Opinie

Putin / autor: fot. Fratria
Putin / autor: fot. Fratria

TYLKO U NAS

Nie należy traktować Rosji jako kraju racjonalnego

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 7 lipca 2023, 08:02

  • Powiększ tekst

Mimo wybuchu wojny na Ukrainie i nieudanej inwazji wśród tzw. ekspertów i w mediach dominuje przekaz w myśl którego Rosja nadal ma jakieś „asy w rękawach”, i wciąż kalkuluje, poddając kolejne działania głębokiej, racjonalnej analizie. To fałszywy obraz.

Nie wiem czy to nagła popularność rzekomo chłodno patrzącej na realia geopolitologii, czy też psychologiczna potrzeba racjonalności i widzenia porządku w świecie determinuje to, że wciąż, po ponad roku wojny, Rosja uznawana jest za gracza racjonalnego, zaś putinowski reżim za siłę, która, mówiąc hasłowo, „ma plan”. Jest to rozumowanie głęboko błędne, jednak, by posypać głowę popiołem, sam muszę przyznać, że na owo rozumowanie się dałem złapać.

Nie dalej jak na kilka dni przed wybuchem wojny na Ukrainie bowiem pisałem, na tych właśnie szacownych łamach, że wojny nie będzie. A wojny w mej ocenie miało nie być, bowiem wojna - klarowałem - jest irracjonalna. Rosja wojny wygrać nie może i nie mogła - zmiany jakie dokonały się na Ukrainie od 2014 roku (proszę mi zaufać, do 2014 też przejdziemy) zaszły za daleko. Naród Ukraiński się zmienił, de facto stał się nowym narodem. Narodem, który odkrył na nowo wielowiekowe krzywdy doznane od Rosji, naród zjednoczony, dumny ze swej historii i gotów bronić swej państwowości - jakakolwiek ona jest. Nawet gdyby istotnie wojska rosyjskie zdobyły Kijów w przysłowiowe trzy dni, zabiły prezydenta Zełeńskiego i zainstalowały tam własny reżim, to Ukraina nada by się broniła - działania partyzanckie, sabotaż, radykalna opozycja - to wszystko sprawiłoby, że Rosja by Ukrainę połknęła, a potem de facto się nią udławiła, musząc dzień po dniu tłumić zamieszki, monitorować opozycję i stawiać służby w stanie najwyższej gotowości przeciw potencjalnym atakom terrorystycznym. A, że Ukraińcy potrafią uderzyć w samym sercu Rosji, już pokazali, czyż nie? Mój błąd polegał na tym, że mając ograniczone dane na temat Ukrainy udało mi się przewidzieć (ach, jakże modne jest teraz przewidywanie rozmaitych scenariuszy!) to co istotnie się na Ukrainie wydarzyło. Zakładałem więc, że władze Federacji Rosyjskiej, mając do dyspozycji fachowy nasłuch, analizy wywiadowcze, wojsko i najbardziej zaawansowany aparat bezpieczeństwa na globie (jak wtedy sądzono), dysponuje danymi nawet lepszymi i tym bardziej zdaje sobie z tych faktów sprawę. A jeśli uznajemy „partnera” za racjonalnego to ocena wydaje się oczywista - gromadzenie wojsk na granicy to jakieś maczystowskie przeciąganie liny, ale na pewno nie przygotowanie do ataku, bo ten Rosja przegrać po prostu musi. I to krwawo.

Oczywiście się pomyliłem. Dlaczego? Dlatego, że uznałem Putina i jego ekipę za ludzi racjonalnych.

Oczywiście urabianie nas w tej kwestii miało miejsce od lat. Putina rozmaici komentatorzy i „eksperci” przedstawiali (wielu do dziś przedstawia) jako człowieka do bólu racjonalnego, szachistę, „architekta przebudowującego strukturę bezpieczeństwa Europy” etc. etc. etc. Oczywista głupota i błąd, na którą daliśmy się złapać.

Przejdźmy do roku 2014. To mniej-więcej wtedy zaczęła się wielka, PRowa akcja „uracjonalniania” wizerunku Putina. Gdy wybuchł Euromajdan, a kilka miesięcy później Rosja zajęła Krym i wznieciła wojnę w Donbasie w sieci i telewizji szybko pojawiły się głosy, że nie jest to wcale działanie desperackie i histeryczne, lecz realizacja jakiegoś wielkiego, logicznego planu. Powolna dekonstrukcja Ukrainy w wykonaniu wyrafinowanego gracza, jakim jest włodarz Kremla.

Nic bardziej mylnego.

Co by się stało, gdyby Rosja wtedy nie uderzyła na Ukrainę? Otóż jest duże prawdopodobieństwo, że Ukraina szybko sama z siebie wskoczyłaby w ramiona Rosji! Wystarczy, że Kreml by sobie „dał na wstrzymanie”, zostawił i Krym i wschód Ukrainy, pozwolił temu państwu realizować swe zachodnie ambicje… tylko po to by Ukraina zderzyła się, jak Polska, z Brukselskim, biurokratycznym murem i pogardą tzw. Starej Unii, i w efekcie sama wolałaby wrócić do „opiekuńczych” ramion Rosji. Wymagałoby to oczywiście od Kremla silnej projekcji soft-power, ale pozwólmy sobie pofantazjować.

Tym samym działania Rosji w 2014 roku także były histeryczne i irracjonalne, podyktowane emocjami i oszalałą, wszechsłowiańską, duginistyczną ideologią, aniżeli racjonalną kalkulacją. A przy okazji, krótko po interwencji w Syrii, pokazała, że rosyjska armia wcale nie ma tak dużych możliwości jak twierdzono. Gdyby bowiem Rosjanie mogliby dojechać do Kijowa w dwie doby… to by to zrobili, czyż nie?

Kiedy pokonano Hitlera i Alianci zaczęli sprawdzać struktury władzy Trzeciej Rzeszy, jej dokumenty i struktury, okazało się, że państwo Adolfa wcale nie było bytem realizującym jakiś ambitny, realny plan polityczny (zbrodniczy, to prawda, ale zbrodnia potrafi być arcy-racjonalna)… o nie! III Rzesza, jej ideologia i cele okazały się jakąś recydywą neopogaństwa, wielkim, obłakanym eksperymentem, mającym na celu instalację quasi-germańskich, antycznych wierzeń i zwyczajów do nowoczesnego, jak na ówczesny okres, państwa. Nagle wszystkie bezsensowne działania Rzeszy nabrały, paradoksalnie sensu! Okazało się, że ci wszyscy włodarze Rzeszy byli po prostu zaczadzeni irracjonalną ideologią, wyrastającą prosto z XIX-wiecznych rojeń wyznawców Atlantydy i spirytystów Madame Blavatzki.

I tak samo, jak sądzę, jest na Kremlu.

Zresztą mamy na to dowody. Jedną z kluczowych postaci putinizmu jest niejaki Aleksander Dugin. Dugin nawet wizerunkowo przypomina jakiegoś starożytnego, pogańskiego kapłana. Mówi głębokim, natchnionym głosem, rojąc o świecie wszechruskim, przedstawiając ideologię, w której Rosja jest czymś więcej niż państwem, jakimś bytem duchowo-mistycznym, niemal świadomym i przedwiecznym. Tak, tak, to tego człowieka słucha się na Kremlu.

Jeśli więc słysząc putinowskich propagandystów, mówiących o „ukraińskich faszystach, którzy zdradzili wszechrosję” pukają się Państwo w głowę, to muszę Państwa zmartwić - oni w to naprawdę wierzą. I myślę, że za kilka - kilkanaście lat, gdy w końcu ktoś nowy wejdzie na Kreml i, być może, ujawni dokumenty, może się okazać, że nie były tam wcale toczone racjonalne analizy, lecz zarządzający Rosją byli ludźmi rojącymi teorie przy których Alex Jones i QANON wysiadają.

Dlatego należy przestać traktować Rosję jako racjonalnego gracza i po prostu szykować się w stosunkach z nią na najgorsze.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych