Analizy

giełda / autor: pixabay
giełda / autor: pixabay

Oczekiwane odbicie zmaterializowało się

Piotr Kuczyński Główny Analityk Dom Inwestycyjny Xelion

  • Opublikowano: 15 października 2018, 08:50

  • 0
  • Powiększ tekst

Wall Street w piątek musiała pokazać, że dwie sesje dużej podaży z pokonaniem linii trendu i średniej 200. sesyjnej to zdecydowanie za dużo. Wszystko przed sesją (również zachowanie giełd europejskich) sygnalizowało, że nadchodzi spore odbicie. Nie wiadomo tylko było jak mocne ono będzie.

Szkodzić odbiciu mogło to, co pomagało w Europie – doskonałe dane o handlu zagranicznym Chin. To mogło zachęcić prezydenta Trumpa do nowych tweetów. Pomagać zaś powinien bykom początek sezonu raportów kwartalnych spółek.

Dla rynku akcji ważne w piątek było to, że przed sesją wyniki kwartału w USA opublikowały trzy duże banki (Citigroup, JP Morgan Chase, Wells Fargo), co można uznać za umowny początek sezonu publikacji raportów kwartalnych spółek. Reakcje inwestorów sporo nam mogły powiedzieć o realnych nastrojach, ale wiele nie powiedziały. Wyniki były generalnie lepsze od oczekiwań, ale reakcje różne: akcje Citigroup wzrosły o dwa procent, ponad jeden procent zyskały akcje Wells Fargo, a akcje JP Morgan Chase straciły jeden procent).

Nie banki były siłą napędową wzrostu indeksów. Popyt rzucił się na przecenione spółki z NASDAQ i to przede wszystkim dzięki tym akcjom rosły indeksy. Pomagało też to, że pojawiły się pogłoski o listopadowym terminie spotkania Chiny – USA (nic w tym nie było według mnie nowego). Do końca sesji nie było jednak pewne jak się ona zakończy, bo zmienność była nadal spora.

Po bardzo dobrym początku w drugiej części sesji S&P 500 wrócił do poziomu neutralnego. Potem przez dwie godziny kręcił się nad nim i dopiero w ostatniej godzinie popyt przycisnął, dzięki czemu S&P 500 zyskał 1,42 proc., a NASDAQ 2,29 proc.. Było to normalne odbicie po przecenie, a plusem było to, że indeksy wróciły nad linię ponad 20. miesięcznego kanału trendu wzrostowego i nad średnią 200. sesyjną.

W piątek rano wszystko przemawiało za odbiciem na giełdach akcji również w Polsce. Nie dziwiło więc to, że na GPW indeksy od początku sesji rosły. WIG20 błyskawicznie zyskał jeden procent. Potem podskoczył i rynek się uspokoił, bo osuwały się indeksy na innych giełdach. W okolicach pobudki w USA byki znowu zaatakowały. Nic sensownego z tego nie wynikło. Zniżka indeksów europejskich zrównoważyła wzrosty indeksów w USA przez co WIG20 zamarł, ale zyskał 1,24%.

W piątek po sesji w USA agencje Fitch i Standard & Poor’s mogły opublikować nową ocenę polskiego ratingu. Fitch niczego nie zmienił w swojej ocenie. Zupełnie nieoczekiwanie agencja Standard & Poor’s podwyższyła rating Polski z BBB+ do A-. Perspektywa ratingu została zmieniona z „pozytywnej” do „stabilnej”.

Warto przypomnieć, że to jest ta sama agencja, która w styczniu 2016 roku, przede wszystkim z powodów politycznych, obniżyła rating Polski. Pisałem i mówiłem wtedy, że to jest błąd. Uzasadniając tamtą decyzję agencja pisała, że „od wygranych wyborów w październiku 2015 roku, nowy rząd w Polsce zainicjował różne środki legislacyjne, które uważamy za osłabienie niezależności i skuteczności kluczowych instytucji, co znajduje odzwierciedlenie w naszej ocenie”.

Teraz ten czynnik pominięto i w szczycie koniunktury, kiedy rosną wydatki sztywne, a inwestycje są na stosunkowo niskim poziomie (w stosunku do PKB), agencja postanowiła podnieść rating, przez co praktycznie wymazała swoją decyzję ze stycznia 2016 roku. Warto zauważyć, że złoty „wiedział” o tej decyzji wcześniej. Był zadziwiająco silny już od czwartku. Niestety to zdarza się nie pierwszy raz – tak było i przed obniżeniem ratingu.

Najpewniej złoty się dzięki tej decyzji przez chwilę (parę dni maksimum) umocni, ale na dłuższy okres nie będzie to miało żadnego znaczenia. Przypominam, że w styczniu 2016 po decyzji obniżającej rating złoty nieco stracił, a po trzech dniach kursy ruszyły mocno na południe - po miesiącu EUR/PLN był już na poziomie sprzed decyzji S&P, a po kolejnych 45 dniach kurs był niższy o 10 groszy.

Na zachowanie indeksów giełdowych ta decyzja będzie miała jeszcze mniejszy wpływ. Zwyżka indeksów w USA może dzisiaj pomóc Europie, oczywiście o ile gracze nie przejmą się wynikiem niedzielnych wyborów w Bawarii (historycznie słaby wynik CSU) i zachowaniem giełd azjatyckich, gdzie indeksy rano spadały.

W każdym razie, żeby znikła fatalna formacja RGR to WIG20 powinien zaatakować poziom 2.210 pkt., czyli linię szyi tej formacji (jest sygnałem sprzedaży). Jeśli nie uda się nad ten poziom wrócić to sygnały sprzedaży umocnią się.

Powiązane tematy

Komentarze