Kto płaci za upadek SK Banku? Na liście BFG i NBP Jaka jest cena wątpliwej jakości nadzoru?!
Upadek spółdzielczego SK Banku z Wołomina nie przestaje budzić kontrowersji. Na razie winę przerzucają między sobą urzędnicy, politycy i zarząd upadłej instytucji. W obliczu nowych faktów naświetlonych przez Jerzego Polaczka trudno jednak o dalsze spekulacje. - Jak to się stało, że pierwszy raz od 2001 r. upada instytucja bankowa o prawie stuletniej tradycji i to od wielu lat podlegająca nadzorowi bankowemu? – pyta na blogu poseł PiS.
Decyzją Komisji Nadzoru Finansowego, 21 listopada największy w Polsce bank spółdzielczy zostanie postawiony w stan upadłości. Wkrótce po tej informacji, Komisja opublikowała obszerny opis działań, jakie podjęła, aby zapobiec dramatowi tysięcy klientów, którzy będą oczekiwali na wypłaty i milionów Polaków, którzy poniosą koszty wypłat gwarantowanych przez BFG depozytów. Harmonogram opublikowany przez Komisję, przeanalizowany dokładnie, nie jest jednak opisem działań prewencyjnych, a próbą zrzucenia odpowiedzialności za dramatyczną sytuację z zarządzanej przez Andrzeja Jakubiaka KNF.
Szereg uwag do pracy nadzoru zgłaszają dziś zarówno media, jak i politycy. Jak to się stało, że Komisja, która ma nieograniczoną wręcz władzę nad rynkiem finansowym w Polsce po raz kolejny dopuściła do upadku dużej instytucji finansowej?
„Zarząd stworzył model zapewniający niekontrolowany wzrost tej instytucji (a tym samym ryzyka sektorowego związanego z publiczną gwarancją depozytów przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny) jednakże nie oparty o zdrowe podstawy, lecz raczej wypaczone mechanizmy finansowe – z jednej strony przyjmował depozyty od klientów oferując oprocentowanie wyższe niż inne podmioty na rynku, po czym lokował pozyskane środki w wysokooprocentowane kredyty (ponad 10%) jednocześnie pobierając od klientów „wpisowe” na fundusze SK Banku (w ostatnim roku nawet 12% kwoty kredytu!!!). Trudno oczekiwać, że prawie 20% w pierwszym roku zapłacą „rentowne biznesy”, których właściciele kierują się racjonalnym rachunkiem ekonomicznym” – pisze na swoim blogu Jerzy Polaczek.
Polaczek zauważa, że z opublikowanego przez KNF harmonogramu wynika, że w SK Banku „źle zarządzano ryzykiem kredytowym, że nie raportowano powiązań pomiędzy klientami, zabezpieczenia były zawyżone przez co SK Bank nie tworzyło wystarczających odpisów na kredyty, zawyżając w efekcie wyniki finansowe”.
Kluczowa dla obecnej sytuacji jest jednak nie działanie zarządu, a realizacja obowiązków nadzorczych. Wszystko wskazuje na to, że KNF przeoczył dramatycznie pogarszającą się sytuację banku. „Jeśli [...] skala odpisów osiągnęła połowę niemałego portfela kredytowego (1,4 mld z 2,8 mld zł!!!) to przecież nie stało się to z dnia na dzień: nie zidentyfikowano tego faktu w trakcie inspekcji kompleksowej we wrześniu 2014 roku, ani w sierpniu 2015 roku po wprowadzeniu zarządu komisarycznego?! Chyba nie zidentyfikowano, skoro w odniesieniu do kontroli z 2014 roku nie ma takich informacji a przy dacie 4 września 2015 r. napisano, iż KNF poinformowało NBP o wstępnym wystąpieniu straty na poziomie 25,5 mln zł (przy dodatnich kapitałach na poziomie 324 mln zł). Jak ma się to do odpisów na 1,4 mld zł?” – pisze Jerzy Polaczek, nawiązując też do niejasnych okoliczności, w jakich Narodowy Bank Polski udzielił wsparcia dla banku spółdzielczego w Wołominie.
„Jeśli NBP udzielił pomocy płynnościowej SK Bankowi (a mówi się że było to nawet prawie 0,5 mld złotych!) to z jakich zabezpieczeń skorzystał?” – pyta polityk PiS.
Niejasności wokół SK Banku oraz wokół jakości nadzoru jest wiele. Zbigniew Kuźmiuk przypomina, że nikłe zainteresowanie, powiązanej z Platformą Obywatelską, Komisji działalnością wołomińskiego SK Banku może mieć jeszcze inne przyczyny. „Minister administracji i cyfryzacji Andrzej Halicki zasiadał w radzie jego fundacji zajmującej się miedzy innymi organizacją konkursu „Szkoła z tradycją”. Podczas jego ostatniej edycji nagrody dla szkół wręczał marszałek Senatu Bogdan Borusewicz z Platformy, a w jego kapitule znaleźli się wspomniany minister Halicki i prominentny polityk PSL-u Józef Zych” – pisze Kuźmiuk.
Jakość nadzoru nad upadającym dziś największym w Polsce bankiem spółdzielczym pozostawia wiele do życzenia. Przekonali się o tym klienci banku, którzy czekają na swoje oszczędności, przekonamy się o tym wszyscy, kiedy Bankowy Fundusz Gwarancyjny będzie musiał wypłacić kilka miliardów złotych będących ceną nieskutecznych działań nadzorczych.