Informacje

Lepiej już było, sprzedaż samochodów w Polsce zamordują podatki

Longina Grzegórska-Szpyt

  • Opublikowano: 27 stycznia 2015, 06:21

    Aktualizacja: 27 stycznia 2015, 06:21

  • Powiększ tekst

Bez reeksportu i urzędniczej „wpadki” z VAT-em od zakupu samochodu dla firmy, nie mielibyśmy w 2014 r. tak „dużego” – blisko 13 procentowego wzrostu sprzedaży nowych samochodów. Powtórki z „sukcesu”, bez wprowadzenia sensownej polityki podatkowej, w tym, ani następnym roku nie będzie.

Ubiegły nowy rok wyjątkowo dobrze zaczął się dla sprzedawców nowych samochodów. 1 stycznia bowiem wygasła zgoda Brukseli na stosowane ograniczenia w odliczaniu VAT od samochodów osobowych kupowanych przez przedsiębiorców. Co prawda urzędnicy z resortu finansów dla ratowanie dziurawego budżetu, zwrócili się do Unii Europejskiej o wydanie zgody na wprowadzenie kolejnych ograniczeń w odliczeniach VAT. Zrobili to na tyle późno, że zabrakło im czasu aby przygotować zestaw nowych przepisów podatkowych. Zwłoka w wykonywaniu obowiązków przez urzędników przyniosła wiele pożytku przedsiębiorstwom, zarówno tym sprzedającym samochody, jak kupującym. Zyskał też budżet bo szerszym strumieniem popłynął podatek dochodowy i akcyza. Motoryzacyjny karnawał traw przez cały pierwszy kwartał zeszłego roku, sprzedaż rosła jak na drożdżach (średnio 30-40 proc. rdr.). Ale karnawał jak i pełny odpis VATu się skończyły, a z nim przyzwoita sprzedaż w salonach samochodowych, bo średni wynik sprzedaży na poziomie 27 tys. sztuk miesięcznie w 38 milionowym kraju to żaden sukces.

Owszem wzrost sprzedaży w procentach (dokładnie 12.9 proc. rdr.) po chudych latach ze spadkami, może cieszyć. Według ACEA Polska utrzymuje się na 8 pozycji wśród rynków Europy i jest trzecim krajem o największej dynamice wzrostu. Ale jak przyjrzeć się bazie, od jakiej liczona jest ta dynamika, i ile wynosi u nas tzw. wskaźnik chłonności rynku (efektywne rejestracje na 1000 mieszkańców) sytuacja jest dużo gorsza. Polska spada do ogona stawki, czyli 23 pozycję na 30 krajów notowanych w rankingu z wynikiem 7,8 sztuk na 1000 mieszkańców. Pozostając w tyle m.in. za Słowacją (z wynikiem 12,2 sztuk), Estonią (14,2), Czechami (17,1 oraz Słowenią (25,1). Przy czym średni wskaźnik chłonności dla krajów Unii Europejskiej wyniósł w 2014 roku ok. 25 sztuk/1000 osób.

Dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze?

Tak słaby wynik Polski nie jest tylko kwestią zamożności społeczeństwa, bo porównując nas do Czech, Węgier i Słowacji - czyli państw o podobnej zamożności obywateli - kupujemy dwukrotnie mniej nowych aut - oceniają zgodnie eksperci z Instytutu Samar i Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. – Ich zdaniem problemem jest brak sensownej polityki fiskalnej państwa, która stymulowałyby do zakup nowych aut, a ograniczała import używanych, czyniąc go mniej opłacalnym.

Najnowszy ranking Green Car Tax pokazuje, w których krajach podatki najbardziej i najmniej skutecznie zachęcają do zakupu nowych czyli bardziej oszczędnych i niskoemisyjnych aut. Polska jest w nim na ostatnim miejscu pośród 15 analizowanych krajów. Jako jedyna nie ma żadnego mechanizmu podatkowego, który promowałby nabywanie nowych, tym samym bardziej bezpiecznych i ekologicznych samochodów. I do tej pory Polskie władze nie zrobiły nic, aby to zmienić.

Nadal obowiązuje archaiczny podatek uzależniony od pojemności silnika, który nie rozróżnia samochodu nowego z salonu od auta starego z importu. Ba, w kryzysowym 2008 roku, wbrew logice i prosprzedażowym trendom w Europie, resort gospodarki przeforsował blisko 6 krotne podniesienie akcyzy na silniki o pojemności powyżej 2 litrów. Stracili na tym klienci chcący kupić rodzinne auto z nieco większym silnikiem np. wyprodukowanym w Polsce. Stracili dealerzy a także państwo z powodu spadku sprzedaży nowych i droższych samochodów.

Zyskali za to importerzy samochodów używanych (najczęściej ponad 10 letnich staroci, o wartości nieprzekraczającej 10 tys. zł.) którzy bez najmniejszych ograniczeń nadal sprowadzają je z Unii. Efekt, tylko co trzeci nowo zarejestrowany samochód w Polsce jest faktycznie nowy. Przy czym na drogach i tak zostaje ich mniej, bo ok. 10 procent nowo zarejestrowanych aut z salonu jedzie za granice, najczęściej do Niemiec. Dlatego póki urzędnicy nie zrozumieją się, że budżet bardziej skorzysta na zwiększeniu sprzedaży nowych, bardziej ekologicznych i bezpiecznych aut, nic się nie zmieni.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych