Analizy

Zwrot o 180 stopni

Kamil Cisowski, Dyrektor Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego, Dom Inwestycyjny Xelion

  • Opublikowano: 13 sierpnia 2019, 19:00

  • 0
  • Powiększ tekst

Dzisiejsza sesja w Europie zapowiadała się bardzo źle. Po wczorajszym słabym zamknięciu na Wall Street, pośród obaw o nieuchronne bankructwo Argentyny (wczorajszy spadek Merval o 38% przejdzie do historii) i sytuację w Hong Kongu, rynki azjatyckie traciły od 0,6% (Shanghai Composite) do 2,1% (Hang Seng). Notowania kontraktów futures na indeksy amerykańskie i europejskie wskazywały na wyraźne spadki, a złoto notowało nowe rekordy, oscylując wokół 1530 $/ou.

Sytuacja wydawała się poważna niemal do końca sesji, około procentowe spadki w Europie i na WIG20 utrzymywały się do okolic 15:30, pozytywnie wyróżniał się tylko mWIG40. Wszystko się diametralnie zmieniło, gdy administracja prezydenta Trumpa ogłosiła, że zapowiadane dotychczas na 1 września cła na resztę importu z Chin zostaną w części przeniesione na 15 grudnia, a grupa niezdefiniowanych na razie produktów może z nich zostać całkowicie wykluczona. Euforyczna reakcja (oddalenie się cen akcji o 1,5-2,0% od dołków) nie do końca nas przekonuje, że przed końcem tygodnia nie powrócimy do wyraźnych spadków.

Zagrożenie widzimy przede wszystkim w nagłówkach, które pojawiły się na części serwisów, bombardując inwestorów informacjami o „postępach w negocjacjach”. W momencie pisania komentarza nie widzimy żadnych dowodów na to, że stało się cokolwiek poza administracyjnym ruchem, który nie może dziwić, gdy rząd podejmuje próby zamiany tweetu prezydenta w rzeczywistość. Selekcja produktów, które zostaną oclone później (telefony, komputery, konsole, zabawki, niektóre towary odzieżowe) wyraźnie wskazuje naszym zdaniem, że decyzja jest wyłącznie próbą minimalizacji efektu wzrostu cen, który dotknie konsumentów w najbardziej wrażliwych (najbardziej widocznych) obszarach. Potencjalne wyłączenie specyficznych produktów z ceł też jest całkowicie zrozumiałe i było niemal pewne, że się pojawi w wyniku konsultacji z przedsiębiorcami. Nie oznacza to oczywiście, że nie zobaczymy chwilowej poprawy sentymentu rynkowego, ale w naszej opinii nie mamy do czynienia z żadnym przełomem, a trudno uwierzyć, że amerykański rynek akcji po raz kolejny z ogromną łatwością przejdzie do porządku dziennego nad wpływem konfliktu z Chinami na zyski spółek. Na marginesie, bilans sezonu wynikowego w USA należy na ocenić jednoznacznie źle (na podstawie danych z 90% spółek wchodzących w skład S&P500). Pozytywne niespodzianki na poziomie przychodów miały miejsce tylko w 57% przypadków i wszystko wskazuje, że dynamika zysków jednak okaże się ujemna, po raz drugi z rzędu (taki był konsensus przed rozpoczęciem publikacji, ale w kontekście typowego zaniżania prognoz przez analityków przed wynikami, zmiana tego stanu rzeczy nie byłaby zaskakująca).

W ostatnim czasie wpływ danych makro na zachowanie cen akcji jest marginalizowany, ale warto zwrócić uwagę, że dzisiejsza publikacja wskaźnika ZEW w Niemczech (-44,1 pkt. vs. konsensus -27,8 pkt.) jest dramatycznie słaba. Amerykańska inflacja nie zaskoczyła z kolei na poziomie CPI (0,3% m/m), ale w ujęciu bazowym była o 0,1pp wyższa od oczekiwań. Oczywiście nie wpływa to jeszcze w wyraźny sposób na perspektywy dla amerykańskiej polityki pieniężnej, jest natomiast sygnałem ostrzegawczym, że członkowie FOMC mogą mieć problem z zaspokojeniem oczekiwań rynkowych, o ile poważnie traktują swój mandat.

W momencie pisania komentarza indeksy w Europie zyskują niecały procent, a francuskie CAC40 nawet 1,3%. O 1,5% rośnie S&P500, NASDAQ o 1,8%. Cena złota chwilowo spadła poniżej 1500 USD, ale wydaje się to krótkotrwałe. WIG20 zamknął się wzrostem o 1,4%, mWIG40 o 1,9%, a sWIG80 o 0,03%. Kupowane jest właściwie wszystko, łącznie z akcjami argentyńskimi i Jastrzębską Spółką Węglową.

Kamil Cisowski, Dyrektor Analiz i Doradztwa Inwestycyjnego, Dom Inwestycyjny Xelion

Powiązane tematy

Komentarze