"Teoria globalnego ocieplenia upadnie w ciągu kilku najbliższych lat"
W ubiegłym tygodniu urzędnicy UE zapowiedzieli chwilowe zawieszenie dalszych prac nad polityką klimatyczną Wspólnoty. Wczorajsze zamachy w Brukseli pokazały, że priorytety Unii Europejskiej leżą gdzie indziej. Co dalej z polityką klimatyczną? W jaki sposób jej porzucenie wpłynie na gospodarki Europy, USA, Polski? O tym rozmawiamy z dr Tomaszem Telukiem z Instytutu Globalizacji.
Arkady Saulski: Przez kolejne zamachy, tym razem w Belgii, priorytety UE chyba się trochę zmieniły, jednak i wcześniej można było zauważyć rosnący sceptycyzm wobec ostrej polityki klimatycznej. W ubiegłym tygodniu europejscy urzędnicy ogłosili, że UE na razie nie potrzebuje bardziej ambitnej polityki klimatycznej. Czy to efekt, kolejno - kryzysu imigracyjnego, zamachów w Paryżu i ogólnie - zagrożenia islamskim terroryzmem?
Dr Tomasz Teluk: Sądzę, że tak. Mamy iście krytyczną ilość sytuacji kryzysowych, z którymi UE musi sobie radzić. Ja bym dodał wcześniejszy kryzys finansowy, sytuację na Cyprze, sytuację w Grecji i tak dalej. UE nie radzi sobie z bieżącymi problemami, a nie może sobie pozwolić na dokładanie kolejnego tematu, który rozbija jej jedność. Takim tematem jest polityka klimatyczna - rozmaite państwa UE mają sprzeczne interesy.
Rozszerzanie tej polityki leży w interesie Francji i Niemiec - państw, które zarabiają na nowych, zielonych technologiach, natomiast państwa tzw. nowej UE sprzeciwiają się zaostrzaniu polityki klimatycznej, gdyż jest ona dla nich szkodliwa. Ale i niektóre kraje "starej Unii" są przeciw. Kłopoty Grecji, kwestia dogadania się z Turcją - to obecnie dominuje debatę w UE. I słusznie. Nie zapominajmy, że wraz z nadejściem cieplejszych miesięcy Morze Śródziemne znów stanie się żeglowne i może to spowodować otwarcie nowych szlaków imigracyjnych - choćby przez Hiszpanię. Polityka klimatyczna musi zejść na dalszy plan.
Czy ten trend utrzyma się?
Uważam, że teoria tzw. globalnego ocieplenia jest nienaukowa i fałszywa. Mówiąc potocznie - jest "słaba". I spodziewam się upadku teorii globalnego ocieplenia w ciągu kilku najbliższych lat.
Uważa pan, że UE oraz USA - bo wszak przez obie kadencje Baracka Obamy polityka walki z globalnym ociepleniem była priorytetem - mogą odejść od ostrej polityki klimatycznej? Przecież prezydent Obama nawet podczas ostatniego wystąpienia do narodu, state of the union, stwierdził, że głównym zadaniem USA jest walka z globalnym ociepleniem i walka z rakiem.
Obama był pierwszym prezydentem USA, który odważył się stwierdzić, że istnieje coś takiego jak efekt cieplarniany. Jednak USA mają swoje problemy, poważniejsze niż mgliste dość zagrożenie klimatu. Jeżeli wybory wygra Donald Trump, to z pewnością będzie to koniec walki z globalnym ociepleniem w wykonaniu Stanów Zjednoczonych. W przypadku Hillary Clinton będziemy mieli zaś do czynienia z kontynuacją polityki Obamy w tym zakresie.
Trzeba jednak pamiętać, że USA jest wciąż na uboczu walki o ochronę klimatu - prym wiodą państwa europejskie. Co więcej, Stany Zjednoczone są wciąż jednym z największych emitentów gazów cieplarnianych, poza kilkoma stanami, takimi jak Kalifornia, wiodącymi prym w polityce eco-friendly. Toteż temat zmian klimatu z czasem zniknie, bo mamy poważne zagrożenia - konflikty zbrojne, działania Rosji, Bliski Wschód.
Czy nie jest tak, że temat zmian klimatu był poruszany mocno w UE dlatego, że był to temat łatwy? Można było podejmować ostrą walkę z mglistym zagrożeniem, tymczasem teraz Europę "dogoniła rzeczywistość"?
Zmiany nastąpiły dzięki rewolucji informacyjnej. Kiedyś wystarczyło przemilczeć pewne tematy, teraz zaś opinia publiczna może odnaleźć stosowne dane i opinie ekspertów w internecie. A te opinie często obalają teorie ekologów na temat globalnego ocieplenia. Obywatele już są odporni na pewne dawniej popularne opinie.
Ludzie tacy jak Al Gore już nie są największymi eko-autorytetami?
Dzięki rozwojowi internetu już nie. Gore był najgłośniejszym zwolennikiem walki z globalnym ocieplenie, jego teorie były radykalne - efekt cieplarniany miał być gorszy od wojny jądrowej i ludzkość miała tego nie przetrwać. To są rzeczy obecnie budzące już raczej śmiech. A jednak pod tego rodzaju teorie politycy konstruowali całe projekty biznesowo-lobbingowe.
UE jednak wciąż jest w pewnym śnie - społeczeństwa europejskie uważają, że jeśli mamy ponad 70 lat pokoju, to realnie nic nam nie zagraża. I dlatego trzeba konsumować, mało pracować, dużo zarabiać. Tymczasem świat się zmienia i mgliste, klimatyczne zagrożenia nie mogą dyktować kierunków działań społeczeństw, polityków, no i wreszcie - planów gospodarczych.
Jakie są więc szanse dla Polski? Możemy skorzystać na odwrocie od polityki klimatycznej?
Ta kapitulacja UE wpływa pozytywnie na Polskę. Pozytywem jest fakt, iż mamy prawicowy rząd, który stoi twardo na straży interesów narodowych. A UE potrzebuje Polski jako silnego partnera, a nie kraju, z którym jest w konflikcie, toteż sądzę, że naciski na dekarbonizację polskiej gospodarki zostaną złagodzone. A dla nas dekarbonizacja jest niewykonalna z czysto pragmatycznych powodów. Nie ma też alternatywnych rozwiązań, jeśli chodzi o finansowanie naszych inwestycji. Pragmatyka wygra z ideologią i Polska na długie lata zachowa korzystny status quo, jeśli chodzi o spalanie paliw kopalnych, i ta metoda pozostanie główną w naszym koszyku energii. Rewolucji nie będzie. Jestem więc optymistą.
Jak będzie wyglądała nasza energetyka? Czy czekają nas jakiekolwiek zmiany?
Tak, oczywiście - zmiany nastąpią, ale nie w tak szalonym, wręcz rewolucyjnym tempie, jaki przewidywano za czasów rządów Platformy Obywatelskiej. Przypomnijmy, że PO zgadzała się na wszelkie polecenia władz UE, co wśród specjalistów wzbudzało sprzeciw, albowiem nasza gospodarka i energetyka ponosiłyby straty wskutek tak gwałtownych zmian. Teraz będziemy zmieniać energetykę ewolucyjnie - w takim tempie, w jakim sami chcemy, a nie w takim, do jakiego jesteśmy zmuszani.
Czy są jakieś kierunki, na jakie rząd i prezydent powinni zwrócić uwagę, planując działania?
Przede wszystkim dywersyfikacja źródeł energii i nowe inwestycje. Nie ma tu żadnych powodów, by nie różnicować pozyskiwania energii ze wszystkich możliwych źródeł. A więc - budowa gazociągu z Norwegii, dalsze inwestycje w gazoporty, budowa elektrowni jądrowej, modernizacja zasobów, którymi już dysponujemy. Także modernizacja sieci przesyłowych, bo to sprawi, że nie będziemy tracić energii podczas przesyłu. Jest jedna reguła - jeśli mamy do czynienia z szybkim rozwojem, to konsumujemy odpowiednio więcej energii i tym więcej tej energii potrzebujemy. Stąd niezbędne są nowe inwestycje. W mojej opinii, powtarzam, niezbędna jest dywersyfikacja.
A tzw. zielone technologie? Mogłyby być korzystne dla Polski?
Jeśli potanieją i będą łatwiejsze w stosowaniu, no i będzie można z nich korzystać bez wyciągania pieniędzy na ich rzecz z kieszeni podatnika, to tak, jak najbardziej. Na razie jednak są to technologie najbardziej nieopłacalne ze wszystkich możliwych. Liczę też na polską wynalazczość - Polacy są ludźmi niesamowicie kreatywnymi i już pracują nad technologiami, które mogą nas w przyszłości zaskoczyć. Być może będziemy mieli więc swój wkład w rozwój technologii przyjaznych środowisku naturalnemu, a przy tym tanich w eksploatacji. Inwestycje, innowacje, dywersyfikacje - na to bym wskazywał.
Rozmawiał Arkady Saulski.