Przedsiębiorcy: urzędnicy są niepatriotyczni
Najbardziej niepatriotyczny element w gospodarce to polskie państwo, które dyskredytuje polskie przedsiębiorstwa – powiedział dr Henryk Siodmok, prezes Grupy Atlas podczas I Kongresu Patriotyzmu Ekonomicznego w Warszawie
Najnowsze badania pokazują, że kryterium polskiego pochodzenia produktu staje się coraz ważniejsze i kieruje się nim już niemal połowa Polaków. Połowa badanych wskazuje, że dostrzega modę na polskość. Polacy chcą wybierać polskie produkty – mówi dr Joanna Szalach-Jarmużek.
Gdy siedem lat temu zaczynałam swoje badania nad patriotyzmem konsumenckim to większość ludzi mówiła „a po co?”. Wówczas do Japończyków należała już firma Wedel - mówiła dr Joanna Szalach-Jamrużek. Ten patriotyzm nazywam społeczną grą zespołową. W tym sensie, ze jest zjawiskiem, w którym mikrodziałania przedsiębiorców i urzędników dają łączny efekt. Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Jeśli kierują się patriotyzmem ekonomicznym to biorą udział w wielkim społecznym wysiłku - dodała.
Panel poświęcony budownictwu w kontekście patriotyzmu gospodarczego polskich przedsiębiorców, konsumentów oraz urzędników państwowych zapowiadał się ciekawie już z założenia, bo polskie budownictwo zmaga się z wieloma problemami.
Polskie budownictwo z jednej strony przeżywa falę wzrostów, przynajmniej wśród największych podmiotów, z drugiej – jak nigdy – zmaga się z problemem braku rąk do pracy i problemem nadal silnej szarej strefy w tym sektorze. Być może coraz silniejszej. Stwierdzenie, że wystarczyłoby ludziom więcej płacić może wydawać się odpowiedzią prostą, ale - jak niemal wszystkie proste odpowiedzi - mogłaby być przekłamaniem, pomijającym cały ciag przczynowo-skutkowy.
Struktura branży budowlanej w Polsce i jej problemy są bardziej skomplikowane. Dobrze wiedzie się ostatnio dużym, ale to małymi firmami budowlanymi polskie budownictwo stoi i to małe firmy zatrudniają setki tysięcy pracowników. Mimo dobrej koniunktury w budownictwie, duże firmy są nadal zbyt małe, żeby konkurować poza granicami Polski, a małe firmy mają inne problemy – często, choćby chciały, by zapłacić godziwe pieniądze pracownikom, nie mogą lub nie chcą działać legalnie. A patriotyzm gospodarczy to przecież także płacenie podatków.
I tym momencie panelu stało coś, co wprawiło w osłupienie wszystkich uczestników dyskusji – zarówno dyskutantów, jak i publiczność. Bo zawsze dzieje się tak wtedy, gdy przyjdzie ktoś doświadczony i dobrze przygotowany, i bez owijania w bawełnę, szczerze, wyłoży kawę na ławę, kto powie prawdę – a przynajmniej swoją prawdę, wynikającą z własnych doświadczeń.
W tym właśnie momencie cały show skradł prezes Grupy Atlas. Zwrócił on uwagę zwłaszcza na to, że funkcjonują przepisy unijne, dające możliwość wsparcia polskich firm budowlanych przez państwo… ale z tej furtki od ponad dekady nikt nie skorzystał. Jego zdaniem nie dość, że w Polsce te zapisy są martwym prawem, to jeszcze często polscy ustawodawcy robili wszystko, by lansować zagranicznych deweloperów, a często działać na szkodę deweloperów polskich.
Te duże firmy globalne, budowlane albo po prostu duże, hiszpańskie, czy niemieckie, nie powstały dlatego, że miały genialnych menedżerów, tylko dlatego, że były hodowane na inwestycjach państwowych. U nas, na polskich inwestycjach państwowych polskie firmy bankrutowały i to za pieniądze polskiego podatnika – powiedział Henryk Siodmok, prezes Grupy Atlas. Te decyzje zapadały w tym mieście. Cały czas, w tym mieście, ludzie pracują na tą partię która do tego oprowadziła. To po pierwsze. Po drugie, jeśli mamy wspierać polskie firmy, to zobaczmy na ustawę o zamówieniach publicznych. Ona została wprowadzona zgodnie z instrukcją Komisji Europejskiej (2004 rok, nowa instrukcja była w 2013 roku) i jest tam zapisane, ze roboty budowlane pon. 5 mln 186 tys. euro nie podlegają tym wytycznym. To jest 4/5 wszystkich kontraktów budowlanych w Polsce. Po to jest ten wytrych, żeby się małe firmy budowlane na poszczególnych rynkach rozwijać i dla tych firm, poniżej tego progu, można stosować dowolne regulacje prawne. Np. tylko firmy na literę „U” mają wygrywać przetargi – to bardzo ważne. Nawet wczoraj rozmawiałem dyrektorem z Ministerstwem Infrastruktury i Budownictwa już któryś raz na ten temat i pytałem – dlaczego nie dostosujemy polskiego prawa o zamówieniach publicznych do prawa unijnego? PiS od razu spełni swoją obietnicę wyborczą o wspieraniu polskich podmiotów. Bo najbardziej niepatriotyczny element w gospodarce to polskie państwo, które dyskredytuje polskie przedsiębiorstwa – dodał.
Na poparcie swojej tezy Henryk Siodmok przytoczył też strukturę przychodów polskich przedsiębiorców, co w kontekście proponowanego dostosowania prawa o zamówieniach publicznych do wytycznych Komisji Europejskiej (dowolność zasad przetargów publicznych dla firm z przychodami poniżej 5 mln 186 tys. euro – tu znajdziesz omawiany przepis) jest kluczowe.
Tu, na tym panelu, mamy cztery wspaniałe firmy, które osiągnęły wspaniały sukces. Ale mamy w Polsce 2,6 mln przedsiębiorstw. 33 proc. ma przychody roczne poniżej 25 000 zł. 62 proc., czyli ok 1 600 000 podmiotów, ma przychody poniżej 150 tys. zł rocznie. 82 proc., czyli 2 miliony działalności gospodarczych ma przychody poniżej 500 000 zł rocznie. A 98% działalności ma przychody poniżej 5 mln zł rocznie. Wśród tych firm są setki tysięcy firm budowlanych – kontynuował prezes Siodmok. ATLAS współpracuje z ponad 60 tysiącami wykonawców bezpośrednio i szkoli tygodniowo ok. 1500 fachowców. Kiedy uwarunkowaliśmy te autoryzacje i możliwość szkolenia, by dotyczyła tylko firm lub ludzi na działalności gospodarczej uczestników liczba zaczęła nam spadać. Ludzie wyrejestrowują działalności, bo podniesiono ZUS – to jest podatek. Dla tych firm, które mają obrót miesięczny 5 tysięcy złotych 1380 zł to jest zabójstwo. Dlatego wyrejestrowują działalność gospodarczą. Te rodziny tych ludzi nie mają żadnego ubezpieczenia. Wszyscy żyją w stresie, bo polskie państwo spycha te firmy do szarej strefy i generuje ogromny stres – dodał.
Szara strefa, zdaniem prezesa Grupy Atlas nie jest przejawem złej woli ludzi z branży budowlanej, a efektem nadmiernego opodatkowania i – jak wspomniał wcześniej – braku dbałości państwa o polskich deweloperów.
W budownictwie głównie pracuje się rękami. Małe firmy budowlane pracują na czarno. Setki tysięcy małych firm wykonawczych zatrudnia ludzi płacąc im minimalna stawkę, resztę pod stołem. Miliony ludzi działa nielegalnie. Dlaczego? Bo narzut na pracę wynosi 64%! Tego nikt nie zniesie! – grzmiał Henryk Siodmok. O jakim patriotyzmie możemy mówić, jeżeli państwo ustala takie (niemożliwe) warunku a potem ściga ludzi za to, że chcą przeżyć? Tu jest wszystko pogrzebane. I to nie jest to, że przedsiębiorcy nie chcą płacić podatków. Przedsiębiorcy chcą płacić podatki. Tylko jak mają to robić, żeby przeżyć? Przedsiębiorca tworzy miejsca pracy. Ma wyżywić pracowników i ich rodziny. Ale jak ma to robić, kiedy musi łamać prawo? Jak ma zachowywać się patriotycznie i płacić podatki, jak co miesiąc ma stres, czy dostanie tę kopertę pod stołem, czy nie? A to człowiek odpowiada na powołanie boże poprzez pracę. A praca (w Polsce) ma wbudowany w sobie element przestępstwa i tak się żyje w tym kraju – dodał.
Prezes Grupy Atlas podzielił się tez swoimi obserwacjami z innych rynków. Zwłaszcza ciekawa była sytuacja sprzed kilku lat temu na rynku niemieckim. Wtedy to, gdy dla budowy Atlas musiał otrzymać od niemieckiego urzędu certyfikat, niemieccy urzędnicy mieli dzwonić do poszczególnych firm pytając – czy oby na pewno muszą kupować produkty polskie, bo przecież są też dostępne dobre, niemieckie.
W Polsce taka sytuacja jest nie do pomyślenia – powiedział Siodmok. We wcześniejszych rozmowach mówił, że gdy on stawiał fabrykę w Polsce, nikt się tym nie przejmował. Za to gdy fabrykę stawiała np. niemiecka firma chemiczna na „H” – pojawiał się burmistrz, samorządowcy, mieszkańcy, przecinano wstęgi, a drogi do fabryki same się budowały bez specjalnego zabiegania o to. Dodał też, że na szczęście to się zaczyna zmieniać, ale nadal to urzędnicy są winni stanu ledwo dyszącej polskiej przedsiębiorczości.
Nieco innego zdania jest w tym zakresie Jan Mikołuszko, przewodniczący rady nadzorczej Unibep - obecnie jednej z czołowych firm budowlanych w kraju i największy polski eksporter usług budowlanych.
Teraz jest działająca Polska Agencja Inwestycji i Handlu (PAIH), dwa piony, do i z Polski. To oczywiście początek, ale to już jest. Druga sprawa to Polski Fundusz Rozwoju. Zobaczymy jak to będzie działało, ale jedną rzecz PiS zrobił bardzo dobrą - pod jednym dachem są firmy wspierające polskich eksporterów: BGK, KUKE, PAIH, a to bardzo ważne.
Mikołuszko odniósł się także do kwestii podatków i zatrudnienia. Zaznaczył, że można rozwijać się w sposób uczciwy, bo to także element patriotyzmu gospodarczego. Tak samo ubezpieczanie pracowników i zapewnianie im pełnoprawnych umów zatrudnienia - tu za przykład podał właśnie Unibep, który jest dziś jednym z największych w tym biznesie i firmą z sukcesami działającą na innych europejskich rynkach.
Kiedyś mówiło się, ze kapitał nie ma narodowości. Oczywiście ma. Pierwszą formułą są firmy rodzinne. Unibep jest firmą trzech rodzin. W Unibepie nigdy nie było ani jednej umowy śmieciowej – podkreślił Mikołuszko - a i tak wygrywamy i się rozwijamy. Rozwijamy się, żeby nasze kadry mogły się rozwijać. Kolejnym elementem patriotyzmu naszego jest nasza ekspansja. Musimy konkurować ze światem i robimy to legalnie. Biznes u nas opiera się na zaufaniu. Nasi ludzie jako robotnicy zarabiają za granicą po kilkanaście tysięcy złotych, a po powrocie nadal są ubezpieczeni i nie mają tego stresu.
O firmach rodzinnych wypowiedział się także Konstanty Strus z Konstanty Strus Przedsiębiorstwo budowlane.
Od początku działaliśmy lokalnie, postawiliśmy na polskie firmy i kooperacje z polskimi firmami, bo to krew nasza. Polska jest jedna i należy się szanować i wspierać nawzajem. To była wielka duma wybudować i stać się właścicielem lokalnej galerii handlowej, a więc dać tym wszystkim ludziom pracę.
Jednak także on wskazał, że prawo w Polsce nie sprzyja polskim przedsiębiorcom, zwłaszcza inwestującym w rozwój.
Po cichu Sejm zafundował nam 2 tygodnie temu nowe podatki – duże firmy nie będą mogły sobie odliczyć odsetek powyżej 3 mln zł. Czy to jest zmiana dobra dla rozwoju firm? Nie można będzie włożyć tego w koszty. W zeszłym roku odliczyłem 8%. To jest jak grom z jasnego nieba. Mam być karany za branie kredytów i chęć rozwoju? Nie rozumiem tego – skomentował.
Innym, ważnym jego zdaniem problemem w kontekście patriotyzmu gospodarczego i wspierania polskich firm, a zmian w prawie i podatkach, podał problem z sukcesją – także w swojej firmie i prowadzonej galerii handlowej.
Jeżeli przekażę firmę córce, córka nie będzie mogła do kosztów uzyskania przychodów zaliczyć amortyzacji budynku. Kolejny grom z jasnego nieba. Dzisiaj jest czas na sukcesję, bo ci ludzie, którzy zakładali [po 1989 roku - red.] nowe, polskie firmy, mają teraz 60-70 lat. A podkreślam, takich firm i ludzi w Polsce jest miliony i takich ludzi jak ja się łoi, zamiast wspierać. Przedsiębiorców nikt nie słuchał i nie słucha. Czas najwyższy, żeby to się zmieniło. Wszyscy ekonomiści wiedzą, że podnoszenie podatków zawsze kończy się katastrofą dla rządu, który je wprowadza. Proste i małe podatki - to jest potrzebne przedsiębiorcom - dodał.
Pocieszające, że coraz więcej mówi się o tych problemach, ale patrząc z perspektywy ostatnich lat szkoda, że przez tak długi czas trzymał Polaków - konsumentów, ale też urzędników - narkotyczny niemal amok wszystkim, co zagraniczne i sprawił, że tak późno nastaje moda na polskie firmy i towary. Jednak pocieszające jest też to, że nadal nie jest za późno, by polskie firmy i polska przedsiębiorczość rozkwitła. Jedyna nadzieja w mądrej polityce względem rodzimych firm i poważne potraktowanie zagadnienia patriotyzmu ekonomicznego przez wszystkich - od klientów po urzędników. Do tej pory przetrwali najsilniejsi. Może od tej pory zamiast tylko przetrwać, więcej firm małych, średnich i rodzinnych zacznie po prostu zarabiać.
Maksymilian Wysocki