Opinie

W Rosji rośnie sprzedaż samochodów

Marek Budzisz

Marek Budzisz

analityk, publicysta tygodnika "Sieci" i "Gazety Bankowej", znawca Rosji

  • Opublikowano: 9 maja 2018, 11:44

    Aktualizacja: 9 maja 2018, 12:23

  • 0
  • Powiększ tekst

W Rosji szybko rośnie sprzedaż nowych samochodów, co w świecie przyjęło się uważać za symptom poprawy sytuacji ekonomicznej i powód do radości, a przynajmniej świadectwo wzrostu optymizmu konsumentów. Bo kto zadłuża się na kilka lat, jeśli spodziewa się chudych lat?

W Stanach Zjednoczonych, odmiennie niźli w Europie, wręcz przyjęło się uważać, że ożywienie popytu na rynku samochodowym jest tożsame ze wzrostem inwestycji. Ale wróćmy jednak do Rosji. Jak właśnie poinformowało Stowarzyszenie Europejskiego Biznesu na tamtejszym rynku sprzedano w kwietniu, w porównaniu do roku poprzedniego, o 17,6 proc. więcej pojazdów. W liczbach bezwzględnych – 152.425 samochodów, a licząc od stycznia już 543.345 sztuk. Prognozy na ten rok mówią o sprzedaży 1,8 mln nowych samochodów osobowych. I zdaniem ekspertów, gdyby ten trend się utrzymał to już w roku 2020 Rosjanie kupią 2,2 mln nowych samochodów i być może w 2024 uda im się osiągnąć poziom zakupów z ostatniego, przedkryzysowego 2014 roku, kiedy to sprzedano ich w Rosji 2,5 mln. Sceptycy są zdania, że może to być jednak rok 2025. Optymistyczne prognozy podtrzymują twarde fakty dotyczące rosyjskiego rynku samochodowego, a precyzyjnie rzecz ujmując, tego, w jakim stopniu odstaje on od rynków krajów lepiej rozwiniętych. I tak w Rosji na tysiąc mieszkańców przypada 351 samochodów, co jest o 43 proc. mniej niźli w Europie Zachodniej i 55 proc. mniej niż w Stanach Zjednoczonych. Mało tego średni wiek rosyjskiego parku samochodowego to 12 lat, a w Europie 9 lat.

Czyżby, zatem świetlana przyszłość? Dość wątpliwe.

Otóż sceptycy dowodzą, że za wzrost popytu na rosyjskim rynku samochodowym odpowiada tzw. sytuacja zewnętrzna a precyzyjnie rzecz ujmując amerykańskie sankcje. Bo to one spowodowały osłabienie kursu rubla i wzrost obaw konsumentów, że w najbliższych miesiącach będzie jeszcze gorzej. Bo w Rosji nie brak analityków wieszczących, że jak tak dalej pójdzie to dolar kosztował będzie za kilka miesięcy nawet 300 rubli (obecnie 63). Sprzedawcy umiejętnie wykorzystali te obawy zapowiadając, że dłużej nie będą w stanie utrzymać obecnego poziomu cen i w związku z tym możemy, co najwyżej mówić o przesunięciu w czasie a nie o wzroście popytu. Ale to nie jedyne wyjaśnienie skokowego wzrostu sprzedaży w kwietniu. Otóż w kwietniu fabryka GAZ w Niżnym Nowgorodzie poinformowała, że ze względu na sankcje może mieć kłopoty z dostawami zachodnich podzespołów i niewykluczone, że wstrzyma na jakiś czas produkcję. Co prawda GAZ produkuje i montuje lekkie samochody ciężarowe (głównie z grupy Volkswagena), ale nie zmienia to faktu, że podobne problemy mogą mieć i inne rosyjskie montownie.

I wreszcie ostrzeżenia natury makroekonomicznej. Kilka dni temu Aleksy Wiedijew z Instytutu im. Gajdara opublikował dość alarmistyczny raport na temat zagrożeń stojących przed rosyjskim systemem bankowym. Jego zdaniem zeszłoroczne obniżki stóp procentowych przyczyniły się do wzrostu wartości zaciąganych przez Rosjan kredytów, które przeznaczane były zasadniczo na trzy cele – zakup samochodu, mieszkania lub spłatę starych zobowiązań. Ale nie zmienia to faktu, że Rosjanie uginają się pod ciężarem starych, niesłychanie drogich kredytów. Jak obliczył, obecnie portfel kredytów konsumpcyjnych i hipotecznych obciążony 16 proc. stawką w skali roku (z dnia zawarcia umowy, nie podlegająca zmniejszeniu mimo redukcji stóp procentowych Banku Centralnego) wart jest 11 bilionów rubli. Rocznie Rosjanie na ich obsługę rok w rok przeznaczają niemal 2 bln rubli. Dziś, zdaniem bankowców, niemal połowa kredytów konsumpcyjnych zaciągana jest w Rosji po to, aby spłacać stare zobowiązania. Druga część to zakupy m.in. samochodów, co wywołane jest psychologicznym efektem – chęcią nadgonienia ostatnich chudych lat, kiedy trzeba było zaciskać pasa. Tylko, że z punktu widzenia makroekonomicznego polityka obniżania oprocentowania kredytów, co pobudzić winno popyt wewnętrzny ma w Rosji ograniczoną skuteczność. Po pierwsze, skoro połowa zaciągniętych kredytów przeznaczana jest na spłatę poprzednich trudno mówić o efekcie mnożnikowym w gospodarce. I po drugie, jeśli konsumenci nabywają samochody zbudowane, w większości, z importowanych podzespołów to w ten sposób ożywia się gospodarkę, ale w krajach eksporterach a nie w Rosji. W Rosji pozostaną za to długi i znaczny wzrost ryzyka załamania się już i tak w 70 proc. państwowego systemu bankowego pod ciężarem zagrożonych kredytów. Czy zatem jest się, z czego cieszyć?

Powiązane tematy

Komentarze