Dłużne ramię Moskwy, czyli czy 20 grudnia Kijów znajdzie się w finansowym potrzasku
Ukraińskie obligacje w rękach Kremla stały się atutami w międzynarodowych rozgrywkach. Jak skończy się ta partia skomplikowanego pokera przekonamy się jeszcze przed świętami.
Transakcja była wiązana. 33 proc. obniżka ceny gazu, 15 mld dolarów pożyczki w zamian za niepodpisanie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską i praktyczne oddanie Półwyspu Kerczyńskiego we władanie rosyjskiego wojska. Plany pokrzyżowały protesty na kijowskim Majdanie, na kanwie których prezydent Wiktor Janukowycz uciekł do Rosji, czy do Kazachstanu, gdzie słuch po nim zaginął.
Obligacje jak salwa ciężkiej artylerii
Pozostawił jednak po sobie spuściznę. I to nie tylko w postaci ociekających złotem i diamentami pałaców, ale też w formie sprzedanych Rosji ukraińskich euroobligacji wartych 3 mld dolarów, których zapadalność przypada na cztery dni przed tegoroczną Wigilią.
Międzynarodowe długi zawsze są przedmiotem rozgrywek politycznych, jednak „good-bye bonds” Janukowycza to broń ciężkiego kalibru. Jak wiadomo południowo-wschodnia część Ukrainy została zaatakowana przez Rosję, a więc w praktyce Ukraina musiałaby zwrócić pieniądze swojemu najeźdźcy. Na zdrowy chłopski rozum rząd w Kijowie powinien pokazać figę Kremlowi i uznać pożyczkę za spłaconą w formie debt-for-equity swap. Jednak w zdrowym chłopskim rozumowaniu nie ma miejsca na problemy techniczno-prawne, a te są tutaj kluczowe.
Zgoda wierzycieli
Zacznijmy od tego, że papiery dłużne są uniwersalnym przedmiotem międzynarodowego handlu i w założeniu wartość ich zależy od typu i uwarunkowań rynkowych, a nie od tego do kogo należą. W związku z tym, jeśli ich emitent ma problemy z wypłacalnością i dochodzi do rekonstrukcji długu, papiery wartościowe objęte są zasadą pari passu, czyli równego traktowania. W największym uproszczeniu, wygląda tak, że właściciele obligacji dostają do wyboru kilka możliwości „wymiany” na np. z innym terminem zapadalności, z obciętym kuponem, albo zmniejszoną wartością nominalną.
Zatem, aby uniwersalny charakter papierów dłużnych został zachowany, konieczna jest zgoda wszystkich wierzycieli na wypracowany tryb spłaty zadłużenia. Pożyczki transferowane na podstawie umów bilateralnych w inny sposób niż zakup komercyjnych papierów dłużnych są przedmiotem osobnych rozmów. Gdyby w ten sposób Rosja pożyczyła nieszczęsne 3 mld dolarów, z punktu widzenia technicznego Ukraina miałaby większe pole manewru.
Budżet "na tlenie”
Ze względu na trwającą wojnę i lata zaniedbań ukraińskie finanse publiczne wymagają reanimacji. Leżą pod tlenem przelewów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Rząd w Kijowie nie jest w stanie wywiązać się z terminów spłaty papierów dłużnych, a więc klasycznie – MFW wymaga konwersji tamtejszego długu. W wyniku szeregu negocjacji z największymi wierzycielami został wypracowany kompromis. Sęk w tym, że Moskwa w tych spotkaniach udziału nie brała, bo… uważa, że obligacje będące w ich posiadaniu są przedmiotem umowy bilateralnej i nie mogą być traktowane jak inne komercyjne papiery dłużne.
”Złapał Kozak Tatarzyna, a tatarzyn za łeb trzyma”
Ukraina ma problem z tym, że Moskwa ma ich papiery dłużne, ponieważ muszą traktować je komercyjnie, na co Rosja mówi, że to nie są papiery dłużne i nie można ich traktować komercyjnie. Efekt jest taki, że podczas szczytu G20 prezydent Rosji, Władimir Putin zaproponował warunki spłaty ukraińskich papierów dłużnych, oczywiście zupełnie w oderwaniu od wypracowanej z innymi wierzycielami konwersji obligacji. Oferują rozłożenie wartości nominalnej na trzy równe raty spłacane raz w roku, zrzekają się kuponu, żądają jednak bezpośredniej gwarancji spłaty przez Stany Zjednoczone, Unię Europejską lub wiarygodną międzynarodową instytucję. Trzeci warunek jest – zwyczajem Rosji – abstrakcyjny - przez co zaporowy. Nikt w obecnej sytuacji politycznej i pozostając przy zdrowych zmysłach nie poręczyłby ukraińskiego długu względem Rosji. Abstrahując oczywiście od tego, że Ukraina nie może wyjątkowo traktować żadnego wierzyciela posiadającego obligacje.
Rząd w Moskwie rozgrywa sprawę jak szachista. Na pierwszy rzut oka absurdalne posunięcia, de facto obezwładniają przeciwnika. Jak na razie rząd w Kijowie najwyraźniej nie wie, co z tym robić, bowiem brak z ich strony jakichkolwiek znaczących ruchów. Czy Ukraina uda się wybrnąć z impasu i zaskoczyć czymś Rosję? Finał spektaklu „Good-bye bonds” już 20 grudnia.
Maria Szurowska