Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Wojny na Ukrainie nie rozstrzygnie wojsko, tylko Generał Mróz i Generał Gaz

Jakub Pawełek

Jakub Pawełek

Absolwent filologii rosyjskiej Uniwersytetu Śląskiego, obecnie student Akademii Obrony Narodowej. Na co dzień korporacyjny trybik, po godzinach fascynat wojskowości, Airsoftu i papierowych konfliktów zbrojnych. Zainspirowany twórczością Clancyego i Bonda postanowił spróbować swoich sił w starciu z tematyką militarnego thrillera. W 2014 roku wydał powieść "Wschodni Grom", która ukazała się w serii WarBook.

  • Opublikowano: 26 sierpnia 2014, 16:01

  • 8
  • Powiększ tekst

Podczas gdy na wschodzie Ukrainy wciąż toczą się krwawe walki z separatystami, rząd w Kijowie zbliża się do pierwszej, drastycznej czerwonej linii. Po aneksji Krymu, przez Federację Rosyjską, społeczeństwo domagało się zmycia hańby z ukraińskiej armii. Okazja sama wpadła w ręce. Kiedy w kolejnych miastach południowo-wschodniej Ukrainy zaczęli pojawiać się separatyści, lojaliści zaczęli działać. Mimo pierwszych spektakularnych porażek, wojska rządowe przeszły do ofensywy i systematycznie spychały rebeliantów do dwóch głównych twierdz powstania: Doniecka i Ługańska.

Później, niestety, ukraińskie uderzenie wyraźnie zahamowało. Rozpoczęła się regularna wojna z udziałem artylerii rakietowej i ciężkiego sprzętu. Jednocześnie Kijów rozpaczliwie szuka alternatywnych źródeł dostaw gazu ziemnego. Rosja ogłosiła wstrzymanie dostaw na Ukrainę już w czerwcu bieżącego roku - tuż po tym, jak wprowadzono system przedpłat, którego nie mógł udźwignąć ukraiński budżet.

Siedemnastego sierpnia podpisano porozumienie między ukraińskim UkrTransGazem a słowackim Eurstream. Zgodnie z założeniami umowy, do tranzytu błękitnego paliwa zostanie wykorzystany gazociąg między Vojanami a Użgorodem. Rurociąg ma zapewniać dostawy rzędu 27 milionów metrów sześciennych dziennie. Skąd taki pośpiech w szukani źródeł dywersyfikacji? Wystarczy spojrzeć na kalendarz.

Dzisiaj zaczął się wrzesień. Za niespełna dwa miesiące temperatura na stałe zacznie oscylować w granicach zera stopni Celsjusza. Jeśli do tego czasu, ukraiński rząd nie zakończy starć z separatystami, oraz nie zapewni dodatkowych dostaw gazu, do walki wejdzie największy sprzymierzeniec Rosjan - Generał Mróz.

Żeby zrozumieć dramatyzm sytuacji, należy jeszcze raz spojrzeć na wykres zapotrzebowania i zużycia gazu na Ukrainie. Średnia konsumpcja błękitnego paliwa w skali roku sięga 46-48 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie. Sama Ukraina produkuje około 20 miliardów. Do czerwca bieżącego roku zagraniczni dostawcy zapewniali 26-28 miliardów metrów sześciennych gazu. Ukraina miała więc pokryte sto procent zapotrzebowania, od września dzięki dostawom ze Słowacji, Polski i Węgier import gazu wyniesie 16-17 miliardów metrów sześciennych. Ukrainie zabraknie 10 miliardów metrów sześciennych błękitnego paliwa - ponad 20%. Już kilka dni temu obecny premier Ukrainy, Arsenij Jaceniuk zapowiedział, że Ukraińców czeka zimowa gehenna - nie udało się bowiem przegłosować ustawy o stanie wyjątkowym dla krajowej energetyki.

Problem zaczyna się właśnie w tym miejscu. Dywersyfikacja gazu wewnątrz kraju jest zawsze zpriorytezowana, w pierwszym rzucie zawsze są obiekty infrastruktury o znaczeniu strategicznym, które wykorzystują gaz ziemny. Indywidualny odbiorca zwykle jest na końcu łańcucha i to właśnie społeczeństwo będzie największą ofiarą niedoboru gazu ziemnego.

Właśnie dlatego nadchodząca zima będzie jak dotąd, największym sprawdzianem dla prezydenta Poroszenki oraz rządu premiera Jaceniuka. Kijów ma jednak kilka opcji, żeby wybrnąć z nadchodzącego kryzysu. Przede wszystkim należy zapewnić społeczeństwu poczucie bezpieczeństwa (energetycznego, militarnego i międzynarodowego). Zwycięstwo w Donbasie i rozbicie rebelii to pierwszy krok do zabezpieczenia granic i przywrócenia militarnego statusu quo. Siły rządowe muszą jednak wykonać zadania, zanim nadejdą mrozy. Innymi słowy, armia Ukrainy nie może sobie więcej pozwalać na opieszałość i chaos decyzyjny. Szczególnie po ostatnich doniesieniach o możliwym otwarciu drugiego frontu w kierunku na Mariupol.

Społeczeństwo Ukrainy staje się coraz bardziej niecierpliwe, a zapewnienia zachodu o poparciu dla działań sił rządowych i potępianiu Kremla za jawne wsparcie rebelii nie przenosi się na zwycięstwa. Do głosu coraz częściej dochodzą środowiska skrajnie nacjonalistyczne jak Prawy Sektor, którego zwolennicy walczą w ochotniczych batalionach we wschodniej Ukrainie. Przeciągająca się kampania zaczyna dzielić również sam parlament - jeden dzień działań ATO kosztuje ponad 4 miliony dolarów. Koszty operacji znacznie wpływają na pozycję ukraińskich oligarchów, którzy albo starają się przeczekać zawieruchę zabezpieczając fundusze poza granicami kraju albo chwytają za broń. Ukraiński budżet nie ma szans udźwignąć kolejnych miesięcy ciężkich walk jednocześnie opłacając dodatkowe dostawy gazu ziemnego. Kolejne fale naboru do wojska, dewastacja potężnej infrastruktury przemysłowej Donbasu, zaczną budzić w Ukraińcach poczucie niezadowolenia w tej samej chwili, kiedy palnik kuchenki stanie się zimny. To będzie dla Kijowa punkt krytyczny. Zwycięstwo w Donbasie może przynajmniej na kilka miesięcy uspokoić Ukraińców, którzy będą zmuszeni przetrwać w spartańskich warunkach do wiosny w przeświadczeniu, że zimnem okupili wyzwolenie swoich wschodnich okręgów. Wówczas premier Jaceniuk zyska cenny czas na unormowanie stosunków z Rosją lub innymi potencjalnymi dostawcami błękitnego paliwa. Kolejne miesiące spokoju, to również szansa dla ukraińskiego eksportu i przynajmniej częściowej odbudowy zrujnowanego Donbasu. Ukraina straciła duży procent dochodów płynących z Rosji (według portalu Observatory of Economic Complexity aż 24% całościowego eksportu Ukrainy było skierowanych właśnie do Rosji). Warto tutaj wspomnień, że duży udział w ukraińskim eksporcie do Rosji ma sektor zbrojeniowy. Większość śmigłowców Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej używa silników produkowanych w ukraińskich zakładach Motor-Sicz w Zaporożu. Mniej spektakularny, ale wielokrotnie ważniejsza była współpraca w dziedzinie strategicznych sił jądrowych (według szacunków Obserwatora Finansowego aż 83% rosyjskich głowic atomowych może być obsługiwanych przez ukraińskich specjalistów). Póki co Ukraina stara się wybrnąć z eksportowego kryzysu pozyskując rynki zbytu w Ameryce Południowej, Azji oraz Afryce. Według ukraińskich specjalistów, znacznie okrojona biurokracja krajów afrykańskich może w dużej mierze przyspieszyć proces finalizacji kontraktów i rozpoczęcia wysyłki towarów (ukraińscy eksperci liczą nie tylko na zbyt towarów żywnościowych ale również maszyn elektronicznych). Wszystko to można osiągnąć jedynie poprzez stabilizację wschodnich okręgów, które, na chwile obecną, są areną krwawych walk. Bez środków wykorzystywanych przez siły zbrojne, gospodarka Ukrainy (której PKB już spadło o 6,5%) nie podoła ambitnym planom dywersyfikacji źródeł dostaw i rozpoczęciu eksportu na inne kontynenty.

Wtedy spełnić się może czarny scenariusz. Wyobraźmy sobie, że po nowym roku Doniec i Ługańsk nie różnią się szczególnie od oblężonego Leningradu lub Stalingradu. Pozostała część Ukrainy pogrąża się w kryzysie energetycznym, wyhamowuje produkcja zakładów zbrojeniowych, hut i reszty infrastruktury napędzanej gazem ziemnym. Zaczynają się braki dostaw do indywidualnych odbiorców, ceny butli z propan butanem osiągają kosmiczne ceny. Zachodnie dostawy gazu nie są w stanie pokryć zapotrzebowania, straty w walce z separatystami sięgają tysięcy zabitych a końca konfliktu nie widać. Społeczeństwo zaczyna brać sprawy w swoje ręce - masowe dezercje z Gwardii Narodowej i regularnej armii doprowadzają do kolejnych klęsk na polu militarnym. Wyniszczony Donbas jest morzem ruin, którego wartość dla gospodarki staje się praktycznie zerowa. Majdan ponownie zapełnia się protestującymi, tym razem przeciwko nieudolnej władzy.

W takiej sytuacji najgorszym co może zrobić rząd w Kijowie jest bezpośrednie działanie przeciwko Rosji. Po przekroczeniu czerwonej linii (nie rozbiciu rebelii do końca roku) ukraińskie władze mogą zacząć panikować. Zatrzymanie dostaw witalnych dla Rosji produktów z zakresu techniki wojskowej może stać się pretekstem do bardziej agresywnych działań. Należy tu zwrócić uwagę, że doniecka fabryka Topaz prawdopodobnie już została ogołocona ze sprzętu niezbędnego rosyjskiemu przemysłowi wojskowemu. Takie działanie wkłada w ręce Władimira Putina pretekst do interwencji. Wrócimy się do punktu wyjścia z zeszłego roku. Na ulicach Kijowa pojawią się barykady, a policja stanie na przeciwko zdesperowanego tłumu. Tragiczna zima, zrujnowane okręgi i recesywna gospodarka. Wielu Ukraińców może powitać wtedy rosyjskie wojska jak wyzwolicieli, a ponowne uruchomienie przesyłu surowców jako rzekę życia. Upadające władze mogą w akcie desperacji postąpić jak prezydent Janukowycz, a karuzela będzie kręcić się dalej.

Należy zatem zadać pytanie, czy przeciąganie konfliktu przez separatystów i Rosję nie jest działaniem właśnie w stronę skłócenia społeczeństwa? Wyczerpane i zdesperowane masy są podatne na manipulacje i inżynierię społeczną. Łatwo przerzucić całość nieszczęść na kijowskich decydentów. Otworzy to Rosji drogę do wygaszenia konfliktu i ogłoszenia się mediatorem z bronią w ręku. Pozostaje zapytać, czy Europa (w tym Polska), może sobie pozwolić na ignorancję i zlikwidowanie jednego z ostatnich buforów?

Na koniec warto również zwrócić uwagę, że Europa konfrontując się z Rosją (przy bardzo zachowawczej postawie USA i NATO) zaciska sobie pętlę na szyi, a premier Jaceniuk jest o krok przed kopnięciem w pieniek.

Powiązane tematy

Komentarze