Niemiecki bank centralny krytykuje politykę EBC w sprawie ratowania euro
Niemiecki Bundesbank ostro skrytykował politykę Europejskiego Banku Centralnego w sprawie ratowania euro, w szczególności skupowanie przez EBC obligacji zadłużonych krajów, co może narazić na szwank jego niezależność - podał w piątek "Handelsblatt".
Niezależność jest najważniejszym warunkiem pomyślnego wypełniania przez EBC jego podstawowego zadania, jakim jest utrzymanie stabilnego poziomu cen - czytamy w stanowisku Bundesbanku skierowanym do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe.
Dziennik "Handelsblatt" poinformował jako pierwszy o treści dokumentu.
W czerwcu sędziowie Trybunału mają rozpatrzyć skargi przeciwko Europejskiemu Mechanizmowi Stabilizacyjnemu, czyli funduszowi ratowania euro.
Bundesbank ostrzega, że nawet pojedynczy przypadek, naruszający zakaz finansowania przez EBC budżetów państw, spowoduje, iż także inne kraje ulegną pokusie zabiegania o pomoc z unijnego banku centralnego. "W takiej sytuacji główny cel polityki monetarnej, jakim jest zachowanie stabilnego poziomu cen, spadnie na dalszy plan wobec interesów fiskalnych" - czytamy w stanowisku Bundesbanku. Zdaniem niemieckiego banku centralnego doprowadzi to do zagrożenia wiarygodności EBC, nieodzownej
do prowadzenia skutecznej polityki pieniężnej.
Za szczególnie niebezpieczny Bundesbank uznał program interwencyjnego skupu obligacji OMT, sprawiający, że EBC stał się podatny na szantaż ze strony rządów.
Prezes EBC Mario Draghi uspokoił w lecie 2012 roku rynki finansowe obietnicą, że zrobi wszystko, by uratować wspólną walutę euro i zapowiedział, iż w razie potrzeby będzie skupował obligacje przeżywających trudności krajów.
Szef Bundesbanku Jens Weidmann uważa za pozbawioną demokratycznej legitymizacji politykę "uwspólnotowienia ryzyka bez prawa do interwencji". Jego zdaniem zwiększa to niebezpieczeństwo powstania nierównowagi między odpowiedzialności a kontrolą.
W stanowisku Bundesbanku czytamy, że program OMT jest "zgubnym sygnałem" pod adresem rządów, zachęcającym je do rezygnacji z oszczędności i reform.
PAP
