Opinie

Rys. Adam Polkowski
Rys. Adam Polkowski

Czas nadszedł […] aby opuścić UE – Lord Lawson

Cezary Mech

Cezary Mech

Dr Cezary Mech, prezes Agencji Ratingu Społecznego, absolwent IESE, były zastępca szefa Kancelarii Sejmu, prezes UNFE, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów

  • Opublikowano: 11 maja 2013, 17:21

    Aktualizacja: 11 maja 2013, 17:27

  • Powiększ tekst

Skandal z koncertem tzw. „Madonny” dowodem na 99%-owe zakłamanie mediów w Polsce

Jak podaje George Parker w artykule Financial Times’a „Former UK chancellor says time has come for EU exit” Lord Lawson, były minister w gabinecie Margaret Thatcher stwierdził że negocjacje z Brukselą na temat warunków członkostwa Wlk. Brytanii w UE będą „nieistotne” w związku z powyższym należy z UE wystąpić. Opinia o tyle istotna że wyrażona w artykule The Times „I’ll be voting to quit the EU” przez byłego „euroentuzjastę” który forsując integrację pod koniec lat osiemdziesiątych z tego właśnie powodu popadł w konflikt z premier Thacher i po sześciu latach musiał opuścić swoje ministerialne stanowisko. Obecnie uważa on że dla Anglii lepiej być poza „ciepłym uściskiem” UE i współpracować z dynamicznie rozwijającymi się krajami wschodzącymi.

Obecnie na tle debaty dotyczącej polskiej dopłaty w ramach likwidacji zadłużenia UE, warto zastanowić się również nad opłacalnością dalszego funkcjonowania naszego kraju w ramach tej struktury. Na tle lektury wczorajszego specjalnego raportu Financial Times’a „The Future of the European Union” istnieje obawa, że dopóki Polska będzie dostarczać krajom starej Unii swoją młodą i chętną do prostych prac siłę roboczą – w rozliczeniach z Brukselą będzie na plusie. Gdyż jak zauważa Philippe Fergues z European University Institute mimo kryzysu to kryzys demograficzny stymuluje imigrację zwłaszcza w sektorze służby zdrowia, a Edward Hough określa konieczność sprowadzania kobiet do opieki nad starzejącym się społeczeństwem krajów bogatych. W rozdziale Normy Cohen „Demographic crisis pushes outsiders to fill jobs” alarmuje się że mediana wieku Europejczyków wzrosła z 35,7 lat w 1992 r. do 41,5 lat. Przy czym według Eurostatu to Niemcy mogą potrzebować najwięcej pracowników gdyż są jeszcze starsi – mediana u nich to 45 lat. Niemniej za parę lat, gdy utracimy całe młode pokolenie, a w wiek produkcyjny wejdą roczniki niżowe to przestaniemy być beneficjentem transferów unijnych, gdyż nie będziemy mieli nic wartościowego do zaoferowania, ani młodzieży ani przedsiębiorstw do sprzedania. Przy tym najprawdopodobniej nie wynegocjujemy nawet rabatów z jakich korzystają Brytyjczycy, Niemcy, Francuzi i inni płatnicy netto, a będziemy nadal musieli ponosić olbrzymie koszty regulacji europejskich chroniących przemysły tych krajów przed konkurencją światową na co tak bardzo uskarżają się Anglicy. Nie będąc beneficjentami procesu konwergencji, jednocześnie finansujemy te wszystkie ograniczenia i regulacje, które preferują najróżniejsze inicjatywy gospodarcze krajów starej Unii. W świecie obserwujemy zjawisko przenoszenia miejsc pracy do Chin, ze względu na tanią siłę roboczą, podczas gdy w ramach UE ze względu na interes krajów wysokorozwiniętych, proces ten został zahamowany. Jest odwrotnie: to Polacy będący wciąż tanią siłą roboczą muszą wyjeżdżać do innych krajów ze względu na opisaną sytuację demograficzną krajów bogatych, a nie występuje proces przenoszenia miejsc pracy do taniej Polski. Unię utrzymują głównie Niemcy, ale oni starają się tak ukierunkować dotacje, aby nie wykreować konkurencji dla swoich podmiotów w dotowanych krajach. Dbają, aby jak największa część środków wróciła do własnych firm w postaci zakupów i wzmacniała ich pozycję polityczną, która daje gwarancję posiadania europejskich rynków zbytu i ochrony własnej wytwórczości. Fundusze unijne w praktyce funkcjonowania służą głównie temu, aby przystosować polską gospodarkę do roli poddostawcy firm zachodnich i odbiorcy ich produktów finalnych, czego najlepszym przykładem była budowa stadionów na Euro 2012. To nie ma nic wspólnego z rzeczywistym rozwojem, który wymaga własnej strategii i rozwoju własnej myśli technicznej.

W związku z powyższym w artykule Financial Times’a „The time for a decision on Europe is now, not 2017” Martin Wolf podsumowując tą asolidarnościową politykę podkreśla że nawet w przypadku Anglii kosztem bycia w Unii są nie tylko wpłaty netto w wysokości £8 mld, lecz przede wszystkim koszty regulacyjne które przeważają korzyści dostępu do europejskiego rynku. Sam zaś rozprawia się z lansowaną w Polsce argumentacją że poza UE kraj nie będzie miał globalnego wpływu politycznego przytaczając wprost że „USA ma znacznie większy wpływy niż Kanada. Ale to nie znaczy, że Kanadyjczycy chcą zostać Amerykanami w celu posiadania większych wpływów.” Parafrazując jego inne stwierdzenie można powiedzieć że i Polacy „mogą racjonalnie poświęcić wpływ bycia częścią większej całości, bo po prostu nie czują się” Niemcami! Zwłaszcza że jak sam tym zaniepokojony podkreśla że €urostrefa „wygląda bardziej jak maszyna do narzucania woli silnych krajów niż demokratyczna federacja.” Ciekawym spostrzeżeniem jest podkreślenie że regulacje europejskie muszą być korzystne dla Niemiec, gdyż nie powstrzymały ich przed byciem globalnym eksporterem. W innej analizie Financial Times’a ukazany został dynamiczny wzrost eksportu niemieckiego do Chin w okresie funkcjonowania euro. Z poziomu poniżej €10 mld do ponad €70 mld, w sytuacji gdy w tym samym okresie wzrost brytyjskiego eksportu, zwłaszcza w okresie kryzysu, się „ślimaczył” i jest na poziomie nie przekraczającym €10 mld.

Niestety ale prawdziwa wiedza o procesach gospodarczych nie dociera do polskiego społeczeństwa i jest na dodatek jeszcze ubarwiana znacznym poziomem infantylności. Pesymizmem musi napawać dążenie do upowszechnianie wyłącznie politycznej wiedzy, jak i wbijanie ludziom nieprawdziwych informacji i nieprawdziwych zależności. Powyższe tragiczne w swej istocie dezinformacje są bardzo widocznie na przykładzie afery stadionowej i miliardowych stratach na budowie niepotrzebnych obiektów. Otóż już nikt nie mówi o tym że stadiony to inwestycja która się krajowi zwróci, ale poziom infantylności ekonomicznej mediów jest tak zaawansowany, że przekonuje się że nawet na bieżącą ich aktywność podatnik jak do czarnej dziury musi jeszcze stale dokładać. Cynizm argumentacyjny posunął się tak daleko, że jako korzyść wydania 6 mln zł podatników na rzecz koncertu słynnej skandalistki na Stadionie Narodowym usprawiedliwia się dobrymi komentarzami medialnymi! W sytuacji kiedy po pierwsze o skali strat i kosztów informuje się dopiero po roku i to na skutek informacji ze strony NIK, oraz kiedy w powszechnym odczuciu koncert w rocznicę Powstania Warszawskiego i na jego gruzach (stadion dosłownie leży na gruzach Warszawy które przewożono właśnie w to miejsce) uznawano jako antypolską prowokację władz. Niemniej zebranie przez Ministerstwo Sportu komentarzy medialnych z tego okresu jako w 99%-tach pozytywnych, ukazuje skalę zdeprawowania się polskich mediów jak i dziennikarzy. A fakt finansowania ze środków podatników antychrześcijańskich skandalistów w dniu święta Narodowego można jedynie wyjaśnić zanikiem możliwości demokratycznego wyboru elit władzy już po dwudziestu latach od odzyskania niepodległości.

 

POLECAMY wSklepiku.pl: "Outsiderzy integracji europejskiej Szwajcaria i Norwegia a Unia Europejska"

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych