Nielogiczna walka ze smogiem
Na walkę z zanieczyszczeniem powietrza wydaliśmy już 2-3 miliardy złotych, a do końca 2020 roku kwota ta przekroczy 11 mld zł. Sęk w tym, że część z tych pieniędzy zostanie wyrzucona w błoto, bo naszej polityce walki ze smogiem brak spójności i logiki
Poszczególne samorządy hojnie rozdają dotacje do wymiany pieców, nie analizując np. czy nie taniej wyszłoby podłączenie budynków do sieci gazowej. Nie zwracają też należytej uwagi na sytuację materialną beneficjentów. Dotacje często trafiają do ludzi zamożnych, których często stać na zakup lub kredyt na wymianę pieca. Nie dostają jej natomiast ci gorzej sytuowani. Bo nie wiedzą gdzie o taką dotację wystąpić ani jak przebrnąć przez procedury.
Brakuje współpracy pomiędzy instytucjami przyznającymi dotacje a gminnymi i miejskimi ośrodkami pomocy społecznej – mówi dr Jaromir Duda niezależny ekspert ds. energetyki. - A jeżeli nie dotrzemy do mniej zamożnych to nie zwalczymy smogu, bo ludzie na wsiach w nosie mają ekologię. Nie chcą zamarznąć więc palą i będą palić najtańszym węglem, nawet śmieciami.
Na nic się więc zda rządowe rozporządzenie obligujące firmy energetyczne do wprowadzenie niższych taryf nocnych (nawet o 50 proc.).
W pierwszej kolejności należałoby się zatroszczyć się o wymianę okien i docieplenie domów, bo na ogrzanie nieszczelnego domu potrzeba dwa razy więcej energii niż takiego energooszczędnego – tłumaczy Duda. - Żaden człowiek, nie będzie korzystał z prądu, za który musi zapłacić ok. 25 czy 30 gr na kilkowatogodzinę, jeżeli może kupić dwa razy tańszy węgiel i mieć podobny efekt.
Dziś ok. 70 proc. domów jednorodzinnych (ok. 3,5 mln) to budynki całkowicie nieocieplone bądź też ocieplone zdecydowanie zbyt cienkimi warstwami izolacji. Ciepło ucieka z nich nieszczelnymi oknami, drzwiami, zbyt cienkimi sufitami i ścianami. Z ostatniego raportu Instytutu Ekonomii Środowiska, wynika, że koszt tzw. termomodernizacji budynków w Polsce szacuje się na 65 mld zł. Do tego trzeba dodać jeszcze koszty wymiany instalacji grzewczych, czyli m.in. pieców i kotłów, które wynoszą „zaledwie” 15-16 mld zł.
Co ciekawe, efektów walki ze smogiem nie widać też tam, gdzie na wymianę pieców poszło najwięcej pieniędzy. W Krakowie, gdzie w ciągu ostatnich lat wymieniono prawie 20 tys. pieców wydając na to ok. 80 mln zł, poprawy jakości powietrza nie widać. Z raportu Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Krakowie opublikowanego 10 stycznia tego roku wynika, że pomiary w Małopolsce w dalszym ciągu wykazują bardzo złą jakość powietrza. „Przekraczane są dopuszczalne stężenia pyłu zawieszonego PM10, w tym stężenia jego drobnej frakcji PM2,5 oraz bardzo szkodliwego benzo(α)pirenu – czytamy w raporcie. Na głównych ulicach Krakowa przekraczane są dopuszczalne ilości dwutlenku azotu, natomiast w powiatach zachodniej i południowo-zachodniej Małopolski, podwyższone stężenia dwutlenku siarki wskazują, że spala się tam dużo złych paliw (mułów, flotów i węgla brunatnego)”.
Co prawda, eksperci przyznają, że 2-3 lata walki ze smogiem to za mało, żeby oczekiwać wymiernych efektów, ale jeżeli nie wyeliminujemy podstawowych błędów w polityce antysmogowej, to na poprawę powierza nie doczekamy się przez kolejne dziesięciolecia, a wydamy miliardy.
Póki co z publicznych i unijnych pieniądzach, które przeznaczamy na walkę (lub pseudo walkę) z zanieczyszczonym powietrzem kwitną różnego rodzaju biznesy. Począwszy od producentów i instalatorów pieców (ceny wzrosły nawet o kilkadziesiąt procent), a skończywszy na firmach oferujących róże maski antysmogowe (dla dzieci, rowerzystów, biegaczy) czy aplikacje i urządzenia mierzące poziom zanieczyszczenia w domach.
Nawet zagraniczne firmy na tym korzystają. Swoją siedzibę w Polsce chce otworzyć Artveoli – biotechnologiczny start-up z Kalifornii, który opracował urządzenie do oczyszczania powietrza w budynkach. Liczy m.in. na granty z Polskiego Funduszu Rozwoju. Artveoli w 2018 zainstaluje swoje urządzenia w szkołach w Krakowie i Żywcu.
Ewa Wesołowska