Opinie

Protest przed Ministerstwem Finansów / autor: Fratria/Andrzej Skwarczyński
Protest przed Ministerstwem Finansów / autor: Fratria/Andrzej Skwarczyński

Banki zwiodły kredytobiorców, teraz zwodzą sędziów

Marek Rzewuski, Stowarzyszenie SBB

  • Opublikowano: 27 listopada 2018, 10:44

  • 8
  • Powiększ tekst

Koncepcja zamiany nieuczciwych zapisów w umowach, dotyczących kursów kupna i sprzedaży walut ustalanych arbitralnie przez bank, kursem średnim NBP lub prawem wekslowym jest absurdalna przede wszystkim dlatego, że bank nie kupował ani nie sprzedawał waluty, tylko zabezpieczał kredyty hipoteczne swapami.

Pomimo, że wyroków korzystnych dla pokrzywdzonych kredytobiorców „frankowych” jest procentowo zdecydowana większość wciąż jeszcze zdarzają się przypadki całkowitego nie zrozumienia istoty problemu przez sędziów. Przy czym nie chodzi tylko o znajomość Dyrektywy 93/13, która pozwala sędziom całkowicie pominąć rozważania na temat wykonania umowy. Okazuje się, że wymiar sprawiedliwości wciąż jeszcze „daje się nabrać” prawnikom banków wierząc w ich słowa, nawet wówczas, gdy łatwo sprawdzić, że rażąco mijają się one z prawdą.

Niedawny wyrok I Cywilnego SSO w Warszawie pokazuje jak bardzo niektórzy sędziowie nie rozumieją spraw, w których orzekają. W kredycie denominowanym (umowa z Deutsche Bank) sędzia Tadeusz Bulanda napisał w orzeczeniu:

„Alternatywnie należy dopuścić, na zasadzie zwyczaju obowiązującego na rynku walutowym, że wypłata w PLN kredytu wyrażonego w CHF może nastąpić według rynkowego kursu kupna CHF, zaś spłata w PLN raty wyrażonej w CHF może nastąpić według rynkowego kursu sprzedaży CHF, których to kursów ustalenie jest możliwe przy powszechnej dostępności danych o kursach oferowanych na rynku.” Bank nie kupował ani nie sprzedawał

Z sentencji wyroku można wyczytać, że zdaniem sędziego istnieje jakiś rynkowy kurs kantorowy, którym można zastąpić abuzywną tabelę kursów kupna/sprzedaży walut zastosowaną przez bank. Problem w tym, że bank ten nie dokonywał w związku z udzielaniem i obsługą tego kredytu transakcji kupna i sprzedaży walut. Co zatem idzie kurs kupna i sprzedaży franka nie ma związku z umową, podobnie jak rozważania sędziego na temat ustalania jego wysokości. Skąd o tym wiemy, że takie transakcje nie miały miejsca? Z raportu banku AD 2007, podsumowującego rok, w którym klienci skarżący bank zawarli umowę. W sprawozdaniu Zarządu z działalności Deutsche bank PBC SA na str. 10 czytamy: „Mając na uwadze ryzyko wzrostu efektywnej stopy podatkowej Bank na bieżąco analizuje wysokość i poziom wykorzystania limitu cienkiej kapitalizacji. (…) Wykorzystanie limitu nie przekracza 60% i jest związane głównie z koniecznością zaciągania pożyczek międzybankowych od DB AG celem refinansowania aktywów denominowanych w CHF (kredyty mieszkaniowe).”

W tym fragmencie Deutsche bank PBC SA wprost przyznaje, że nie posługuje się transakcjami „kupno” i „sprzedaż” waluty, ale łamiąc zapisy umowy kredytowej dokonuje zupełnie innych operacji rynkowych nazywanych przez niego „pożyczkami”. Przyjrzyjmy się dokładniej transakcjom „pożyczek”, o których wspomina bank w swoim raporcie. Podobne operacje prowadziła w Polsce inna niemiecka instytucja finansowa – mBank, która także „pożyczała” od banku matki pieniądze w celu finansowania kredytów mieszkaniowych. W tym przypadku był to Commerzbank. W nocie objaśniającej pozycja 31 raportu banku - Zobowiązania podporządkowane - czytamy: „W czerwcu 2015 roku Bank dokonał wcześniejszej spłaty pożyczki podporządkowanej w kwocie 90 mln CHF (równowartość 359 019 tys. zł po kursie z dnia 24 czerwca 2015 roku), zaciągniętej w dniu 24 czerwca 2008 roku z terminem wykupu 24 czerwca 2018 roku”

Wyjaśnia się zatem, co część banków rozumie pod pojęciem „pożyczka”. W rzeczywistości chodzi o SWAP walutowy, która to operacja nie jest „pożyczką”, a na pewno nie jest wpisaną do umowy operacją kupna, ani sprzedaży waluty. Zastanówmy się dlaczego banki nie używały w swoich tabelach do rozliczeń z klientami kredytów hipotecznych pojęć odpowiadających rzeczywiście dokonywanych opracji, takich jak „transakcja otwarcia/przedłużenia swapu walutowego” lecz stosowała w umowach terminy „kurs kupna” czy „kurs sprzedaży” waluty? Odpowiedź na to pytanie wyjawią nam trzy tajemnice związane z transakcjami FX SWAP, których bankowcy oraz ich prawnicy nie zdradzają sędziom.

Tajemnice transakcji banków

Tajemnica pierwsza: bank korzystając z FX SWAP-ów eliminuje ponoszone przez siebie ryzyko walutowe w związku z udzielaniem kredytu indeksowanego do waluty lub denominowanego w walucie. W przypadku gdyby bank zakupił franki, tak jak mówi zapis umowy, byłby on narażony na ryzyko, przy czym dla banku ryzykowne byłoby umocnienie się złotego.

Tajemnica druga: bank korzystając z FX SWAP-ów czerpie dodatkowe zyski wynikające z różnicy pomiędzy oprocentowaniem LIBOR i WIBOR. Jeżeli tego nie robi w rozliczeniach ze swoim partnerem FX SWAP-u, to znaczy, że transakcja nie odbywa się na zasadach rynkowych. Akcjonariusze mniejszościowi powinni bacznie przyjrzeć się takim transakcjom, bo być może w ten sposób część zysku, która powinna trafić w postaci dywidendy trafiła do drugiej strony transakcji, zazwyczaj banku matki. Oczywiście transakcje te powinien wziąć pod lupę także urząd skarbowy, ponieważ oznacza to także, że nie został w kraju odprowadzony podatek od tego zysku.

Tajemnica trzecia: transakcje FX SWAP nie są jednorazowe w całym okresie kredytowania i muszą być odnawiane. Odnawianie tych transakcji (zamykanie i ponowne otwieranie) zwłaszcza na rynku niestabilnym, z jakim mieliśmy do czynienia po kryzysie Lehman Brothers w 2008 roku oznacza wzrost kursu franka do złotego. Zilustrujmy tę zależność przykładem Węgier, gdzie podobnie jak w Polsce banki finansowały kredyty CHF FX SWAP-ami. Widząc grożące klientom banków zagrożenie wiążące się z instrumentami finansowymi, w które banki wplątały nieświadomych ryzyka klientów rząd Węgier zadecydował o przewalutowaniu. Niestety, pierwszy etap tej operacji nie był dobrze przygotowany i skończył się 15 procentową zwyżką franka do forinta. Pisze o tym dr Piotr Mielus w swojej pracy „Wpływ sanacji kredytów frankowych na rynek swapów walutowych w PLN” zamieszczonej w ANNALES UNIVERSITATIS MARIAE CURIE-SKŁODOWSKA LUBLIN – POLONIA” na str. 205: „Operacja z 2011 r. przyniosła 15-procentowe osłabienie forinta, co mogło mieć związek z koniecznością odkupienia równowartości około 13 mld EUR przez banki lokalne. Autor publikacji wprost przyznaje, że operacje zamykania pozycji FX SWAP wiążą się ze wzrostem kursu waluty obcej. W następnych latach rząd Węgier lepiej przygotował się do operacji przewalutowania, dzięki czemu nie miała ona aż tak dużego przełożenia na wzrost kursu walut obcych.

Celowe wprowadzenie w błąd czy nie wykonanie umowy?

Dlaczego zatem bank użył w swojej umowie terminów „kurs kupna” oraz „kurs sprzedaży” pomimo, że faktycznie nie wykonywał tych operacji? Prawdopodobną przyczyną dezinformowania klienta przez bank była chęć ukrycia przed nim dodatkowych zysków czerpanych z produktu oraz ukrycia ryzyka wiążącego się z faktem stosowania przez bank operacji FX SWAP, wymagających ciągłego odnawiania. W efekcie stosowania przez bank finansowania FX SWAP klienci odczuli wzrost kursu franka niewspółmierny do takich wskaźników jak inflacja czy wzrost średniej płacy. Dodatkowo w konsekwencji operacji carry trade z wykorzystaniem FX SWAP stosowanych do finansowania kredytów mieszkaniowych w Polsce doszło także umocnienie złotego w latach 2007 – do połowy 2008, kiedy na skalę masową udzielano kredytów indeksowanych do CHF. Zjawisko to również przyczyniło się do wzrostu zadłużenia klientów przeliczanego z waluty obcej oraz wielkości raty mierzonej w złotych.

Podsumowując: klient informowany był w umowie o tym, iż bank „kupuje” i „sprzedaje” walutę. Bank pobierał od rzekomych operacji „kupna” i „sprzedaży” prowizję w postaci tzw. spreadu, podczas kiedy w rzeczywistości stosował inne niż występujące w umowie finansowanie, które likwidowało jego ryzyko, dawało dodatkowe zyski i wprowadzało nieznane klientowi ryzyko. Jak w świetle tych faktów wygląda wyrok wydany przez sędziego Tadeusz Bulandę? Wygląda na oczywistą pomyłkę. Z sentencji wyroku wynika, iż sędzia nie dostrzegł wprowadzenia klientów w błąd, co do istoty prowadzonych przez bank operacji „kupna” i „sprzedaży” CHF, które zostały błędnie wprowadzone do umowy. Sąd wiedząc, że operacje kupna i sprzedaży waluty nie zostały przeprowadzone mógł także uznać, że bank nie wykonał umowy. Sędzia jednakże, został przekonany przez prawników bankowych, co do tego, że bank rzeczywiście kupował i sprzedawał walutę, pomimo, że z raportów finansowych banku wynika co innego. W uzasadnieniu wyroku stwierdza się także, niezgodnie z prawdą, że bank właściwie poinformował klienta o ryzyku związanym z kredytem. Wszystkie te wady prawne orzeczenia wynikają z faktu, iż sędzia błędnie uznał, że bank faktycznie kupował i sprzedawał walutę, podczas kiedy rzeczywiście do finansowania stosowane były niestabilne i rodzące nieznane klientowi ryzyka - swapy walutowe. Pozostaje mieć nadzieję, że błędy sędziego zostaną naprawione w wyższej instancji.

Jakie oczekiwania mają klienci pokrzywdzeni nieuczciwymi zapisami w umowach z bankami? Przede wszystkim decydując się na trudną batalię w sądzie chcą oni uniknąć losu około 30 tysięcy rodzin (wg. oficjalnych danych KNF), którym banki już wypowiedziały umowy. Chcą uwolnienia od nieuczciwej umowy i ich konsekwencji wymienionych w Raporcie wykonanym na zlecenie Kancelarii Prezydenta: licytacji komorniczych, rozbicia ich rodzin, rozwodów, utraty zdrowia, emigracji zarobkowej. Czy sędziowie muszą jednak zaznajamiać się z tajnikami operacji finansowych prowadzonych przez bank? Mogą, ale nie muszą. Wystarczy bowiem, że zapoznają się dokładnie z występującymi w umowie klauzulami abuzywnymi i wydadzą wyrok zgodny z prawem polskim oraz dyrektywą UE 93/13.

Marek Rzewuski, wiceprezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu

Powiązane tematy

Komentarze