Wenezuela wprowadziła dwudniowy tydzień pracy. Na ulicach protesty
Dwudniowego tygodnia pracy Wenezuela nie wprowadza bynajmniej z powodu dobrobytu. Decyzja, którą podjęto ze względu na nasilający się kryzys energetyczny, wywołała wczoraj falę protestów ulicznych.
W Wenezueli od wielu miesięcy brakuje prądu do zaspokojenia potrzeb wszystkich mieszkańców; kolejnym problemem jest natomiast panująca susza, która doprowadziła do zredukowania zapasów wody.
Kraj, na czele którego stoi socjalistyczny rząd i prezydent Nicolás Maduro, postanowił podjąć radykalne kroki w walce z tymi niedoborami. Do czasu zażegnania kryzysu pracownicy sektora publicznego mają pracować tylko dwa dni w tygodniu.
W tym czasie większość urzędów i publicznych instytucji będzie otwarta tylko w poniedziałki i wtorki. Zmiany mogą dotyczyć nawet dwóch milionów pracowników.
Gdy większość instytucji publicznych została zamknięta, w całym kraju szybko zaczęło dochodzić do gwałtownych protestów. Lokalne media informują o wznoszonych w niektórych miastach barykadach i plądrowaniu sklepów z żywnością.
>> Czytaj również: Niemcy ograniczają zasiłki dla obywateli krajów UE
Poprzedni projekt rządu zakładał ograniczenie pracy sektora publicznego do czterech dni w tygodniu, jednak konieczne okazało się podjęcie bardziej drastycznych środków.
Rząd Wenezueli postanowił również podnieść z czterech do dziewięciu godzin dziennie czas, w którym centra handlowe oraz hotele są zmuszone do samodzielnego generowania prądu.
Większość (60 proc.) energii w Wenezueli pochodzi z elektrowni wodnych, co w sytuacji, gdy kraj jest dotknięty suszą, staje się dużym kłopotem i doprowadza do takich właśnie kryzysów.
MK