Informacje

autor:  	PAP/EPA/ETIENNE LAURENT
autor: PAP/EPA/ETIENNE LAURENT

Francja zamienia się w kraj III świata

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 22 maja 2018, 21:40

    Aktualizacja: 22 maja 2018, 22:52

  • Powiększ tekst

W Paryżu podczas wtorkowej manifestacji pracowników sektora publicznego doszło do starć młodych bojówkarzy z policją i aktów wandalizmu; związki zawodowe budżetówki zorganizowały strajk w obronie siły nabywczej i statusu pracowników służb publicznych

Takie zajścia stały się od pewnego czasu rutyną i aż dziw, że nie znaleziono jeszcze sposobu na niedopuszczanie bojówkarzy +black block+ (czarnego bloku), którzy za każdym razem realizują ten sam scenariusz” - powiedział sprawozdawca telewizyjnego kanału informacyjnego LCI.

Czytaj także:We Francji już strzelają z kałasznikowów

Czarny blok” to ubrani na czarno młodzi ludzie, zazwyczaj anarchiści lub rekrutujący się ze skrajnej prawicy, a czasem po prostu szukający okazji i pretekstu do wszczynania starć z policją i aktów wandalizmu.

Zamieszki spowodowały, że media w komentarzach poświęciły im więcej miejsca, niż strajkowi i żądaniom manifestujących pracowników.

Według cytowanego przez dziennik „Le Monde” profesora socjologii politycznej Oliviera Fillieule’a to, że na czele manifestacji awanturników jest niewiele mniej niż demonstrantów, wynika z coraz mniejszej wiary „w skuteczność manifestacji, które napotykają bezwzględną nieustępliwość władz”.

Ta strategia jest ryzykowna, ponieważ skłania do radykalizacji form działania” - wyjaśnia Fillieule; dlatego „nawet jeśli władza nie zamierza ustępować, ważne jest, by dała odczuć, że nie jest głucha na głos ulicy”.

W przeddzień strajku sekretarz stanu ds. służby publicznej Olivier Dussopt zapewniał w wywiadzie prasowym, że rząd nie zamierza zmieniać statusu pracowników sektora publicznego. „Będą wprowadzone jedynie pewne poprawki, unowocześnienie, ale bez podważania obecnego statusu” - tłumaczył.

Te tłumaczenia są uspokajające w formie, ale gdy chodzi o meritum, nie ma najmniejszych ustępstw” - komentuje „Le Monde”.

Wzywając do strajku, dziewięć organizacji związkowych sektora publicznego, którym po raz pierwszy od lat udaje się przeprowadzić wspólną akcję, na pierwszym miejscu wśród żądań stawiały „zachowanie siły nabywczej” pracowników budżetówki.

Ponadto był to protest przeciw „brakowi dialogu socjalnego”, coraz częstszemu sięganiu po pracowników kontraktowych, niżej wynagradzanych, których można zwolnić w każdej chwili. Według związków zawodowych na takich zasadach zatrudnionych jest 20 proc. pracowników policji.

Związkowców szczególnie niepokoi zapowiadany jeszcze podczas kampanii wyborczej Emmanuela Macrona plan redukcji 120 tys. miejsc pracy w sektorze publicznym, co ma nastąpić przed końcem pięcioletniej kadencji prezydenta w 2022 roku.

Wtorkowy strajk był szczególnie kłopotliwy dla rodziców małych dzieci, gdyż zamkniętych było wiele żłobków i przedszkoli; w szkołach, gdzie strajkowało około 33 proc. personelu, działały na ogół świetlice.

Na kilku obwodnicach wokół wielkich miast i stolicy policjanci przeprowadzili „krótkotrwałą akcję ślimak”, blokując ruch swymi bardzo wolno poruszającymi się samochodami.

Komentatorzy przyznają, że warunki pracy w niektórych gałęziach budżetówki, jak np. w służbie zdrowia, są bardzo trudne i wciąż się pogarszają. Zwracają jednak uwagę, że większość pracowników sektora ma, jak to określił dziennikarz telewizji BFMtv, „niezwykły w dzisiejszej Francji przywilej pewności zatrudnienia”.

Komentarz „Le Figaro” zatytułowany jest „Budżetówka: kiedy maszeruje Francja chronionych”. Redakcja prawicowego dziennika porównuje sytuację ludzi z sektora publicznego z brakiem pewności zatrudnienia w sektorze prywatnym, w którym ludzie „codziennie walczą o to, by sprzedawać swe wyroby, jak najlepiej obsługiwać klientów i zachować pracę”.

Autorzy komentarza podkreślają, że „ponieważ cyfryzacja od lat (…) zmienia społeczeństwo i przedsiębiorstwa, reforma (sektora publicznego) powinna była być przeprowadzona już dawno”.

Czytaj także:We Francji udaremniono kolejny zamach

Ta reforma - pisze „Le Figaro” - „bynajmniej nie doprowadzi do +zniszczenia+ służby publicznej, w której zatrudnionych jest 5,7 miliona osób. Francja nie ma już środków, by ją w obecnej postaci utrzymywać, zdroworozsądkowe posunięcia, jakie sugeruje rząd, mogłyby natomiast być początkiem jej ratowania”.

Czytaj także:We Francji złodziejstwo na szczytach władzy

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.