Informacje

Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay.com
Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay.com

USA przekonują Polskę do wyższej ceny rosyjskiej ropy

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 1 grudnia 2022, 14:08

  • Powiększ tekst

Amerykanie angażują się unijne negocjacje w sprawie pułapu cenowego na rosyjską ropę i chcą, by wynosił ponad 60 dolarów za baryłkę

Tymczasem choć to rozwiązanie ma obowiązywać już od najbliższego poniedziałku, Polska i państwa nadbałtyckie domagają się, być cena była znacznie niższa – ok. 30 dolarów.

Pułap cenowy na eksportowaną przez Rosjan ropę to jeden z pomysłów grupy najbardziej uprzemysłowionych państw świata – G7 na ograniczenie zysków Kremla w związku z agresją na Ukrainę. Choć plan ma poparcie także Australii oraz Wspólnoty Europejskiej, to jednak państwa unijne są podzielone co do wysokości limitu. Według nieoficjalnych informacji Bruksela proponuje teraz, by było to 62 dolary za baryłkę, a wcześniej ze Stanów Zjednoczonych płynęły sygnały o cenie w wysokości ok. 65-70 dolarów za baryłkę. Jednak kraje nadbałtyckie z Polską na czele krytycznie oceniają ten pomysł i domagają się obniżenia limitu do około 25-30 dolarów.

Dyskusja w samej UE trwa od kilku tygodni i jak dotąd do porozumienia nie doszło. Według informacji medialnych do negocjacji włączyli się w ostatnich dniach urzędnicy prezydenta Joe Bidena. Portal Politico powołując się na dyplomatów brukselskich napisał, że Waszyngton zaangażował się w pomoc w znalezieniu porozumienia z Warszawą poprzez bezpośrednie kontakty. „Polakom zawsze zajmuje to trochę więcej czasu” – powiedział Politico jeden z dyplomatów. Według innego  kontakt USA z krajami UE był „wymianą poglądów i faktów”, a nie próbą wywarcia presji, aby konkretnie uzgodnić poziom limitu. Jego zdaniem „Waszyngton dotarł do stolic, wysłuchał argumentów i wyjaśnił”. 

Polska i popierające ją - Litwa i Estonia argumentują, że limit na poziomie 65 dolarów po prostu nie przyniesie spodziewanych efektów, skoro Rosjanie bez problemów i tak oferują swoją ropę nabywcom w Azji (głównie Chinom i Indiom) ze znacznym dyskontem wobec notowań giełdowych. A na dodatek ostatnie dane rynkowe wskazują, że rosyjskie koncerny sprzedają surowiec po 52 dolary. Dlatego – w opinii rządów w Warszawie, Talinie i Wilnie - pułap musi być niższy zwłaszcza, że koszty wydobycia w Rosji szacowane są na około 20 dolarów za baryłkę. Według agencji Reuters kraje nadbałtyckie uważają również, że biorąc pod uwagę zmieniające się światowe rynki ropy i zdolność Rosji do finansowania wojny, pułapu cenowego nie należy ustalać sztywno, ale powinien być zmieniany zależnie od sytuacji na rynku naftowym. Poza tym Kreml przyjął w założeniach budżetowych dochody z eksportu ropy przy cenie 65 dolarów. Według nieoficjalnych informacji ceną za zgodę Polski, Litwy i Estonii na wyższy pułap cenowy dla rosyjskiej ropy będzie kolejny unijny pakiet sankcji. Ale nie wiadomo, w jakim będzie kształcie ani kogo i co obejmie, bo rozmowy na ten temat mają rozpocząć się w weekend.

Jeśli te informacje potwierdzą się, to formalnie Rosjanie od poniedziałku 5 grudnia nie będą mogli sprzedawać ropy drożej, niż określa to limit. A w praktyce oznacza to, że  firmy państw G7, Australii i UE odmówią dokonania ubezpieczenia, wysyłki i innych usług morskich dla ropy rosyjskiej, jeśli jej cena kontraktowa przekroczy pułap. Także od 5 grudnia obowiązywać będzie zakaz importu ropy rosyjskiej do Europy droga morską.

Agnieszka Łakoma (Politico, Reuters)

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych