Opinie

Alan Posener w "Die Welt": Donald Trump stoi na czele populistycznego buntu przeciw aroganckiej merytokracji, fot. PAP/EPA/MICHAEL REYNOLDS
Alan Posener w "Die Welt": Donald Trump stoi na czele populistycznego buntu przeciw aroganckiej merytokracji, fot. PAP/EPA/MICHAEL REYNOLDS

Czy idzie zmierzch Zachodu rządzonego przez zarozumiałe i pyszne elity?

Prasówka

Prasówka

Omówienia wybranych artykułów z prasy polskiej i światowej

  • Opublikowano: 24 lipca 2016, 21:56

    Aktualizacja: 24 lipca 2016, 22:00

  • Powiększ tekst

Mieszkańcy Zachodu, którzy nie radzą sobie w społeczeństwach opartych na konkurencji, buntują się przeciwko elitom tego systemu; Donald Trump jest przywódcą rewolucji skierowanej przeciwko "międzynarodówce uprzywilejowanych" na Zachodzie - pisze "Die Welt".

Autor komentarza opublikowanego w weekendowym wydaniu "Die Welt" - Alan Posener zauważa na wstępie, że obecną sytuację, czyli bunt przeciwko elitom, przewidział już pół wieku temu brytyjski socjolog Michael Dunlop Young w powieści "The Rise of the Meritocracy" (Awans merytokracji).

Young przewidział, że budowanie społeczeństwa, w jakim szanse życiowe zależą wyłącznie od "merit", czyli talentu i intelektu, doprowadzi do panowania "zarozumiałej elity, która będzie nie do zniesienia, ponieważ będzie panować z całkowicie czystym sumieniem".

"Nowa klasa będzie - w przeciwieństwie do wcześniejszych form panowania - bardziej inteligentna i bardziej wydolna niż warstwy niższe. Odsuniętym na boczny tor pozostanie tylko jedna broń - demokracja" - referuje Posener tok myślenia Younga.

Merytokratyczne społeczeństwo ze swoim obowiązkiem szkolnym i szkołami zbiorczymi stwarza szerokie możliwości osiągnięcia dobrych wyników. "Ten, kto pomimo +pedagogiki przytulania+ i programów wspierających (słabszych uczniów) nie sprawdzi się w szkole, ten dowie się już jako dziecko i młody człowiek, że jego miejsce jest na dole" - czytamy w "Die Welt".

Jest tak nie dlatego, że nie jest arystokratą czy nie należy do mieszczaństwa, ani też dlatego, że jego dialekt, płeć, religia czy rasa przemawiają przeciwko niemu, lecz tylko dlatego, że brakuje mu inteligencji lub ambicji, które, jak wmawiają nam Hollywood, polityka i nauczyciele, są kluczem do świata marzeń. Każda historia awansu unaocznia przegranym, że sami są sobie winni tego, że znaleźli się na dole.

Ta "deprymująca prawda" uderza szczególnie mocno w tych, którzy nie mają żadnego usprawiedliwienia dla swojej porażki - nie są ani imigrantami, ani czarnoskórymi, ani niepełnosprawnymi ani też kobietami, którzy mogliby skarżyć się na dyskryminację i domagać się wsparcia.

"Biali mężczyźni z niższej warstwy społecznej" są "awangardą rewolucji" przeciwko elicie kompetencji i intelektu, to oni wybierają Trumpa - pisze Posener.

"To oni głosują za Brexitem, to oni urządzają marsze przeciwko imigracji. Nie dlatego, że elity zawiodły, lecz dlatego, że elity podniosły porażkę mas do rangi swojego programu" - tłumaczy autor komentarza.

Elita "myśli i działa w kategoriach międzynarodowych, popiera wolny handel i swobodny przepływ ludzi, pojmuje imigrację jako szansę i wspiera techniczny postęp", natomiast odstawieni na boczny tor "chcą powrotu do myślenia w kategoriach +my przeciwko onym+".

Posener przypomina hasło Trumpa "amerykanizm, a nie globalizm", oznaczające walkę "tubylców przeciwko obcym kulturowo i przestrzennie, walkę Zachodu przeciwko muzułmanom, prawdziwych mężczyzn przeciwko gejom, naiwnym dobroczyńcom i kobietom, walkę rodziny przeciwko singlom, +wartości+ przeciwko intelektowi".

Populiści, podobnie jak islamiści, "uciekają w iluzję lepszej przeszłości, w fantazje o własnej przewadze, w nienawiść i teorie spiskowe", by ukryć prawdę, że w świecie opartym na konkurencji nie mają szans - tłumaczy Posener.

Autor komentarza ostrzega, że "żadne społeczeństwo nie może przez dłuższy czas istnieć w sytuacji, gdy duża jego część ma poczucie, że nie należy do tego społeczeństwa".

Atutem przegranych jest zdaniem "Die Welt" fakt, że stanowią większość. "W ich rękach demokracja może się stać niebezpieczną bronią" - napomina rządzących Posener przypominając, że to właśnie oni "wypchnęli Wielką Brytanię z UE i sparaliżowali politykę w wielu krajach Europy". Merytokracja przestała działać - zauważa.

Posener zwraca uwagę, że lekarstwem na kryzys merytokracji nie jest powrót do "regulowanych systemów państw narodowych lat 70." z gwarantowanym miejscem pracy dla każdego. To niemożliwe w świecie, w którym komputery zastępują sekretarki, a Chiny i Indie kwestionują przywództwo Zachodu.

Jeżeli nie chcemy, by demokracja obróciła się przeciwko nam, musimy na nowo przemyśleć fundamenty demokracji - pisze Posener. Takim fundamentem jest jego zdaniem szkoła. "Należy przemyśleć kryteria sukcesu w szkole. Nie tyko matma i niemiecki, zdolności komputerowe i IQ są ważne" - uważa komentator.

Muzyka i sztuka, gotowanie i majsterkowanie, piłka nożna i boks, praca społeczna i ogrodnictwo muszą stać się równie ważne jak przedmioty akademickie - pisze Posener. Jak dodaje, merytoryczna arystokracja opiera się dziś często nie na osiągnięciach, lecz na dziedziczonych dobrach.

"Osiągnięcia muszą znów zacząć się liczyć, musi też zmienić się nasze rozumienie tego, co jest osiągnieciem. Tylko wtedy, gdy merytokracja się zmieni, można będzie uratować społeczeństwo oparte na osiągnięciach".

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP), sek

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych