TYM ŻYJE ŚWIAT: Chiński problem w Hongkongu
Coraz więcej młodych Chinek i chińskich małżeństw decyduje się na urodzenie dziecka w Hongkongu, mimo że jest to astronomiczny wydatek. Dla władz Hongkongu jest to poważny problem -informuje liberalny, chiński tygodnik "The Economic Observer".
Na narodziny dziecka w Hongkongu nie stać wszystkich. Na to mogą pozwolić sobie jedynie ludzie z średniej klasy lub bardzo zamożne. Chinka, która chce urodzić w Hongkongu swoje dziecko musi wydać od 100 do 200 tys. juanów, czyli od ok. 50 do ok. 100 tys. zł. Jak pisze gazeta chętnych nie brakuje. Osób zajmujących się pomocą Chinkom z kontynentu również.
Agent pomoże zorganizować cały proces od rezerwacji szpitala, opiekę pielęgniarską aż po rejestrację urzędową. Dlaczego zamożnym Chińczykom z kontynentu zależy na urodzinach ich dziecka w Hongkongu, skoro w wielkich chińskich miastach są szpitale oferujące nawet wyższy standard niż w byłej brytyjskiej kolonii?
Hong Kong daje dziecku obywatelstwo, lepszą opiekę zdrowotną, edukację i możliwości podróżowania. Wady przeważają nad korzyściami - pisze The Economic Observer.
Z danych przytoczonych przez gazetę wynika, że w latach 2006-2011 w Hongkongu urodziło się ponad 200 tys. dzieci z chińskich rodzin pochodzących z ludowych Chin. Tak wielka liczba urodzeń wywołuje protesty wśród rodowitych mieszkańców Hongkongu. Pod ich wpływem władze zmieniły zasady dla dzieci niehongkońskich.
W odpowiedzi rząd Hongkongu dokonał korekty polityki, której celem jest zatrzymanie tej tendencji, która polega na przejmowaniu zasobów i przestrzeni mieszkańców
- podkreśla gazeta.
W rezultacie Chinki z Chin kontynentalnych nadal rodzą w Hongkongu, ale takie dzieci nie są uprawnione do korzystania ze szkół publicznych.
Źródło: The Economic Observer/Opr. Jas
----------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------
Kup książkę wSklepiku.pl!
"Kraina Smoka Chiny Wczorajsze Chiny Dzisiejsze"
