Analizy

Chile straszy inwestorów

Przemysław Kwiecień XTB

  • Opublikowano: 13 listopada 2019, 09:59

    Aktualizacja: 13 listopada 2019, 10:48

  • 0
  • Powiększ tekst

W ostatnich dziesięcioleciach sytuacja w Ameryce Południowej rzadko kiedy pozostawała stabilna przez dłuższy okres czasu. Raz po raz któraś z gospodarek zaskakiwała inwertorów powodując często panikę rynkową. Tym razem jest to Chile.

Wydawałoby się, że podwyżka biletów na metro w kwocie ok. 15 groszy nie jest czymś nadzwyczajnym. Tymczasem w Chile zapoczątkowała ona serię protestów, które znów mogą zdestabilizować Amerykę Południową i to w czasie, który sam w sobie jest trudny dla światowej gospodarki. Od tej decyzji rządu rozpoczęła się seria protestów, początkowo pokojowych, ale z czasem coraz bardziej brutalnych, podczas których mieszkańcy wyrażali swoje niezadowolenie z rosnących kosztów życia oraz nierówności społecznych. Rząd z podwyżki się wycofał, zapowiedział zwiększenie wydatków, ale to nie uspokoiło mieszkańców. Nie pomogła też zapowiedź nowelizacji konstytucji, która wręcz wywołała nową falę obaw i jej efektem jest zapowiedź strajku narodowego na 21 listopada. Ta zapowiedź przeraziła inwestorów, prowadząc wczoraj do panicznej wyprzedaży peso, która w pewnym momencie sięgnęła 5%. Interwencja słowna banku centralnego przy rekordowym poziomie 800 peso za dolara sprawiła, że rynek zawrócił, ale to absolutnie nie koniec problemu.

Przypomnijmy, że cały czas w kryzysowej sytuacji jest Argentyna, gdzie poprzedniemu prezydentowi nie udało się ustabilizować sytuacji gospodarczej i doszło do dewaluacji waluty, co przełożyło się na skokowy wzrost inflacji. Tegoroczne wybory prezydenckie wygrał populistyczny kandydat. Nic więc dziwnego, że inwestorzy reagują alergicznie na sytuację w Chile. Większość gospodarek rozwijających się w ostatnim czasie odczuwała skutki globalnego spowolnienia i ma to miejsce także w Ameryce Południowej, gdzie główne gospodarki mają wyraźny problem z zatrzymaniem wzrostu zadłużenia. Na razie nie wpływa to istotnie na rynek złotego, ale może dołożyć „cegiełkę” do obaw o światową recesję.

Wracając na szeroki rynek wczorajsze wystąpienie prezydenta Trumpa nie okazało się przełomowe. Zamiast przedstawić konkrety ws. rozmów z Chinami, prezydent USA jedynie pogroził Pekinowi, że w przypadku braku porozumienia nałoży jeszcze wyższe cła. Dziś z kolei oczekiwana jest decyzja ws. ceł na import samochodów z UE. Inwestorzy wierzą, że takie działania nie zostaną podjęte – każda inna decyzja wywołałaby panikę. W kalendarzu mamy też dane o inflacji z Wielkiej Brytanii i USA o inflacji (10:30 oraz 14:30), ale bardziej wyczekiwane jest wystąpienie prezesa Fed w amerykańskim Kongresie (początek o 17:00 naszego czasu). Wspomnieliśmy o tym, że sytuacja w Chile nie ma bezpośredniego przełożenia na nasz region, ale waluty rynków wschodzących delikatnie tracą. O 9:40 euro kosztuje 4,2843 złotego, dolar 3,8936 złotego, frank 3,9272 złotego, zaś funt 4,9974 złotego.

Powiązane tematy

Komentarze