Gospodarka na krawędzi, ale parlament nie chce stanu wyjątkowego
Zdominowane przez siły opozycji Zgromadzenie Narodowe Wenezueli odrzuciło dekret socjalistycznego prezydenta Nicolasa Maduro o przedłużeniu stanu wyjątkowego w gospodarce o trzy miesiące.
Przyjęcie dekretu przyznającego prezydentowi i wojsku specjalne uprawnienia w walce o poprawę dramatycznej sytuacji zaopatrzeniowej Wenezueli "pogłębiłoby kryzys prowadzący do erozji porządku konstytucyjnego i demokratycznego w kraju" - uznali deputowani.
Dekret nie może wejść w życie bez uprzedniej aprobaty parlamentu. Zdaniem agencji AFP odrzucenie go przez Zgromadzenie Narodowe może pogrążyć kraj w jeszcze głębszym kryzysie.
Prezydent Maduro podjął decyzję przedłużeniu o trzy miesiące stanu wyższej konieczności w gospodarce 13 maja. Poinformował o tym w telewizyjnym orędziu do narodu. Dekret miał obowiązywać w maju, czerwcu i w lipcu, "aż do odzyskania przez wenezuelską gospodarką pełnych mocy produkcyjnych". Wojsko i straże obywatelskie miały gwarantować "dystrybucję i sprzedaż artykułów pierwszej potrzeby oraz żywności".
Stan wyjątkowy w sferze gospodarczej, który pozwala na okresowe korzystanie z zasobów sektora prywatnego dla zapewnienia zaopatrzenia ludności, został wprowadzony w Wenezueli na podstawie dekretu prezydenckiego w styczniu b.r. na dwa miesiące. W marcu został przedłużony o kolejne 60 dni.
Czytaj także: Wenezuela wprowadziła dwudniowy tydzień pracy. Na ulicach protesty
Dysponująca największymi w świecie zasobami ropy Wenezuela popadła w głęboki kryzys w związku z dekoniunkturą na rynku surowców energetycznych i rekordowo niskimi cenami surowca.
Braki w zaopatrzeniu i długie kolejki w sklepach stały się powszechnym widokiem. W szpitalach brakuje lekarstw, a cała służba zdrowia jest na krawędzi załamania. Wenezuelska inflacja bije światowe rekordy; państwu brakuje dewiz.
Narastający kryzys uniemożliwia rządowi kontynuowanie zapoczątkowanych przez poprzedniego prezydenta Hugo Chaveza programów zaopatrywania najuboższej ludności w tanią żywność i leki.
Konflikt między autorytarnym prezydentem a parlamentem, w którym większość od stycznia - po pierwszych od 17 lat wygranych wyborach - ma opozycja, rozgrywa się wokół próby legalnego odwołania Maduro w drodze referendum przewidzianego w konstytucji.
Opozycja skupiona wokół ruchu Stół Jedności Demokratycznej zebrała już 1,8 mln podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania prezydenta, ale władze deklarują, że takiego głosowania nie będzie.
Maduro musi się obecnie liczyć także z politycznymi naciskami ze strony własnego ugrupowania.
Tymczasem wśród zagranicznych obserwatorów w Caracas trwają spekulacje, jak zachowają się wenezuelskie siły zbrojne wobec słabnącej popularności Maduro, którego według rozmaitych sondaży popiera już tylko 30 proc. Wenezuelczyków.
Wiceprzewodniczący Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli (PSUV), drugi jeśli chodzi o zakres władzy człowiek w państwie Diosdado Cabello, uważany za "wojskowego przywódcę rewolucji boliwariańskiej", przyznał w tych dniach, że "niektórzy oficerowie wyrażają niezadowolenie".
Zdaniem hiszpańskiego dziennika "El Mundo" człowiekiem, który przy poparciu części kadry oficerskiej mógłby zastąpić Maduro, jest generał Miguel Rodriguez Torres, b. minister spraw wewnętrznych i b. szef wywiadu, który był jednym z najbliższych współpracowników i powierników zmarłego w 2013 r. twórcy "rewolucji boliwariańskiej", Hugo Chaveza.
(PAP)
Zobacz: Benzyna podrożeje tam 60-krotnie! A to jeden z największych producentów ropy na świecie