komornik, potem syndyk. Demontowane są maszyny, także fabryka nie może dalej działać. Zostają tylko pracownicy, którym syndyk nie chce wypłacać pensji, a Marbot nie może – bo jest bankrutem.

To tylko jeden przykład na to, jak bankowy tytuł egzekucyjny może zniszczyć prosperującą firmę. Gdyby bank pozwolił firmie działać dalej, byłaby szansa, że Malma powoli spłaciłaby swoje długi. Bank jednak nie chciał czekać i zamiast tego zastosował bankowy tytuł egzekucyjny.

Co to jest? Najprościej rzecz ujmując, to zabezpieczenie dla banku. Zawiera je każda umowa kredytowa, tu znajdziemy m.in. informacje o tym, na jakie roszczenia finansowe narażamy się, jeśli nie będziemy spłacać rat. To zrozumiałe – bank musi się przecież zabezpieczyć. Tyle że, zdaniem wielu ekspertów, bankowy tytuł egzekucyjny stawia banki na uprzywilejowanej pozycji. Jeśli bowiem dłużnik przestanie spłacać raty, bank wystawia ten tytuł do sądu. Ten ma – uwaga – tylko trzy dni na wydanie tzw. klauzuli wykonalności.

Sąd wydaje takie postanowienie na posiedzeniu niejawnym, co oznacza, że kredytobiorca nie ma w praktyce żadnego prawa do obrony. Co dalej się dzieje? Nietrudno zgadnąć – komornik zajmuje wyposażenie mieszkania, konto, samochód. W przypadku firm przejmuje maszyny, nieruchomości.

Banki udzielają coraz więcej kredytów i coraz częściej korzystają z bankowego tytułu egzekucyjnego – W 2009 roku liczba wystawionych tytułów sięgała 700 tysięcy. W 2012 roku przekroczyła milion – mówi Jerzy Bielewicz, prezes Stowarzyszenia Przejrzysty Rynek. – Banki, stosując banków tytuły egzekucyjne, potrafią zniszczyć nie tylko ludzi, ale także całe firmy. Co gorsza, wykorzystują ten przywilej na wiele sposobów. Na przykład w zapisie o poddaniu się egzekucji kwota, do jakiej kredytobiorca poddaje się egzekucji, może być większa od kwoty samego zobowiązania. Rekordzista podpisał umowę na kredyt konsumpcyjny na 3 tys. zł i zgodził się, że bank może egzekwować dług do 10 lat do kwoty, uwaga, 100 tys. zł! – dodaje.

Żyjemy w wolnym kraju. I oczywiście, zapisu o dobrowolnym poddaniu się egzekucji w razie niespłacania rat można nie podpisywać. Ale wtedy o kredycie możemy tylko pomarzyć. Bez tego bank pieniędzy nam nie pożyczy.

Relikt przeszłości

Bankowy tytuł egzekucyjny to prawny następca bankowego tytułu wykonawczego, który został wprowadzony w Polsce dekretem z dnia 15 stycznia 1945 r. o Narodowym Banku Polskim.

– Państwo w innym ustroju wyposażyło w to narzędzie banki, które także były państwowe. Wtedy traktowano całość gospodarki jak ramię państwa i samo państwo dbało, by egzekwować należności – mówi Adam Abramowicz z PiS, członek sejmowej Komisji Gospodarki.

Ustrój się zmienił, ale bankowy tytuł wykonawczy ostał się. Zmieniono nazwę – na bankowy tytuł egzekucyjny. – Jeszcze niedawno takim narzędziem posługiwały się jeszcze banki na Węgrzech, ale rząd Wiktora Orbana je zlikwidował. Teraz bankowy tytuł egzekucyjny jest tylko w Polsce. (…)

 

Cały artykuł w marcowym wydaniu „Gazety Bankowej”.

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.