Informacje

Berlin / autor: Pixabay
Berlin / autor: Pixabay

Niemcy w ogniu krytyki

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 5 października 2022, 12:40

  • Powiększ tekst

Po awanturze, jaką wywołał plan ratunkowy dla niemieckiej gospodarki wart 200 mld euro, rząd w Berlinie poprze pomysł wspólnej unijnej platformy do zakupu gazu i najprawdopodobniej także wprowadzenia limitu ceny tego surowca. Końcowe rozstrzygnięcia w obu kwestiach są możliwe na najbliższym - rozpoczynającym się w piątek w Pradze szczycie przywódców UE.

Wspólne zakupy gazu zimnego zamiast wyścigu pod hasłem „kto więcej zapłaci, ten kupi” oraz wprowadzenie maksymalnych cen tego paliwa to – oprócz oszczędzania – kluczowe pomysły Brukseli na zaradzenie kryzysowi energetycznemu. Obie koncepcje od początku krytykowały Niemcy, które jako potęga gospodarcza na Starym Kontynencie, nie musiały oglądać się na antykryzysowe działania wspólnotowe. Teraz wiele wskazuje na to, że zmieniły zdanie i poprą oba obie koncepcje. Zmiana podejścia władz w Berlinie nastąpiła po tym, jak znalazły się ogniu krytyki za plan wpompowania w gospodarkę 200 mld euro (kwoty nieosiągalnej dla innych w Europie). Zwłaszcza że dla wielu i ekspertów i decydentów nie jest tajemnicą, iż to polityka zaufania i przyjaźni Niemiec wobec Rosji oraz popierane przez nich uzależnianie Europy od dostaw gazu od Gazpromu przyczyniło się do obecnego kryzysu energetycznego.

(Nie)Wspólnotowe działania

O utworzenie unijnej platformy zakupu gazu Komisja Europejska apelowała już na początku marca, mając wsparcie wielu państw członkowskich. A w kolejnych tygodniach – gdy lista państw odciętych przez Rosjan od gazu wydłużała się, temat wspólnych zakupów stał się jeszcze pilniejszy. Tymczasem w praktyce każde państwo musiało i do tej pory musi radzić sobie samo. Jak napisał portal Euractive, Berlin proponował wspólne zakupy gazu „tylko na zasadzie „dobrowolności”, argumentując, że system nie jest odpowiedni dla wszystkich krajów UE”. Natomiast szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zdołała podpisać porozumienia np. z Azerbejdżanem czy Izraelem i Egiptem o zwiększeniu dostaw gazu do Europy, które skutkować będą dopiero w kolejnych latach. Niemcy z tej sytuacji poradziły sobie, zawierając m.in. kontrakty z Norwegią i Katarem. Rząd w Berlinie blokował w ostatnich tygodniach bardzo skutecznie także koncepcję ograniczenia cen gazu, które – osiągając rekordowy poziom - napędzają notowania energii elektrycznej. Choć grono zwolenników limitowania cen gazu w Unii Europejskiej jest liczne, bo to kilkanaście państw tym m.in. Polska, Włochy i Francja, to pomimo licznych konsultacji jeszcze w ubiegły piątek na spotkaniu ministrów UE odpowiedzialnych za energie i klimat do porozumienia nie doszło. A przedstawiciel Niemiec okazał się wyjątkowo skutecznym blokującym. W najbliższy piątek podczas szczytu przywódców unii sytuacja powinna się zmienić.

Berlin może wszystko?

Choć praktycznie każdy kraj unijny stara się łagodzić problemy wysokich cen energii i drożyzny, to jednak maja ograniczone możliwości zdobycia finansowania. Nawet potentaci – jak Francja czy Włochy mogą przeznaczyć na ratowanie gospodarki i wsparcie społeczeństwa po kilkadziesiąt miliardów euro. Tymczasem kilka dni temu niemiecki rząd postanowił, że na pomoc ekonomiczną wyda 200 mld euro. Tak kosztowny program pomocowy, ogłoszony został po tym jak kilka tygodni wcześniej niemieckie władze zdecydowały się m.in. na przejęcie kontroli nad koncernem UNIPER, by go ratować przed bankructwem (a był to główny niemiecki klient Gazpromu).

Ogłoszenie planu za 200 mld euro było zaskoczeniem nie tylko dla Brukseli, ale wywołało falę krytyki ze strony krajów – dotąd uważanych za sojuszników Niemiec czyli Francji i Włoch. Unijni komisarze Paolo Gentiloni i Thierry Breton we wspólnym artykule, który ukazał się prasie w kilku krajach UE, wezwali do solidarności i wspólnego europejskiego podejścia do rozwiązania kryzysu energetycznego. Ostro zaatakowali niemiecką politykę, zarzucając, iż narusza w reguły wspólnego rynku. Na dodatek dofinansowanie niemieckich firm spowoduje, że zyskają „nieuczciwą przewagę nad konkurentami”. Komisarze zaproponowali opracowanie „wspólnych narzędzi na poziomie europejskim” i zapowiedzieli, że niemiecki plan zostanie dokładnie przeanalizowany. Według nich, polityka Niemiec „rodzi to również pytania”. „W jaki sposób kraje UE, które nie mają takiej samej przestrzeni fiskalnej, mogą również wspierać przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe” - napiasali w artykule.

Kanclerz Olaf Scholz w odpowiedzi na wątpliwości brukselskich urzędników stwierdził m.in., że podejmowane przez Niemcy działania „nie są wyjątkowe, ale są również podejmowane gdzie indziej i są uzasadnione”.

Cytowana przez Euractive Giorgia Meloni, której partia wygrała wybory we Włoszech, tak skomentowała działania Niemiec: „Żadne państwo członkowskie nie jest w stanie samodzielnie zaoferować skutecznych i długoterminowych rozwiązań bez wspólnej strategii, nawet te, które wydają się mniej wrażliwe finansowo”.

Zaś portal Politico napisał wręcz, że wiele państw europejskich „jest wściekłe z powodu dużych wydatków Niemiec na dotacje energetyczne, które - jak się obawiają - mogą zaostrzyć politycznie wybuchowy podział na biednych i bogatych na kontynencie”. Portal zacytował też jednego z unijnych urzędników, który stwierdził, że „Niemcy pokazały tym pakietem duży środkowy palec reszcie Europy”.

Zaś włoski minister energetyki Roberto Cingolani w niedzielnym wywiadzie dla Rai TV mówił, że „Niemcy bardziej martwią się dostawami gazu niż ceną, ale w przypadku pozostałych 26 krajów tak nie jest”.

Agnieszka Łakoma

(Reuters, Euronews, Euractive, Politico)

Czytaj też: Prezes UOKiK postawił zarzuty wobec Santander Bank Polska

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych