Informacje

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Kredyty „frankowe” a sprawa polska

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 13 czerwca 2016, 15:52

  • Powiększ tekst

O wpływie problemu z kredytami we frankach szwajcarskich na politykę i nastroje społeczne, rozmawiamy z Krzysztofem Oppenheim, ekspertem finansowym

Zespół wGospodarce.pl: Bardzo często, jako publicysta, staje Pan w obronie frankowiczów. Dlaczego, w Pana opinii, to oni mają rację w sporze z kredytodawcami?

Krzysztofem Oppenheim: Podstawowa, absolutnie nadrzędna zasada obowiązująca przy planowanym zadłużeniu się w obcej walucie: nie bierz kredytu walutowego, jeśli złotówka jest bardzo mocna. Tak było w okresie 2007 – VIII 2008 r., a szczególnie pod koniec tego okresu, kiedy to frank momentami był tańszy niż 2 złote. To nie jest wiedza tajemna, tylko elementarz dla każdego bankowca i to na poziomie początku nauki tej dziedziny. Z mojego elementarza, który pamiętam z pierwszej klasy, to takie „Ala ma kota”.

Czyli znaczący skok kursu franka w 2008 roku można było przewidzieć?

Nie do końca. To znaczy, nie było możliwe do przewidzenia, kiedy frank zacznie drożeć i w jakim tempie. Z puntu widzenia osoby planującej zaciągnąć kredyt hipoteczny, stosowanie zasady, o której wspominałem, to czysty rozsądek przy wyborze właściwej oferty.

Jednak ta wiedza nie była popularyzowana przez bankowców przed pierwszym frankowym tąpnięciem, które nastąpiło w 2008 roku.

No właśnie. Ale spójrzmy na tę kwestię właśnie ze strony banków. Czy kredytodawcy mając pełną wiedzę, że akcja kredytowa w obcej walucie przy bardzo mocnej złotówce jest nader ryzykowna, mieli moralne prawo oferować te produkty swoim klientom? Przecież klienci tej wiedzy zazwyczaj nie posiadali? Odnosząc się do kwestii moralności i Pana pierwszego pytania: w zaistniałej sytuacji obronę frankowiczów uznaję za swój moralny obowiązek. Wszak, nie tylko bardzo dobrze poruszam się w dziedzinie „hipotek” i kredytów walutowych, ale także jestem Polakiem.

Nie mogę zaakceptować faktu, że w tym sporze, w którym po jednej stronie jest blisko 1,5 mln poszkodowanych moich rodaków, a po drugiej – kilka chciwych, nieodpowiedzialnych banków, opinie Polaków są tak bardzo podzielone.

Sprawa frankowiczów wdarła się jednak nie tylko do tzw. przestrzeni publicznej, ale także do polityki. Czy ten problem powinien być uregulowany odgórnie, czyli poprzez stosowną ustawę?

Nie ulega to najmniejszej wątpliwości! Tu w pełni zgadzam się z profesorem Witoldem Modzelewskim, który kiedyś wypowiedział te słowa: „rozwiązanie problemu z kredytami w CHF to swego rodzaju test dla państwa”. Innymi słowy, jeśli obecny rząd nie poradzi sobie ze skutecznym rozwiązaniem tego frankowego węzła gordyjskiego, za słuszne uznać należy słowa innego klasyka: „państwo polskie istnieje tylko teoretycznie”. Albo rząd reprezentuje interesy wyborców, albo zagranicznych banków, które poprzez własną, skrajną nieodpowiedzialność wywołały tę sytuację. A teraz umywają rączki.

Poprzedni rząd zlekceważył zupełnie problemy frankowiczów. Wykorzystał to w swojej kampanii wyborczej Andrzej Duda, zostając w maju ub. roku prezydentem RP. Czy deklaracja obecnego prezydenta, że kredyty w CHF zostaną przewalutowane po kursie z dnia uruchomienia zaważyła o wynikach wyborów?

Z całą pewnością. Wszak różnica w ilości głosów była bardzo nieznaczna. Był to tak zwany strzał w dziesiątkę. Niemniej jednak, słowo się rzekło, frankowicze czekają na realizację tej tak ważnej dla nich obietnicy wyborczej.

Jak Pan ocenia przebieg spraw w tej kwestii? Czy prace zespołu ekspertów, który tworzy na zlecenie Kancelarii Prezydenta stosowny projekt ustawy mogą przynieść oczekiwane przez frankowiczów rozwiązanie?

Kierunek jest dobry: dążenie do przewalutowania toksycznych kredytów na złotówki wraz z poszukiwaniem właściwego, czyli sprawiedliwego kursu. Problem jest jednak w tym, że nazywany w pierwszej wersji projektu ustawy kurs zmiany waluty jako „kurs sprawiedliwy” jest jedynie nazwą własną. Z punktu widzenia kredytobiorców: bardziej właściwym określeniem było by nazwanie tego kursu jako „przypadkowy”. Wygrają bowiem – i to na całej linii – kredytobiorcy, którzy uzyskali kredyt frankowy w okresie 2007-2008. Nic, lub prawie nic, nie zyskają natomiast ci kredytobiorcy, którzy zadłużyli się w okresie przed 2006 roku. Dla tej grupy przewalutowanie nie będzie opłacalne.

Pomysłów na rozwiązanie problemu frankowego było wiele. Czego brakuje w przedstawianych do tej pory propozycjach?

Przede wszystkim – wiedzy, poza tym – bezstronności. Bardzo często do prac nad stosowną ustawą zapraszani są ekonomiści, czy prawnicy, którzy nie mieli wcześniej żadnych doświadczeń z bankowością hipoteczną; trudno bowiem uznać za powyższe posiadanie własnego kredytu. Z drugiej strony mamy zwykle do czynienia z projektami ze strony frankowiczów, czyli przewalutowanie po kursie z dnia uruchomienia kredytu, lub ze strony bankowców lub ich lobbystów, którzy utrzymują, że nie można nic zrobić w tej kwestii, poza kosmetyką, ze względu na bezpieczeństwo sektora finansowego. A ponieważ w Polsce wciąż obowiązuje prawo pięści, czyli rację ma silniejszy, sprawy toczą się pod dyktando instytucji finansowych.

Pan również opracował własne, autorskie rozwiązanie związane z przewalutowaniem kredytów frankowych. Z jakim efektem?

Mój projekt pod nazwą „Frankopiryna, czyli lek na franka” stworzyłem w ciągu trzech dni. Miało to miejsce pod koniec stycznia 2015 roku, czyli zaraz po „czarnym czwartku”. Propozycja ta zaowocowała sporym zainteresowaniem mediów, jednak za poprzednich rządów koalicji PO-PSL, żaden projekt, który uderzał w interesy zagranicznych banków nie miał szans na poważne rozpoznanie. Obecnie przygotowuję aktualizację tegoż projektu, pod nazwą „Frankopiryna 2016”. Głównym założeniem tej koncepcji jest przewalutowanie wszystkich kredytów frankowych na złotówki po kursie o 20 procent wyższym od kursu z dnia uruchomienia.

W przeciwieństwie do wszystkich powstałych uprzednio propozycji, najważniejszą częścią mojego projektu jest uzasadnienie, a nie wyłącznie zaproponowane rozwiązanie.

Skąd zatem wynika tak ustalony sposób przewalutowania?

Wprost z Rekomendacji S obowiązującej od 1 lipca 2006 r., autorstwa Komisji Nadzoru Finansowego. Otóż, zgodnie z treścią Rekomendacji, KNF założyła maksymalny wzrost kursu CHF do poziomu 120 proc. w stosunku do dnia uruchomienia. I o takim ryzyku kursowym został kredytobiorca poinformowany przed podjęciem decyzji o wyborze waluty zadłużenia. Identyczne założenia przyjęły także banki, przy badaniu zdolności kredytowej osób wnioskujących o kredyt we frankach. W treści „Frankopiryny 2016” przytoczyłem w sumie pięć oczywistych argumentów, dlaczego kredyty frankowe powinny być przewalutowane. Wszystkie, bez wyjątku. I powinno to się odbyć właśnie przy zastosowaniu kursu o 20 proc. wyższego od tego, który obowiązywał w dniu uruchomienia.

Czy brak odpowiedniej ustawy anty-frankowej może negatywnie odbić się na notowaniach obecnego rządu?

Z całą pewnością. Media nieprzychylne rządom PiS już to wykorzystują. Parę dni temu trafiłem na publikację pt. „Frankowicze kontra PiS”, z której pochodzi poniższy cytat:

„Czy waluta kredytu wpływa na ich poglądy polityczne? (…) Wśród frankowiczów (…) Partia Ryszarda Petru - który sam zdążył przed tąpnięciem franka przewalutować swój kredyt - mogłaby liczyć na 33 proc. głosów. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego jest drugie, ale remisując z Platformą - obie partie mają po 14 proc. poparcia”

Czytając takie opinie z daleka widać ewidentną manipulację. Przypomnijmy w tym miejscu haniebne słowa Pana Petru, świadczące o jego stosunku do problemów frankowiczów, które zostały przytoczone jako motto wywiadu dla Gazety Wyborczej z 2014 roku:

„Wziąłeś kredyt we frankach? Nie jesteś lepszy od wilków z Wall Street.”

Powyższy cytat kompromituje Pana Petru nie tylko jako Polaka i także jako parlamentarzysty, który dla dobra Polaków pełni obecnie zaszczytną służbę. Powyższe słowa obnażają także ignorancję autora w dziedzinie kredytów hipotecznych. Może to stwierdzić każdy, kto oglądał głośny film Scorsese pt. „Wilk z Wall Steeet”. Nie wiem, gdzie Pan Petru znalazł podobieństwa w przestępczej działalności głównego bohatera tego filmu do decyzji naszego rodaka, który wybrał najtańszy kredyt w szwajcarskiej walucie, skuszony reklamą banku. Aby kupić dla siebie i rodziny wymarzone mieszkanie.

Moim zdaniem porażka prezydenckiego projektu dotyczącego rozwiązania problemu z kredytami frankowymi, bardzo niekorzystnie wpłynie nie tylko na wizerunek Andrzeja Dudy, ale także rządzącego ugrupowania. Skorzystać z tego może na przykład Nowoczesna, której lider z pewnością nigdy bankom nie zaszkodzi. Tym samym, nie pomoże nabywcom toksycznych kredytów w szwajcarskiej walucie, wszak są oni nie lepsi od wilków z Wall Street.

Może więc – według Pana Petru – należy frankowiczów pozamykać?

Krzysztof OPPENHEIM, Prezes Zarządu „Nieruchomości Boża Krówka”, ekspert finansowy od kredytów hipotecznych, restrukturyzacji zobowiązań, specjalizujący się także w oddłużaniu i upadłości konsumenckiej. Założyciel Fundacji Praw Dłużnika „Dłużnik też Człowiek”.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych