Trzeba mieć sporo samozaparcia żeby zostać w Polsce
Rzeczpospolita pisze o nowej fali emigracji. Coraz więcej młodych uznaje, że „zielona wyspa” nie jest zielona dla nich i wybierają podobno pogrążone w kryzysie kraje zachodniej Europy. Nie dziwię się im. Rozziew pomiędzy oficjalnym optymizmem, a beznadziejną codziennością może dodatkowo pogłębić depresję osoby pracującej na umowie śmieciowej bez szans na własne mieszkanie i rodzinę.
W „Rzeczpospolitej” czytamy: „Z opublikowanych właśnie przez brytyjski Office of National Statistic danych wynika, że w ubiegłym roku z miliona Polaków przebywających na Wyspach status rezydenta (uprawnia m.in. do zasiłków) miało aż 614 tys. osób. Rok wcześniej było to 545 tys., a w 2009 r. – 531 tys. – Dynamika jest zaskakująca. Spodziewałam się wzrostu liczby rezydentów, ale nie sądziłam, że będzie on aż tak duży – komentuje dane prof. Krystyna Iglicka, specjalistka od migracji, rektor Uczelni Łazarskiego w Warszawie.”
Przyczyn tego procesu nie trzeba daleko szukać.
Powód 1
Z badań przeprowadzonych przez PKPP Lewiatan wynika, że aż 33,2 proc. firm zatrudnia pracowników na czarno. To o ponad 4 proc. więcej niż rok temu (w 2011 roku było to 28,9 proc.). Rozrost szarej strefy dostrzega również Państwowa Inspekcja Pracy. W pierwszej połowie ubiegłego roku namierzono 5,7 tys. nielegalnych pracowników, podczas gdy w pierwszym półroczu 2012 roku takich przypadków wykryto już 7 tys.
Jeżeli do tego doda się tych nie wykrytych, tych, którzy latami pracują na umowach śmieciowych, czy są zwalniani z pracy i zmuszani do założenia własnych firm i wykonywania dalej tej samej pracy tylko bez żadnych praw pracowniczych i osłony socjalnej, okaże się, że połowa Polaków pracuje w czarnej i szarej strefie.
Powód 2
Od przyszłego roku rodzice z jednym dzieckiem, którzy razem osiągają roczne dochody wyższe niż 85 525 zł, stracą prawo do ulgi z tytułu wychowywania dziecka. Ministerstwo Finansów tłumaczy, że chodzi o wsparcie podatników o niskich dochodach oraz z liczną rodziną. „Najbogatsi rodzice nie potrzebują dodatkowych pieniędzy” - popiera Marek Zuber.
Więc policzmy sobie o jakich bogaczach tu mowa. Jeżeli każde z rodziców zarabia tyle samo to otrzymują rocznie 42 762,50 zł, czyli miesięcznie 3563,54 zł. Od tego odejmijmy ratę kredytu hipotecznego – solidarnie po 600 zł, opłaty za gaz, prąd, wodę czynsz – solidarnie po 500 zł, koszt dojazdu do pracy – po 300 zł, wydatki na pieluchy, opiekę nad dzieckiem, żłobek lub przedszkole (nawet państwowe są płatne), jedzenie, ubrania – czy coś z tego zostaje na wyjście do kina, restauracji czy na urlop – raczej nie. Ale według rządu są bogaczami, którym odbiera się skromną ulgę.
Powód 3
Wraz z ostatnimi bramkami EURO 2012 zaczęły padać także firmy, które pracowały przy przygotowywaniu infrastruktury na to wydarzenie. Zaczęły padać ponieważ w Polsce najlepiej chronione jest urzędnicze państwo, a nie jednostki, które przed wiekami zaczęły organizować państwo, żeby je chroniło. W przypadku bankructwa firmy pierwszą instytucją zabezpieczającą swoje należności jest państwo – urząd skarbowy, ZUS. W drugiej kolejności są banki, a dopiero w trzeciej kontrahenci tej firmy. A przecież analizując możliwości jakimi dysponują te trzy grupy w odzyskiwaniu należności powinno być dokładnie na odwrót. Na dodatek firmy są najbardziej wrażliwe na brak zapłaty od kontrahenta. Upadek jednej firmy może pociągnąć całe domino kolejnych bankructw, podczas gdy dla państwa czy banków jest to jeden z wielu tysięcy przypadków, które mają w portfelu.
Powód 4
W Polsce prawo istnieje samo dla siebie nie dla ludzi. Jako przykład można podać opisywaną niedawno na WGospodarce procedurę rejestracji spółki z ograniczoną odpowiedzialnością w Sądzie Rejonowym dla Miasta Stołecznego Warszawa. Konsekwencje tylko zaocznego funkcjonowania prawa ponoszą też klienci biur podróży. Niby wymaga się od touroperatorów wykupienia ubezpieczenia zapewniającego pokrycie kosztów na wypadek ich bankructwa, ale nikt nie pilnuje, żeby były to kwoty odzwierciedlające ich faktyczną skalę działalności. W przypadku Alba Tour koszt sprowadzenie turystów do Polski wyniósł około 600 tys. zł, a gwarancje ubezpieczeniowe tego turoperatora opiewały na 209 tys. zł.
Kolejni poszkodowani przez dziurawe prawo to klienci, a także właściciele Amber Gold. Kilka lat temu powstała Komisja Nadzoru Finansowego, która miała nadzorować cały rynek finansowy. Miała, ale nie nadzoruje. Dlaczego nie nadzoruje takich firm jak Provident, Amber Gold czy tysiące innych działających w pojedynczych obszarach działalności banków? Chyba tylko dlatego, że ustawodawcy kiedyś zabrakło wyobraźni i nie wymyślił wszelkich możliwych działań na rynku finansowym. W związku z tymi brakami KNF porusza się po rynku finansowym trochę jak słoń w składzie porcelany. W przypadku Amber Gold rodzi się pytanie czy firma ma kłopoty bo faktycznie biznes był źle skalkulowany, czy dlatego, że KNF podważył zaufanie do tej firmy. Przecież wiadomo, ze żadna instytucja finansowa nie wytrzyma utraty zaufania i gwałtownego odpływu klientów.
Powód 5
Wspominałem już o płatnych i mało dostępnych żłobkach i przedszkolach. Później jest szkoła, która odkąd pamiętam jest reformowana i wydaje się że zmiany są tworzone w coraz większych oparach absurdu. Własnie dostałem mail od kuzynki, nauczycielki w-f. Nowa Podstawa Programowa Wychowania Fizycznego narzuca nauczycielom tego przedmiotu prowadzenia zajęć wychowania zdrowotnego przez 30h w semestrze w ramach godzin wychowania fizycznego co ma "podnieść świadomość młodych Polaków potrzeby uprawiania sportu w codziennym życiu" a sprowadza się to do wsadzenia uczniów w ławki zamiast kolejnej dawki ruchu. Na 3h w-f tygodniowo jedna będzie spędzona w ławkach.
„Wg "tych paru mądrych ludzi" uczniowie mają przestać ze sobą rywalizować, i nie powinni być oceniani za wynik a za chęci, zamiast biegać, skakać, rzucać mają poznać zasady mierzenia np. obwodów swego ciała, tętna, potrafić wyliczyć swój wskaźnik BMI i umieć organizować ...imprezy sportowe, mają znać przepisy gier zespołowych ale niekoniecznie umieć w nie grać pełen absurd, a może dojdzie do tego, że program wychowania fizycznego będzie realizowany na innych przedmiotach geografia, biologia, fizyka i całkowicie zostanie skreślony z listy przedmiotów. Tylko do czego to wszystko doprowadzi?" – pisze do mnie wzburzona kuzynka i dodaje – „Najlepsze jest to ,że my przekazujemy tą wiedzę w ramach "normalnych " godzin wychowania fizycznego. Uczniowie znają przepisy, znają swoje BMI, wiedzą jak zdrowo się odżywiać, staramy się w nich wzbudzać potrzebę ruchu na co dzień, a teraz dodatkowo przez 1 semestr mamy im zabrać "ruch" i wykładać w klasach o jego potrzebie. To tak jak rozmawiać o zdrowym odżywianiu przy kawie i pączkach.”
Podsumujmy – brak pracy lub praca jako niewolnik, brak pomocy dla rodzin, absurdalny, kosztowny a często niebezpieczny dla dziecka system edukacji, mała dostępność mieszkań i ich wysoki koszt, brak ochrony najsłabszych a chronienie najsilniejszych, dziurawe prawo, którego ochrona jest iluzoryczna, urzędnicy zarządzający dziedzinami, o których nie mają bladego pojęcia – to tylko efekt godzinnej analizy dlaczego warto wyjechać z Polski. Ci którzy wyjeżdżają prowadzą tą analizę miesiącami zanim podejmą decyzję. Muszą mieć tych powodów tysiące.