Europa podłożyła nam świnię
Schabowy po duńsku, kiełbasa holenderska, szynka prosto z Niemiec rządzą na polskim stole? To nie żart. Zniżkujące euro i tanie paliwo spowodowały, że przed świętami do naszego kraju masowo napływała wieprzowina z Zachodu. Kto na tym stracił i traci? Polscy hodowcy, którzy już od z górą roku dokładają do interesu...
Stare powiedzenie na wsi: „Kto ma świnie, tego bieda ominie” właśnie idzie do lamusa. Hodować dziś świnie, to żaden biznes. Nawet rozpaczliwy scenariusz gry na przeczekanie oznacza tylko odwleczenie bankructwa. Bo mięso w skupie od roku tylko tanieje i tanieje... W grudniu w wielu punktach skupu ceny osiągnęły poziom poniżej 3,40 złotych netto za kilogram (3,70-3,80 zł brutto). A wszystko to w okresie przedświątecznym, gdy gwałtownie rośnie popyt na mięso i jego przetwory.
Chlewy pod kreską
– Jesteśmy pod kreską już od początku roku, ale to co się dzieje teraz to już kataklizm – twierdzą hodowcy specjalizujący się w trzodzie chlewnej. Rolnicy szacują, że przy stosowaniu w hodowli trzody unijnych norm i zakupie pasz na rynku progiem opłacalności jest około 5 złotych za kilogram żywca. Takie ceny na rynku były w grudniu, ale roku ubiegłego! Od tamtej pory zaczął się gwałtowny zjazd. Dział analiz Zakładów Mięsnych Duda podaje, że pod koniec września 2014 roku średnia cena zakupu żywca wieprzowego wynosiła 4,65 zł za kg – o jedną piątą niższa niż rok wcześniej. – Owszem, jeszcze w październiku dostawałem za kilogram 4,50 złotych, ale potem rynek oszalał – załamuje ręce hodowca. Nie ma żadnych gwarancji, że cena żywca nie będzie jeszcze niższa. Magazyny zakładów mięsnych są pełne. Biorąc pod uwagę nadprodukcję wieprzowiny w wielu krajach UE i brak realnych perspektyw rozwoju eksportu trudno przewidywać jakąkolwiek poprawę. Największe straty ponoszą ci, którzy produkują dużą liczbę tuczników na rynek. Właściciele tych gospodarstw często zadłużyli się, inwestując w nowoczesne technologie i dostosowując gospodarstwa do wymagań UE z zakresu higieny, ochrony środowiska i dobrostanu zwierząt. I teraz są najbardziej w plecy, nierzadko z perspektywą z komornika na karku... Najpierw uderzyły w nich skutki afrykańskiego pomoru świń, który zamknął dla wieprzowiny z Polski ważne rynki w Azji, jak Chiny, Tajwan, Japonia i Korea Południowa. A potem było rosyjskie embargo. W rezultacie podaż mięsa, w szczególności wieprzowego, na polskim rynku się zwiększyła, pociągając za sobą spadek jego ceny. Co więcej, przewidziane na wypadek kryzysu ze zbytem unijne regulacje rynku wieprzowiny są kompletnie nieskuteczne. Ale Bruksela się tym nie przejmuje. Komisja Europejska twierdzi, że „ściśle monitoruje sytuację na rynku, ale dotychczas nie zaszły przesłanki, aby uruchomić środki zarządzania kryzysowego”. Tymczasem w Polsce głębokości i trwałości spadków nie tłumaczą żadne „świńskie cykle”, „górki” i „dołki”, czyli znane dobrze hodowcom wahania cen i pogłowia trzody, zależne od zapasów i stawek za zboża na paszę.
Euro plus paliwo plus niskie ceny równa się...
Przeciw naszym producentom zadziałało kilka czynników naraz. Przede wszystkim uderzyła w nich kombinacja mocno osłabiającego się jesienią euro oraz gwałtownego spadku cen paliw. Z tygodnia na tydzień import mięsa z Niemiec czy Holandii stał się znacznie bardziej rentowny. Na Zachodzie mięso zrobiło się wyjątkowo tanie, bo zniżkowy trend cen wieprzowiny utrzymuje się także w całej Unii. Spadek kosztów transportu nasilił import, który przybrał rozmiary masowe.
Niemcy rozjechali nam rynek. Mamy informacje, że do Polski z Zachodu trafia mięso wszystkich rodzajów, jadą tuczniki, prosiaki – mówi nam podlaski rolnik. – Niemcy i Holendrzy produkują na wielką skalę: od dawna szykowali obory, poszerzali stada. Czyżby wiedzieli, że będzie zbyt bez ryzyka? – słyszymy opinię hodowców.
... wyższe spożycie!
Z perspektywy polskiego konsumenta widać to tak: mięsa wszędzie jest w bród, a ceny przystępne! Tymczasem pogłowie trzody chlewnej w III RP nawet się nie umywa do poziomu osiąganego w PRL, gdzie braki w zaopatrzeniu i podwyżki cen mięsa były powodem robotniczych buntów. Ekonomiści przekonują, że dzisiejszy kryzys będzie miał swoją dobrą stronę: wzrośnie popyt na wieprzowinę, która stanie się konkurencyjna cenowo do drobiu. Według prognoz Agencji Rynku Rolnego spożycie wieprzowiny może wynieść w tym roku 38,5 kg na osobę rocznie, wobec 35,5 kilograma w 2013 roku. A że dziś dla wielu kupujących w supermarketach dużych sieci, mięso na schabowy może pochodzić z duńskiej chlewni, kiełbasa powstać z holenderskiego surowca, a szynkę można zrobić z niemieckiej świni – któż się tym przejmuje? Przecież nawet nie minister rolnictwa, dla którego hodowcy świń to pewnie tylko kolejni w kolejce do określania: „frajerzy, bo sprzedają tanio...”
Źródło: Tygodnikpodlaski.pl