Informacje

Prezydent Emmanuel Macron, fot. PAP/EPA Christophe Petit Tesson
Prezydent Emmanuel Macron, fot. PAP/EPA Christophe Petit Tesson

Prezydent Macron - świat reaguje

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 8 maja 2017, 08:28

    Aktualizacja: 8 maja 2017, 09:15

  • 5
  • Powiększ tekst

"Francja wybrała przyszłość, Europę, globalny świat" - tak zwycięstwo Emmanuela Macrona w wyborach prezydenckich podsumowuje w poniedziałek "Corriere della Sera". Największe włoskie gazety piszą, że niewiadomą pozostaje i prezydent-elekt, i przyszłość Francji.

Według komentatora "Corriere della Sera" Francuzi dokonali "odważnego wyboru", stawiając na 39-latka, który nigdy wcześniej nie został nawet wybrany do rady miejskiej.

"Druga potęga europejska - podkreśla mediolański dziennik - powierzyła czek in blanco młodzieńcowi, który potrafił pójść pod prąd zdającej się zmierzać w zupełnie innym kierunku".

Włosi pełni wątpliwości

Publicysta największej włoskiej gazety zastrzega zarazem, że "Emmanuel Macron pozostaje niewiadomą". Nazywa go "aspirującym francuskim, nader czarującym Kennedym, który wciąż musi się jeszcze wykazać, pokazując coś więcej oprócz zdolności, ambicji, szczęścia". "To są cechy niezbędne, ale niewystarczające, by rządzić krajem, gdzie prawie 35 procent osób jest tak zdesperowanych, że zagłosowało na Marine Le Pen"- dodaje.

Na łamach dziennika podkreśla się, że Makron musi wyzwolić w sobie energię i rozpocząć zmiany, o które apelują niektórzy jego wyborcy.

W komentarzu przypomniano, że cześć jego elektoratu poparła go tylko dlatego, aby powstrzymać Marine Le Pen, a to znaczy, że ludzie ci będą patrzeć na nowego prezydenta ze sceptycyzmem i mogą szybko się nim rozczarować.

Gazeta zauważa, że do rządzenia krajem podzielonym, pełnym "kruchości", ale i "wściekłości" wybrano - "z miłości albo z kalkulacji" dziecię elit, dziedzica obecnego prezydenta Francois Hollande'a, "ulubieńca mediów".

"To prawie cud" - pisze "Corriere della Sera" i dodaje, że Macronowi "nie będzie łatwo z Trumpem i Putinem, ani też z Londynem i Berlinem".

Według dziennika mimo tych spodziewanych trudności 7 maja 2017 roku przejdzie do historii, bo dzień ten "pokazał, że tak naprawdę Europa istnieje; że wierzy w samą siebie, przekazuje pochodnię nowym pokoleniom i wciąż ma szansę uniknąć autodestrukcji".

W innym komentarzu w tym dzienniku pojawia się teza: "Z Macronem UE oddycha, ale to może nie wystarczyć". Zwraca się uwagę na znaczenie tych wyborów dla przyszłości "cierpiącej Europy": "Francja mogła w sposób nieodwracalny wybrać między zapaścią a pierwszymi symptomami uzdrowienia".

Według autora artykułu pojawiają się teraz następne pytania; jaka większość powstanie po czerwcowych wyborach parlamentarnych i czy nowy prezydent zdoła na nowo zjednoczyć podzieloną Francję.

Wiele niewiadomych czeka na odpowiedź, ale "to, że wczoraj Pałac Elizejski nie został wzięty szturmem i dla Europy, i dla Francji, która nie odwróci się do niej plecami, stanowi punkt wyjścia" - stwierdza mediolańska gazeta. Jako niezbędny element, który pomoże pokonać "europejski niepokój jako źródło populizmu" wymienia wzmocnienie osi francusko-niemieckiej.

"La Stampa" nazywa zwycięstwo Macrona "ponownym zdobyciem Bastylii". Nowy prezydent - dodaje - stoi przed "epokowym zadaniem: zjednoczyć na nowo podzieloną jak nigdy Francję i pojednać swój kraj z Europą oraz Europę z samą sobą".

Jak pisze "La Stampa", biorąc pod uwagę wynik jego rywalki oraz fakt, że 25 procent osób nie poszło na wybory, a 12 procent wrzuciło puste kartki, Macron będzie prezydentem "mniejszości". Ale - jak stwierdza turyńska gazeta - jest to "zwycięstwo Francji rozumnej i racjonalistycznej, która w długich, ostatnich miesiącach nieszczęśliwej prezydentury socjalistycznej Francois Hollande'a zdawała się być skazana na to, że zostanie przejęta przez spadkobierczynię brunatnej Francji".

"To Bastylia na odwrót. Po Brexicie nie będzie Frexitu; po Trumpie nie będzie Le Pen" - konkluduje dziennik.

Rzymskie "Il Messaggero" w relacji "Cyklon Macrona" stwierdza, że zadaniem prezydenta elekta będzie "odbudowa Europy". Ocenia, że przyszły francuski przywódca jest większym innowatorem niż Donald Trump.

Premier Japonii gratuluje

Premier Japonii Shinzo Abe pogratulował w poniedziałek zwycięstwa w wyborach prezydenckich we Francji proeuropejskiemu kandydatowi Emmanuelowi Macronowi. Jego wygraną nazwał "symbolicznym zwycięstwem nad zapatrzonymi w siebie i protekcjonistycznymi ruchami".

"Chciałbym współpracować z panem na rzecz pokoju i dobrobytu w czasie ciągłych wyzwań dla porządku międzynarodowego" - oświadczył Abe w komunikacie prasowym. Dodał również, że oczekuje na spotkanie z nowym francuskim prezydentem na szczycie G7 we Włoszech pod koniec maja.

Agencja Kyodo zwraca uwagę, że administracja Abego wielokrotnie wzywała do rychłego zakończenia negocjacji w sprawie umowy o wolnym handlu między Japonią a Unią Europejską.

Centrysta Macron zdobył w niedzielę w drugiej turze wyborów prezydenckich 66,06 proc. głosów, wygrywając z kandydatką skrajnej prawicy Marine Le Pen, która uzyskała 33,94 proc. po podliczeniu 99,99 proc. głosów - podało francuskie MSW.

39-letni Macron to polityk o proeuropejskich poglądach; jest zwolennikiem budowania silnej pozycji Francji w UE oraz umiarkowanych reform, które mają uelastycznić rynek pracy i przywrócić konkurencyjność francuskiej gospodarce.

Chiny liczą na ciągłość

Prezydent Chin Xi Jinping pogratulował w poniedziałek Emmanuelowi Macronowi zwycięstwa w niedzielnych wyborach prezydenckich we Francji. Wyraził gotowość, by ChRL i Francja - stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ - kontynuowali i rozwijali wzajemne relacje.

Chiński przywódca powiedział, że Państwo Środka jest gotowe współpracować z Francją, aby posunąć bliskie i wszechstronne chińsko-francuskie partnerstwo strategiczne na wyższy poziom - poinformowała chińska agencja prasowa Xinhua.

Centrysta Macron zdobył w niedzielę w II turze wyborów prezydenckich 66,06 proc. głosów, wygrywając z kandydatką skrajnej prawicy Marine Le Pen, która uzyskała 33,94 proc. po podliczeniu 99,99 proc. głosów - podało francuskie MSW.

Liczymy na dobrą współpracę z Francją i liczymy na to, że jeżeli nowy prezydent Francji przyjedzie do Polski, zobaczy demokratyczną, bezpieczną Polskę i dobrze rozwijającą się gospodarkę - powiedział w poniedziałek sekretarz stanu w KPRM Paweł Szefernaker.

Niezależny kandydat Emmanuel Macron zdobył w niedzielę 66,06 proc. głosów w II turze wyborów prezydenckich we Francji - wynika z danych opublikowanych w poniedziałek nad ranem przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Francji. Jego rywalka Marine Le Pen zdobyła 33,94 proc. oddanych głosów. Frekwencja wyniosła 74,62 proc.

Polska zachowuje spokój

Premier Beata Szydło napisała w niedzielę wieczorem na Twitterze: "Gratuluję wyboru Francuzom. Już dziś zapraszam Prezydenta Macron do Polski".

Szefernaker, pytany w "Sygnałach Dnia" w radiowej Jedynce, jak będą wyglądały relacje polsko-francuskie w kontekście przedwyborczych wypowiedzi Macrona na temat sankcji UE dla Polski, odpowiedział: "Myślę, że kampania ma swoje prawa. My liczymy na dobrą współpracę i liczymy na to, że jeżeli pan prezydent elekt przyjedzie do Polski, zobaczy demokratyczną Polskę, zobaczy dobrze rozwijająca się gospodarkę, zobaczy bezpieczną Polskę. Jesteśmy przekonani, że z tego zaproszenia skorzysta".

Dodał, że jednym z filarów Unii Europejskiej jest wspólny rynek i "powinniśmy wszyscy stawiać na to, by te fundamenty UE umacniać".

"Liczymy na dobrą współpracę, liczymy na to, że idee i wartości, na których została oparta UE będą respektowane także wtedy, kiedy będą bardziej korzystne dla krajów Europy Środkowej. Jesteśmy przekonani, że trzeba dążyć do tego, by nie było Europy dwóch prędkości" - mówił sekretarz stanu w KPRM.

Macron w opublikowanym przed ponad tygodniem wywiadzie dla dziennika "Voix du Nord" powiedział m.in., że jeśli zostanie prezydentem, opowie się za sankcjami UE wobec Polski, która "naruszyła wszystkie zasady Unii". Macron udzielił wywiadu po spotkaniu w Amiens ze strajkującymi pracownikami zakładów Whirlpool, które zostaną zamknięte ze względu na przeniesienie produkcji do Łodzi.

Francja wstępuje w epokę nowych polityków i nowych partii politycznych; cechą szczególną wyborów prezydenckich wygranych przez Emmanuela Macrona było rozczarowanie elektoratu tradycyjnymi partiami - zauważają rosyjskie media w powyborczych komentarzach.

Rosja i tak zaciera ręce

"Kommiersant" w materiale na swej stronie internetowej określa kampanię przed wyborami we Francji jako "serię rozczarowań elektoratu swymi idolami". Najpierw takim rozczarowaniem okazali się przywódcy głównych partii lewicy i prawicy, potem były premier Francois Fillon i przywódca skrajnej lewicy Jean-Luc Melenchon. Na koniec szefowa Frontu Narodowego Marine Le Pen, która "uważana była za faworytkę pierwszej tury wyborów", a przed drugą turą "krok za krokiem traciła punkty".

Tak więc - zdaniem dziennika - w rezultacie na korzyść Macrona zadziałało to, co wcześniej uważano za jego słabą stronę: "mieszanina poglądów lewicowych i prawicowych i brak wyraźnej afiliacji politycznej". Sprawiły one, że do dowodzonego przez Macrona ruchu En Marche!" przyłączyli się politycy i lewicy i prawicy. "Teraz zobaczymy, czy i on (Macron - PAP) nie rozczaruje swoich wyborców" - podsumowuje "Kommiersant".

Niezależna "Nowaja Gazieta" ocenia, że w przededniu wyborów francuski system polityczny, "który już dawno się psuł, zaczął się sypać". "W ciągu ostatnich 35 lat i socjaliści i prawica, którzy kolejno zmieniali się u władzy, zrobili wszystko, żeby u większości Francuzów wywołać zniechęcenie do polityki i instytucji politycznych V Republiki" - podkreśla gazeta w komentarzu na stronie internetowej.

Wskazuje, że z różnych powodów na wybory nie poszło ponad 30 procent wyborców. "I to jest jeszcze jedną demonstracją faktu, że Macron, nowo wybrany ósmy prezydent V Republiki, nie jest - przynajmniej na razie - kandydatem ani większości, ani nawet kandydatem +kraju, który podzielił się na dwie części+. Jeśli kraj podzielił się, to na pięć części" - pisze "Nowaja Gazieta".

Zdaniem niezależnego dziennika "jedyną nadzieją" pozostaje teraz liczenie na to, że Macron zapisze się w historii "nie tylko jako najmłodszy prezydent Francji, ale też jako prezydent, który przyniósł krajowi nowy impuls".

The New York Times o nadziei

Zwycięstwo Emmanuela Macrona w wyborach prezydenckich we Francji to "triumf nadziei i optymizmu nad strachem i niechęcią, przyszłości (kraju) w Europie nad rozżaloną izolacją", jednak centrysta staje w obliczu wielkich wyzwań - pisze "New York Times".

"Ostateczny wybór Macrona, 39-letniego politycznego neofity opowiadającego się za Unią Europejską, reformą gospodarki i tradycyjnym liberalizmem, na prezydenta Francji przyniósł ogromną ulgę wszystkim, którzy obawiali się, że Francja jako kolejny kraj ulegnie fali populizmu, nacjonalizmu i antyglobalizmu, ogarniającej zachodnie demokracje" - podkreśla amerykański dziennik w poniedziałkowym artykule redakcyjnym.

Wynik drugiej tury był zdaniem "NYT" "wyjątkowy pod wieloma względami" - Macron będzie najmłodszym prezydentem Francji w jej historii jako republiki, a także pierwszym od kilkudziesięciu lat przywódcą niewywodzącym się z politycznego mainstreamu, który w dodatku nigdy wcześniej nie ubiegał się w wyborach o publiczne stanowisko.

Dziennik podkreśla, że Macron staje przed wyzwaniami. "Staje na czele głęboko podzielonego narodu (...), w którym wielu ludzi uważa się za zmarginalizowanych z powodu globalizacji, gospodarczej stagnacji, głuchego na ich postulaty rządu, bezrobocia, (...) terroryzmu i napływu imigrantów" - wymienia.

"NYT" zwraca również uwagę, że samo dotarcie skrajnie prawicowej Marine Le Pen do drugiej tury wyborów prezydenckich i uzyskanie w niej ponad jednej trzeciej głosów to "jednoznaczny dowód rozpaczy ze strony ludzi określanych przez Le Pen jako +les oublies+, czyli +zapomniani+".

"Realizacja postulatów Macrona, w tym reforma ogłupiającego kodeksu pracy (...) oraz przerzedzenie nadmiernie rozrośniętych szeregów pracowników francuskiej administracji państwowej, wymaga kolejnego politycznego wyczynu w czerwcu, gdy Francuzi będą wybierać nowe Zgromadzenie Narodowe (niższą izbę parlamentu)" - podkreśla gazeta.

Po podliczeniu 99,99 proc. głosów Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Francji poinformowało, że zwycięzca II tury wyborów prezydenckich Emmanuel Macron uzyskał 66,06 proc. oddanych głosów, podczas gdy jego rywalka Marine Le Pen zdobyła 33,94 proc. głosów.

Macron uzyskał 20 703 694 głosy, podczas gdy szefowa Frontu Narodowego Marine Le Pen zdobyła 10 637 120 głosów.

Na Macrona, niezależnego kandydata centrowego, reprezentującego nurt liberalny, zagłosowało 43,63 proc. uprawnionych do głosowania, a na szefową skrajnie prawicowego Frontu Narodowego - 22,42 proc. elektoratu. Uprawnionych do głosowania było blisko 47,4 mln osób.

Frekwencja wyniosła 74,62 proc. i okazała się nieco wyższa niż pierwotnie informowały francuskie i europejskie media, które zwracały uwagę na fakt, iż w drugiej turze wyborów prezydenckich zanotowano rekordowo niską frekwencję, najniższą od 1969 roku.

Do wyborów nie poszło - jak podano - ponad 12 mln uprawnionych do tego Francuzów (według danych MSW 12041313), czyli 25,38 proc., a głosów nieważnych i pustych oddano ponad 4 mln, czyli 11,5 proc.

Zgodnie z informacjami MSW niewypełnione karty wrzuciło do urn ponad 3 mln głosujących, głosy nieważne oddało zaś 1 060696. uczestników głosowania. Według belgijskiego dziennika "Le Soir", tak dużej absencji wyborczej i tak wielu nieważnych i pustych głosów nie było we Francji od 1969 roku, gdy Georges Pompidou wygrał z Alainem Poherem w drugiej turze przedterminowych wyborów prezydenckich. Frekwencja wyniosła wówczas 68,85 proc. - w pierwsze turze osiągnęła poziom 77,59 proc.

PAP/ as/

Powiązane tematy

Komentarze