Opinie

Rys. Adam Polkowski
Rys. Adam Polkowski

Nie wstyd Panu, pośle Gadowski?

Rafał Zaza

Dziennikarz i publicysta ekonomiczny

  • Opublikowano: 19 lipca 2013, 10:33

  • Powiększ tekst

Rozszalały się nam banki i parabanki w te wakacje. Kto żyw powinien brać kredyt czy pożyczkę, żeby śmignąć na egzotyczne plaże czy w inne luksusowe miejsce – trzeba się przecież dowartościować, lepiej poczuć, choćby na ten tydzień czy na dwa. Ale najlepiej czują się finansujące te wybryki pazerne instytucje.

Obowiązująca od 18 grudnia 2011 r. ustawa o kredycie konsumenckim, oprócz rozwiązań korzystnych dla nas, klientów, wprowadziła jedną zasadniczą zmianę, z której kredytobiorcom trudno się cieszyć. Zniesiona została maksymalna wysokość opłat prowizji i opłat za udzielenie kredytu, wynosząca dotychczas 5 proc. kwoty udzielonego kredytu. Ustawa weszła pod zbożnym hasłem wdrażania unijnych dyrektyw i modnego w Europie poszerzania praw konsumentów. Niestety w toku prac ważny zapis o maksymalnych 5 procentach gdzieś „wcięło”, zniknął on z ustawy bezpowrotnie. W rezultacie kilka miesięcy po wejściu w życie nowych przepisów rozkwitły różnej maści firmy pożyczkowe, które lepiej nazwać po imieniu - firmy lichwiarskie. Co prawda pożyczki na kilkadziesiąt czy kilkaset procent rocznie stopniowo zaczęły zanikać, lecz na ich miejsce pojawiły się teoretycznie tańsze kredyty, niżej oprocentowane, za to obłożone kumulującymi się prowizjami i opłatami za niemal każde, brzydko mówiąc „pierdnięcie” instytucji finansującej pogubionego w gąszczu prawnych zasadzek klienta. Kredyty i pożyczki bez sprawdzania zdolności kredytowej w BIK wlały się szerokim strumieniem do kieszeni dużej części  niewyedukowanych ekonomicznie, za to głodnych konsumpcji, często zaślepionych łatwością otrzymania pieniędzy, obywateli.

To, że banki, mówiąc delikatnie, nie są instytucjami charytatywnymi, przekonali się chyba już wszyscy na swojej skórze. Ich pazerność i metody wyciągania pieniędzy z kieszeni klientów stanowią znakomity wzór do naśladowania dla różnego autoramentu parabankowych firm usankcjonowanej prawnie lichwy.

Kto pozwolił na legalne funkcjonowanie finansowych piratów w Polsce? Nietrudno to sprawdzić. Wystarczy sięgnąć do sejmowych archiwów internetowych. Przewodniczącym sejmowej nadzwyczajnej podkomisji do rozpatrzenia rządowego projektu ustawy o kredycie konsumenckim był w grudniu 2011 r.  poseł Krzysztof Gadowski z PO, wspierany mężnie m.in. przez Antoniego Mężydło, oczywiście z tej samej, miłościwie nam panującej partii. Dziś ówczesna działalność państwa posłów widoczna jest gołym okiem. W zastraszającym tempie rośnie zadłużenie Polaków, w tym w dużej części z tytułu kredytów i pożyczek. Łączna kwota zaległych płatności klientów podwyższonego ryzyka w Polsce, odnotowanych w Rejestrze Dłużników prowadzonym przez BIG InfoMonitor oraz w BIK, wyniosła na koniec czerwca 2013 roku 39,85 mld złotych, zwiększając się w czasie ostatnich miesięcy o 0,57 mld złotych.

A wystarczyłoby uchwalić proste prawo dotyczące kredytów, dotyczące banków i udzielających finansowania firm pożyczkowych: w umowie kredytowej czy pożyczkowej powinna być podana łączna kwota, jaką kredytobiorca ma zwrócić przy spłacie, w ustalonym terminie. Jeśli jej nie ma, klient umowy nie podpisuje i  szlus! Przy tym nieważne, jaka będzie stopa procentowa, jak będą kapitalizowane odsetki , ile wynosi sama prowizja czy marża, ubezpieczenie pożyczki itd. itp. Liczyć się powinna jedynie ta kwota, jaką klient ma zwrócić przy spłaceniu całości i to powinien być najważniejszy punkt krótkiej umowy. Skończyły by się prawnicze i marketingowe sztuczki, na które wciąż łapie się nasze niedouczone społeczeństwo. ”Gwiazdki” i dopiski małym druczkiem w aneksie do aneksu z „delegacją” do tabeli opłat i prowizji itp. Skończyłaby się samowola zagranicznych banków w Polsce i naśladujących je parabanków: nawet najprostszy (by nie powiedzieć najgłupszy) klient mógłby łatwo porównać oferty: w banku A za pożyczone 100 zł trzeba oddać  125 zł, tymczasem w banku Z za 100 zł - 132 złote. Wystarczyło do końca i z zaangażowaniem pomyśleć o ludziach, o klientach, a nie tylko kopiować europejskie rozwiązania. Wystarczyło chcieć. Zamiast teraz gimnastykować się, jak skutecznie objąć państwowym nadzorem setki, jeśli nie tysiące lichwiarskich instytucji panoszących się po kraju.

Co się miało zmienić przy udzielaniu kredytów i pożyczek? Sprawdź, czy u Ciebie też to „zagrało?

Przed 18 grudnia 2011 było tak:

Po 18 grudnia 2011



Maksymalna prowizja za udzielenie kredytu wynosiła 5 proc.

Nie ma górnego limitu prowizji

Mieliśmy 10 dni na odstąpienie od umowy kredytu

Mamy 14 dni na odstąpienie od umowy kredytu, jak w przypadku wszelkich innych towarów, bez podawania przyczyny

Bank zatrzymywał całość prowizji

Bank zabierze tylko odsetki za okres między zawarciem umowy, a odstąpieniem od umowy kredytu

Nie można było pobierać opłaty za
wcześniejszą spłatę kredytu

Bank może pobrać do 1 proc. kwoty, która spłacana jest przed terminem lub 0,5proc., jeśli umowa wygasa w mniej niż rok*

Brak wymogu wręczania formularza informacyjnego

Każdy pożyczkodawca musi przekazać formularz informacyjny, zawierający jego dane, rodzaj kredytu, czas umowy, całkowitą kwotę, wszelkie koszty, oprocentowanie itp.

Bank nie przekazywał projektu umowy

Na życzenie klienta bank musi przekazać na życzenie klienta projekt umowy kredytowej, którą możemy podpisać w późniejszym terminie

Bank reklamował najlepiej dobrane parametry, aby przedstawić swoją ofertę jak najbardziej korzystnie, mimo że dotyczyła stosunkowo małej grupy klientów
------------------------------------------------

Bank musi oprzeć parametry promowanego kredytu na założeniach, na podstawie których udzieliłby kredytu 2/3 swoich klientów, przez co reklama będzie bliższa prawdzie

* przy kredytach z oprocentowaniem stałym, których kwota przekracza trzykrotność średniego wynagrodzenia

 

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych