Informacje

Nigeryjczyk / autor: Pixabay
Nigeryjczyk / autor: Pixabay

Wrocław. Nigeryjczycy zatrzymani za "nigeryjskie oszustwa"

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 3 czerwca 2020, 20:00

    Aktualizacja: 3 czerwca 2020, 22:37

  • Powiększ tekst

To może być nawet krzepiące - w pewnym sensie. W tych zwariowanych czasach przynajmniej coś się zgadza. We Wrocławiu zatrzymano szajkę zajmującą się tzw. nigeryjskimi oszustwami. Oszustami okazali się faktycznie Nigeryjczycy

Policja podkreśla, że fakt, iż zatrzymani to obywatele Nigerii, a przewinienia, o jakie mogą być oskarżeni, zwane są powszechnie „oszustwem nigeryjskim”, to zbieg okoliczności. Fakt, tego typu oszustwa dopuścić się może każdy, jednak rzadko kiedy za te oszustwa udaje kogokolwiek złapać, a jeszcze rzadziej udaje się złapać kogoś faktycznie z Nigerii.

Oszuści wyłudzili ponad 400 tys. zł. Działali na portalach randkowych. Wykorzystywali do znudzenia zgrany schemat: każdy jeden książę z bajki. Czasem z wielkim spadkiem, choć zawsze bez grosza przy duszy. Ofiary oplatali jak wąż boa, oswajali, uzależniali od siebie, wyduszali pieniądze, a pochodzenie z innej kultury miało tylko wzmagać zainteresowanie wyjątkowo naiwnych ofiar.

Oszustów aresztowano w niedzielę we Wrocławiu. Tropieni byli przez funkcjonariuszy z Warszawy od jakiegoś czasu. Zatrzymani to 35-latek i 46-latek, obywatele Nigerii. Podejrzani są o dokonanie wielu oszustw, tradycyjnie zwanych ”nigeryjskimi”.

Mężczyźni przybierali różne wcielenia. Podawali się za amerykańskiego żołnierza, inżyniera z platformy wiertniczej lub lekarza z Syrii. Usłyszeli zarzuty oszustw i zostali tymczasowo aresztowani na trzy miesiące. Na razie wiadomo o wyłudzeniu dokładnie 420 tysięcy złotych od siedmiu ofiar.

Choć już nie korespondują ze światem, ani z mieszkankami Wrocławia, najpewniej nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Policja twierdzi, że finalna kwota oszustw szajki może być znacznie większa, podobnie jak znacznie większa może być liczba oszukanych kobiet. W trakcie przeszukania kilku mieszkań na terenie Wrocławia policjanci zabezpieczyli nośniki danych i dokumentację bankową. Co ciekawe, w nigeryjską pułapkę wpadają nie tylko kobiety.

Zaczyna się niewinnie: wiadomość w skrzynce mejlowej lub na Facebooku, w której nadawca na ogół pisze po angielsku, choć byków przy tym sadzi co niemiara. Ale wiadomość brzmi jak przygoda, więc niektórzy ludzie, zwłaszcza samotni, połykają przynętę. Jak się okazuje, we Wrocławiu łapią się na to nawet na… portalach randkowych.

Mieli przez to gwarancję, że trafiają na kobietę gotową na nowy związek i nową relację. Być może akurat te ofiary byłyby nawet gotowe do opłacenia pierwszej randki, jednak sęk w tym, by ofiary urabiać jak najdłużej. Dobre poprowadzenie takiego fikcyjnego romansu przez dłuższy czas, dzięki zbudowanemu zaufaniu i uzależnieniu, może przynieść jeszcze większy i łatwiejszy łup.

Są różne pomysły na scenariusz, a oszuści wcielali się w różne role. Zazwyczaj nadawca może przedstawiać się jako spadkobierca wielkiej fortuny, uchodźca polityczny lub szczęściarz, który wygrał na loterii, tylko coś jeszcze musi zrobić. Charakterystyczne jest to, że dla rzekomego ocalenia, czy odzyskania jakiejś bajońskiej sumy potrzebny mu będzie… pożyczkodawca, którego oczywiście później spłaci z nadwyżką. Podobnie jak czekanie na księcia z bajki, to zawsze kończy się źle.

Nigerian scam” zwany jest też „afrykańskim szwindlem” lub - od numeru artykułu nigeryjskiego kodeksu karnego opisującego te praktyki - „419 scam”. Takie oszustwo jest ścigane przez polskie prawo. Według art. 286 kk jest doprowadzeniem do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Grozi za to kara od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.

W jednym z przypadków jedna z ofiar wysłała pieniądze, bo jej rzekomy wojskowy miał rozliczyć się z amerykańską armią i przejść w stan spoczynku. Wcześniej korespondowali ze sobą przez pół roku, na koniec pisali sobie wiadomości kilkanaście razy w ciągu dnia.

Jak podaje policja, oszust wysyłał serduszka, uśmieszki, na dobranoc, na dzień dobry. Pisał o swojej córce, która w czasie, kiedy on jest na misji, uczy się w szkole z internatem, że żona zginęła tragicznie, a jednocześnie przekonywał, że chce zamieszkać w Polsce, tylko te przeszkody… Jak je już miał pokonać, to obiecywał, że zamieszkają razem, a on sprowadzi córkę, zamieszkają razem i jakiekolwiek jeszcze najbardziej ograne scenariusze można sobie wymyślić. Niestety, ofiary się na to nabierały.

Jak czytamy w relacji jednej z ofiar podobnego oszustwa sprzed lat, na końcu jest wstyd, choć potrafi być i duma, a na fakt, że np. straciła oszczędności życia stwierdza „trudno, tak bywa”.

mw, wroclaw.wp.pl

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych