Opinie

autor: fot. Wikimedia Commons
autor: fot. Wikimedia Commons

Gucci popełnił błąd

dr Marian Szołucha

dr Marian Szołucha

Wykładowca w Akademii Finansów i Biznesu Vistula, członek Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego i New York Academy of Sciences.

  • Opublikowano: 20 października 2017, 09:03

    Aktualizacja: 20 października 2017, 09:03

  • Powiększ tekst

Marka Gucci, ustami jej prezesa Marco Bizzarriego – poinformowała, że z jej kolekcji znikną naturalne futra, a ich miejsce zajmą syntetyczne zamienniki. Zachwyceni „ekolodzy” skrzętnie przemilczają, że decyzja ta ma charakter czasowy i dotyczy wyłącznie roku 2018. W innych sprawach całkowicie mijają się z prawdą.

Futra sztuczne, na które stawiać chce Gucci, to nic innego jak wytwory produkowane z pochodnych ropy naftowej. Proces ich powstawania, jak w przypadku wielu innych nienaturalnych zamienników, jest obciążający dla środowiska naturalnego. Marka najwyraźniej uległa naciskom lewicowych organizacji „ekologicznych”, które za cel obrały sobie eliminację ze światowego rolnictwa wszelkiej produkcji zwierzęcej. Jak zatem wygląda rzeczywistość?

Hodowle zwierząt futerkowych, które są bezpośrednimi dostarczycielami surowca dla projektantów z całego świata (Polska jest tu jednym ze światowych liderów) charakteryzują się pozytywnym wpływem na ekosystem. Zwierzęta utrzymywane na polskich tylko fermach utylizują rocznie 750 tys. ton odpadów pozwierzęcych, które – gdyby nie hodowle – zostałyby poddane konwencjonalnemu spalaniu zanieczyszczającemu powietrze. Notabene, dzięki tej funkcjonalności hodowli zyskują przedstawiciele sektora drobiarskiego czy przetwórcy rybni, zarabiając na odsprzedaży odpadów hodowcom zwierząt futerkowych, którzy z kolei przetwarzają je na wysokobiałkową karmę.

Za futrami naturalnymi przemawia także kwestia biodegradowalności. Procesowi rozkładu futer syntetycznych najbliżej do rozkładu foliowych toreb, które nieużywane zalegają w ekosystemie ponad tysiąc lat. Inaczej dzieje się w przypadku futer naturalnych, które ze środowiska znikają już po kilku latach.

Ekoaktywiści twierdzą, że środowisko cierpi z powodu pozostałości tuszek stanowiących odpad po produkcji skór. Tymczasem hodowcy na całym świecie sprzedają pozostałości wyspecjalizowanym firmom (głównie polskim) zajmującym się wytwarzaniem z nich mączki mięsno-kostnej, która finalnie trafia głównie do krajów azjatyckich z przeznaczeniem do skarmiania w gospodarce akwarystycznej.

Kampanie takie jak ta firmy Gucci uderzają przede wszystkim w hodowle znajdujące się w zachodniej i środkowo-wschodniej części Europy, gdzie jakość prowadzonych ferm stanowi priorytet. Zależność między dobrymi warunkami hodowli a ceną za pozyskiwane z nich skóry jest wymierna i wprost proporcjonalna. Im wyższy poziom hodowli, tym wyższa jakość surowca. Prosta kalkulacja ekonomiczna obala zatem kolejny z pseudoekologicznych argumentów, czyli niehumanitarne traktowanie zwierząt. Wracając jednak do sedna – uderzenie w europejskie hodowle przyczyni się do ich rozkwitu w krajach takich jak Rosja czy Chiny, gdzie dbałość o warunki utrzymania zwierząt pełni rolę co najwyżej drugorzędną. Paradoksalnie Gucci przykłada zatem rękę do obniżania światowych standardów prowadzenia hodowli zwierząt futerkowych, bagatelizując złotą zasadę mówiącą, że rzeczywistość nie znosi próżni.

Cały problem dotyczy obecnie głównie Polski, która w ciągu prawie stu lat stała się drugim w Europie i trzecim na świecie producentem skór, dając zatrudnienie ponad 60 tys. osób i stanowiąc najbardziej spolonizowaną branżę rolną, która w aż 98% należy do naszych rodaków.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych