Opinie

Na jeden temat przy czwartku: Chińska rewolucja, której nie ma

Krystyna Szurowska

Krystyna Szurowska

ekonomistka i publicystka

  • Opublikowano: 21 listopada 2013, 10:06

  • Powiększ tekst

Zapraszam Państwa do kolejnego artykułu z interaktywnego, konkursowego cyklu. Przypominamy zasady.. Co czwartek pojawia artykuł w cyklu "na jeden temat". Spośród komentarzy poniżej wybieramy najlepszy, który zostanie opublikowany jako samodzielny artykuł, lub którego autor będzie mógł rozwinąć swoją myśl i napisać autorski tekst, który opublikujemy na portalu. Oceny będzie dokonywać bezstronny oraz obiektywny zespół redakcyjny.  Zachęcam Państwa do rzeczowej i kulturalnej dyskusji - w końcu niecodziennie można zostać dziennikarzem wGospodarce.pl!

“Trzecie plenum Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej zakończyło się dużym sukcesem”

Przez lata kazano nam wysłuchiwać tych bzdur, szczęście z nadejściem nowego systemu przynajmniej słownictwo zmieniono. W Chinach języka nie zmieniono, są za to nowe reguły gry. Wielu obserwatorów azjatyckiej sceny politycznej uważa, że tegoroczne plenum przyniesie rewolucję, taką jak to z1992.

Zważywszy na „ekipę” rządzącą Państwem Środka można się spodziewać fali zmian. Li Keqiang prime minister znad Jangcy uczy europejskich polityków ekonomii, tłumacząc czym skutkuje utrudnianie naturalnego przepływu dóbr i usług ponad granicami państw, a prezydent Xi Jinping uważa, że alokacją zasobów powinni zajmować się przedsiębiorcy a nie państwo. Przyznać należy, że nie są to slogany modne w Europie, co i po wynikach gospodarczych na Starym Kontynencie widać, a dodatkowo któżby się spodziewał iście wolnorynkowych zdań z komunistycznych ust! Z drugiej strony przyglądając się dogłębnie planowanym reformom można dojść do wniosku, że proponowane zmiany mają duży potencjał na bycie tylko kosmetyczną poprawką, nie mającą znamion rewolucji.

Czytając wiele opracowań highlightów z trzeciego plenum od razu wpada w oko nazbyt emocjonalna reakcja piśmiennych na „odwrót od polityki jednego dziecka”. Muszę stanowczo się sprzeciwić ogólnemu postrzeganiu reformy jako rewolucyjnej, gdyż przyglądając się bliżej zauważam brak zmiany fundamentalnej tj. samej w sobie reglamentacji ilości potomstwa. Chińska (Zjednoczona) Partia Komunistyczna proponuje rozwiązanie przyzwalające na posiadanie 2 dzieci, jeśli przynajmniej jeden z rodziców jest jedynakiem. Dodatkowo rozwiązanie dotyczy tylko par „miejskich”, ponieważ rodziny z obszarów wiejskich oraz należące do mniejszości etnicznej już mogą posiadać dwójkę dzieci. Reformę zaklasyfikowałabym do kosmetycznych, ponieważ przyzwolenie na jedno dziecko więcej najpewniej robi różnicę jednostkom, jednak nie ma tu znamion fundamentalnej zmiany. To tak, jak z rodzimym karaniem „pijanych” rowerzystów – od jakiegoś czasu sędzia nie musi wysyłać pijaczków za kratki, ani zabierać im prawa jazdy, może jednak to zrobić, a jazda na rowerze „pod wpływem” nadal jest rozpatrywana jako wykroczenie lub przestępstwo w zależności od stężenia (dobrze, że poseł Wipler stroni od dwóch pedałów).

Obietnica liberalizacji stóp procentowych oraz capital account (rachunek kapitałowy) jest na tyle nieprecyzyjna, że trudno ją na tym etapie w ogóle rozpatrywać. Ciekawiej za to prezentuje się udostępnienie rynku dla prywatnych banków. Te do tej pory nie miały szansy zaistnieć na chińskim rynku – ten segment był zarezerwowany dla państwa. Aczkolwiek i tutaj możemy przeżyć rozczarowanie, bowiem nie wiadomo na jakich zasadach miałyby powstawać prywatne banki. Może się to okazać korzystne, albo dla rodzimych przyjaciół władzy, albo dla gigantów z Europy i Stanów (znając chińską dbałość o własny interes – wątpię), albo dla średnich i dużych rodzimych przedsiębiorców. Jeśli pierwszy wariant okaże się być prawdziwym, nie możemy mówić o „rewolucji”. To tak, jakby powiedzieć, iż brytyjska reprywatyzacja Lloyds lub RBS jest rewolucyjną. Fakt, zmiana na papierze jest, jednak umówmy się – w praktyce niewiele to zmienia.

Podobnie z enigmatyczną propozycją umożliwienia w szerszym zakresie prywatnym firmom konkurowania z państwowymi przedsiębiorstwami oraz zwiększenia znaczenia prywaciarzy w kształtowaniu cen surowców. Ciężko mówić o jakiejkolwiek konkurencji państwowego z prywatnym, z racji praktycznie nieograniczonych zasobów po stronie państwa, o wiele większej strefy wpływów chociażby na prawo, czy prasę. Praktyczny przykład „umożliwienia konkurencji” mogliśmy podziwiać rok temu, kiedy to podobno monopol Poczty Polskiej się skończył. Efekt każdy widzi, albo raczej nie widzi. Prawdziwa rewolucja na rynku ma miejsce wtedy, kiedy rezygnujemy w ogóle z państwowego przedsiębiorstwa (czy też innych reglamentacji takich jak koncesja, licencje etc.), w przeciwnym razie można mówić o zmianach, ale nie rewolucyjnych.

Najważniejsze propozycje Komunistycznej Partii Chin określane jako „rewolucyjne” mają duży potencjał na okazanie się „burzą w szklance wody” - zmianami, wobec których to określenie jest dużym nadużyciem, a już tym bardziej porównywanie ich do propozycji a.d. 1992. Propozycje idą jednak w dobrym kierunku i z pewnością w pewnym stopniu usprawnią rynek. Może też okazać się, że rząd poskąpił w obietnicach, ale róg obfitości w kuluarach szykuje. Obecne symptomy nie wskazują na rewoltę, dlatego powściągliwość w emocjach jest co najmniej uzasadniona.

 

 

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych