Informacje

Strona internetowa Getin Banku
Strona internetowa Getin Banku

Gazeta Bankowa: Jak Getin Noble Bank sprzedawał 10 letnie ubezpieczenie 70-latkom

Izabela Kordos

Izabela Kordos

Dziennikarka "Gazety Bankowej"

  • Opublikowano: 13 grudnia 2012, 14:23

    Aktualizacja: 13 grudnia 2012, 14:24

  • 49
  • Powiększ tekst

W grudniowym wydaniu „Gazeta Bankowa” opisuje problemy klientów Getin Noble Bank, którzy wykupili w tej instytucji 10-letnie ubezpieczenie, a byli przekonani, że mają do czynienia z lokatą, którą będą mogli zerwać bez opłat już po pół roku.

„Mój 70-letni ojciec poszedł do banku, chciał w sposób bezpieczny ulokować swoje pieniądze. Pracownik Getin Banku polecił mu „Kwartalne Zyski”, zaznaczył, że produkt jest objęty 100-proc. ochroną kapitału i po sześciu miesiącach nie ma żadnych opłat za odstąpienie od umowy. Oczywiście zachęcił ojca możliwością ponadprzeciętnych zysków, gwarantowanych przez szanowany duży bank. Poza kilkoma podpisami, żonglując papierami, nie wręczył ojcu żadnych regulaminów i tabeli opłat czy ogólnych warunków ubezpieczenia. Mój ojciec złożył w Getin Banku 150 tys. zł, po sześciu miesiącach odnotował 20 tys. zł straty. Gdy postanowił się wycofać z inwestycji, dowiedział się że straci 30 proc. kapitału.”

To autentyczny przypadek poszkodowanego klienta z północy Polski. Jego rodzina, która pomagała mu odzyskać pieniądze ulokowane w banku, nie chce ujawniać swoich personaliów. Dlaczego? To zdradzimy nieco dalej.

Podobna historia przytrafiła się Edwardowi Tyburcemu, emerytowi z Ostrowa Wielkopolskiego. Pan Edward razem z żoną w połowie 2011 roku zainwestował 300 tys. zł. Gdy po pół roku zdecydował się wycofać pieniądze, bank zwrócił mu tylko nieco ponad 202 tys. zł. Resztę „zjadły” opłaty za wcześniejsze wycofanie kapitału, a dokładniej za efektywne zarządzanie jego pieniędzmi przez okres dziesięcioletni, chociaż lokata trwała tylko pół roku.

Tylko jak to możliwe, skoro pracownik banku zapewniał, że inwestycja, w którą pan Edward zdecydował się wejść, to lokata i o żadnych dodatkowych opłatach za zarządzanie czy likwidację lokaty pracownik banku nie poinformował klienta?

„Kwartalne Zyski” to tak naprawdę grupowe ubezpieczenie na życie i dożycie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym. Tak go przynajmniej nazwali oferujący klientom ten produkt Getin Bank i towarzystwo ubezpieczeniowe w dokumentach dodatkowych, ale – co ciekawe –  nie ma takiego określenia w dokumencie podstawowym, którym jest deklaracja przystąpienia.

Ze względu na to, czym rzeczywiście jest produkt „Kwartalne Zyski”, pracownicy banku, sprzedając go – jak potwierdzają klienci – nawet słowem nie zająknęli się o tym, że jest to grupowe ubezpieczenie zawierane na 10 lat. I że, owszem, po 6 miesiącach znoszona jest opłata likwidacyjna, o której też często nie wspominają pracownicy banku, ale w jej miejsce wprowadzona jest kolejna, którą klient ponosi zawsze, gdy tylko zdecyduje się wycofać pieniądze przed upływem 10 lat.

Ilu jest poszkodowanych? Na pewno można liczyć ich w dziesiątkach, o ile nie w setkach. Najlepiej świadczą o tym wpisy, jakie można znaleźć w internecie. Klienci, którzy czują się poszkodowani przez Getin Bank, założyli nawet portal www.wrobieni.org, gdzie szczegółowo opisują swoje perypetie z bankiem. (…)

Kiedy po wybuchu afery Amber Gold także o Getin Banku i jego kontrowersyjnym produkcie zrobiło się głośno, a poszkodowani klienci zaczęli przebąkiwać o złożeniu pozwu zbiorowego, bank zareagował i zaczął zwracać pieniądze. (…) Klientom, którzy wcześniej złożyli reklamację, bank proponuje porozumienie i osobom, które je podpiszą, zwraca pieniądze. Tyle że w niektórych przypadkach wypłaca 100 proc. wpłaconego kapitał, innym potrąca nawet po kilkadziesiąt procent. Jaka jest w tym prawidłowość? Bank tego nie chce zdradzić

– Zebrałem grupę 42 osób, które zainwestowały w produkt Getin Banku swoje pieniądze i je stracili. I teraz bank zawarł umowy z 41 osobami. Tą jedną, z którą nie doszedł do porozumienia, jestem ja – mówi Edward Tyburcy. – Nie poszedłem z bankiem na ugodę, bo chciał mi zabrać 30 tys. zł.

Za co? Jakim prawem? – denerwuje się Tyburcy.

To jednak nie jedyny „haczyk”, jaki znajduje się w ugodzie z bankiem. Do wzoru jednego z nich dotarliśmy. Widnieje w nim taki zapis: „klient i Bank zobowiązują się niniejszym do zachowania treści niniejszego Porozumienia w poufności i do nieujawniania go jakimkolwiek osobom trzecim bez zgody Banku wyrażonej w formie pisemnej (...).

W przypadku naruszenia zobowiązania do zachowania poufności (...) klient zobowiązuje się zapłacić na rzecz banku kwotę 130 tys. zł”.

Cały artykuł w grudniowym wydaniu „Gazety Bankowej.

Powiązane tematy

Komentarze