Niemcy, Francja i inne kraje UE blokują sprzedaż polskiego Ursusa
Czyżby niektóre kraje obawiały się konkurencji ze strony naszego legendarnego Ursusa? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że z jakiegoś powodu utrudniają polskiemu producentowi wejście na swoje rynki. O co chodzi?
W teorii sprawa wydaje się prosta: ciągniki Ursusa posiadają europejską homologację, więc nie powinno być żadnych większych problemów z ich dystrybucją na terenie Unii Europejskiej. A jak jest w praktyce?
Gdy chodzi o praktykę, sprawa staje się dużo bardziej skomplikowana. Okazuje się bowiem, że w niektórych europejskich krajach sprzedaż pojazdów Ursusa jest blokowana. W jaki sposób?
– W Niemczech poszczególne landy wymagają od nas dodatkowych dokumentów, podobnie jest we Francji. Mamy przykład jednej z polskich firm, która uzupełnia dokumentację od kilku lat i wciąż nie może uzyskać pozwolenia
– mówi rzecznik Ursusa Mariusz Lewandowski, cytowany przez portal Farmer.pl.
Niektóre kraje są więc do tego stopnia zatroskane o kondycję własnych rynków, że rzucają polskiemu producentowi kłody pod nogi, celowo wydłużając procedury, co uniemożliwia mu funkcjonowanie na zagranicznych rynkach.
Prezes Karol Zarajczyk idzie jeszcze dalej i mówi wręcz o wojnie gospodarczej, która ma toczyć się na terenie Unii Europejskiej. Jego zdaniem takie biurokratyczne praktyki niemieckich i francuskich urzędników służą wyłącznie jednemu celowi, jakim jest uniemożliwienie Ursusowi wejścia na europejski rynek. Ma się tak dziać m.in. dlatego, że polskie ciągniki są tańsze od konkurencji.
Ursus nie zamierza jednak pozostawać bierny i już zgłosił się do polskich władz z prośbą o interwencję w tej sprawie.
– Zgłosiliśmy już sprawę do Ministerstwa Transportu i liczymy na odpowiednią reakcję. Czekamy na rozwój sytuacji. Trzeba głośno mówić o tych kłopotach, bo to dotyczy nie tylko naszej branży
– mówi Zarajczyk.
/mk
>> Czytaj również: Polski Ursus liderem wzrostów sprzedaży nowych ciągników