Zmienia się zaangażowanie rodziców
Kiedyś korepetycje kojarzyły się z koniecznością uzupełniania braków w wiedzy. Obecnie są to zajęcia dla tych, którzy mają wysokie kompetencje i chcą je mieć jeszcze wyższe - powiedział zastępca dyrektora Instytutu Badań Edukacyjnych ds. badawczych i wdrożeń dr hab. Piotr Mikiewicz.
Rynek usług korepetycyjnych jest trudny do oszacowania, bo nikt w Polsce takich szczegółowych badań nie prowadzi. Nie da się zatem określić nawet przybliżonej liczby osób, które udzielają korepetycji, i tych, które z takich usług korzystają. Można tylko powiedzieć, jaką popularnością cieszą się takie zajęcia w internecie.
Według danych Google Trends, częstotliwość wyszukiwania słowa „korepetycje” (jest ponad 5 mln stron z nim powiązanych) jest co roku niemal jednakowa. Także czas, w którym hasło gwałtownie zyskuje na popularności, wypada zawsze pod koniec sierpnia i osiąga punkt kulminacyjny na początku września. Czyli tuż po publikacji wyników egzaminów maturalnych.
Sprawa wygląda inaczej, jeśli wziąć pod uwagę inne dane. W przeprowadzonym w ubiegłym roku badaniu CBOS, zawartym w raporcie „Wydatki rodziców na edukację dzieci w roku szkolnym 2017/2018”, wykazano, że rodzice wydali średnio 1003 zł w związku z rozpoczęciem roku szkolnego. Dla porównania: wydatki w roku szkolnym 2016/2017 wyniosły średnio 903 zł, w 2015/2016 - 1076 zł, a w 2014/2015 - 1257 zł. Przeważnie są to wydatki związane są z wyposażeniem dziecka w nowe podręczniki, przybory, mundurki, a także opłaceniem obowiązkowych składek za ubezpieczenie, czesne, internat, stancję.
Jak jednak zauważa CBOS, coroczne wysokie wydatki związane ze szkołą nie oznaczają rezygnacji z opłacania zajęć dodatkowych. W latach 1998-2011 pozalekcyjne zajęcia edukacyjne i ogólnorozwojowe opłacała swoim dzieciom „znacząca, ale mniejszościowa grupa rodziców” - przedział wynosił 29-42 proc. Do 2015 r. robiła to już niemal co druga rodzina. Obecnie odsetek ten wynosi 64 proc.
Przyglądając się dokładniej tym danym, można zobaczyć, jak przez ostatnią dekadę zmieniały się preferencje co do konkretnych zajęć. Na przykład do 2009 r. odsetek rodzin, które fundowały dzieciom zajęcia sportowe, nie przekroczyła 20 proc. Dopiero w 2010 r. odsetek ten wyniósł 23 proc., a w ubiegłym roku - po siedmiu latach stopniowego wzrostu - już 44 proc. Podobnie było z nauką języków obcych: do 2013 r. deklarowało opłacanie dzieciom takich dodatkowych zajęć do 30 proc. rodziców, a w ubiegłym roku już 44 proc. W odwrocie są natomiast kursy komputerowe - od 2015 r. deklaruje posyłanie na nie dzieci 0 proc.
Jak na tym tle wyglądają korepetycje i kursy przygotowawcze? W tym przypadku dane nie są jednoznaczne. Z przygotowanej przez CBOS tabeli wynika, że dla lat 1998-2016 chęć wysłania na nie dziecka podawało 6-17 proc. ankietowanych. Zauważalną różnicę odnotowano w ubiegłym roku, kiedy aż 29 proc. rodziców stwierdziło, że wysłałoby dziecko na korepetycje. Skąd taka nagła zmiana?
Dr Mikiewicz ocenił, że wzrost udziału chętnych do posyłania dzieci na korepetycje, ale także na zajęcia sportowe i kursy języków obcych, jest efektem zmiany kulturowej.
Wydaje się, że obserwujemy pewną zmianę kulturową, jeśli chodzi o zaangażowanie rodziców w edukację i rozwój swoich dzieci. Cały czas widać - także w tym badaniu - że im rodzice są bogatsi, społecznie lepiej usytuowani i lepiej wykształceni, tym częściej inwestują w zajęcia dodatkowe dla swoich dzieci, mając na uwadze inwestycję w ich dalszy rozwój edukacyjny. Także w niższych warstwach społecznych można zauważyć, że te zajęcia są coraz częściej brane pod uwagę - powiedział dr Mikiewicz.
Pytany, czy wiąże się to z koniecznością „douczania dzieci”, dr Mikiewicz zaznaczył, że korepetycje zawsze były dodatkowym elementem edukacyjnym i nie są jednoznacznie przeznaczone dla osób, które sobie nie radzą z przyswajaniem wiedzy.
Dla różnych grup społecznych takie zajęcia mają różną funkcję. Są takie grupy, które chcą za pomocą zajęć pozalekcyjnych zaspokoić minimalne oczekiwania stawiane przez szkoły, ale są też i tacy, którzy z nich korzystają jako z dodatkowej inwestycji w kształcenie dziecka - powiedział.
Dopytywany o to, kto konkretnie korzysta z takich zajęć, odpowiedział, że wyniki badań nie są jednoznaczne.
Z jednej strony pokazują, że z korepetycji korzystają ci, którzy mają największe kłopoty w szkole. Ale są też i takie badania, które pokazują, że przede wszystkim z korepetycji i zajęć dodatkowych korzystają osoby o najwyższym statusie. A więc z rodzin, których dzieci raczej sobie w szkole radzą - powiedział dr Mikiewicz.
Korepetycje kojarzyły się kiedyś z niedomaganiem, że trzeba uzupełniać braki w wiedzy. Obecnie korepetycje to towar dla tych, którzy mają wysokie kompetencje i chcą mieć jeszcze wyższe - dodał.
W ocenie dr Mikiewicza nagły wzrost znaczenia takich zajęć może także wynikać z rosnącej świadomości znaczenia wyników egzaminów.
Nie chodzi o to, żeby dziecko brało korepetycje, żeby zaliczyło przedmiot, ale o to, aby zaliczyło je jeszcze lepiej i żeby miało przewagę konkurencyjną nad innymi w procesie rekrutacyjnym np. na dany kierunek uczelni wyższej - podkreślił dr Mikiewicz.
Zwraca w tym kontekście uwagę, że od lat niezmiennie popularne są korepetycje z matematyki i języka angielskiego.
To są przedmioty, które z jednej strony uchodzą za najtrudniejsze, a z drugiej strony uchodzą za najbardziej potrzebne we współczesnym świecie. W związku z tym ta zwiększona świadomość i poczucie, że należy wspomagać dzieci w tym zakresie wcale nie dziwi - powiedział.
Jako przykład podał elitarne licea, w których nauczyciele wysyłają uczniów na korepetycje z angielskiego i matematyki, mimo że ich podopieczni są na wyższym poziomie. Jak uważa dr Mikiewicz, „nauczyciele w takich szkołach zdają sobie sprawę, że konkurencja na najlepsze miejsca najbardziej obleganych kierunków uczelni wyższych jest bardzo duża, dlatego różnica tych paru punktów jest znacząca. Natomiast w szkołach, w których nie ma takiej presji, będzie można zaobserwować oczekiwania, że szkoła wystarczy”.
Dr Mikiewicz zwrócił również uwagę, że udział korepetycji w badaniu CBOS - mimo dużego wzrostu w ubiegłym roku - wciąż jest mniejszy niż zajęć sportowych i nauki języków obcych. Oznacza to, że nie są najważniejszym elementem dodatkowych wydatków rodziców na zajęcia pozalekcyjne.
Prawdopodobnie im więcej ludzi będzie stać na to, żeby dodatkowo zainwestować w edukację swoich dzieci, tym ten odsetek będzie się zwiększał - powiedział.
(PAP)